Elizabeth Gilbert (Julia Roberts) jest bogata, ma męża, stara się o dziecko. Nagle dochodzi do wniosku, że to nie jest jej idealne, wymarzone życie. Postanawia wziąć rozwód i wyruszyć w samotną podróż dookoła świata.

Italia, Indie, Indonezja, czyli… podróż w głąb siebie 6

Całkiem niedawno, bo jakieś 4 miesiące temu, film Jedz, módl się, kochaj miał premierę w polskim kinie, a już mamy wersję DVD. Reżyser Ryan Murphy, twórca czterdziestopięcioletni nie ma w swoim dorobku artystycznym wiele filmów, a zatem jak można domniemywać, również zbyt dużego doświadczenia w tej materii. Ryan Murphy jest również współautorem filmowego scenariusza, podobnie jak kilku innych zrealizowanych przez siebie produkcji.

Jedz, módl się, kochaj (2010) - Julia Roberts (I), James Franco (I)

Elizabeth Gilbert (Julia Roberts) to nowoczesna kobieta koło trzydziestki. Ma męża, wspaniały dom oraz dobrą pracę. Poznajemy ją w momencie, gdy postanawia się rozwieźć. Lekarstwem na depresję po rozstaniu jest najpierw kochanek – mierny aktor teatralny. W tym związku Liz również nie odnajduje się, więc postanawia odbyć podróż. Poza atrakcjami turystycznymi, kulturowymi i religijnymi ma to być przede wszystkim podróż w głąb siebie, aby przemyśleć swoje dotychczasowe życie, lepiej je zrozumieć i zdecydować, co zrobić dalej, jak zmienić je na lepsze…

Dwie godziny z przysłowiowym „hakiem” dla filmu to dużo czy mało? To zależy, co nam zostanie w ciągu tego czasu zaserwowane. Nie będę porównywać filmu do książki z tej prostej przyczyny, że jej nie znam. A co nam oferuje film? Ckliwe romansidło? Jako gatunek filmowy oscyluje raczej między dramatem i melodramatem. Konwencja prawie baśniowa z happy endem, jak to w baśniach zwykle bywa.

Jedz, módl się, kochaj (2010) - Javier Bardem (I), Julia Roberts (I)

Fabuła nieco naiwna, ba, nawet bardzo naiwna. Podobno szereg istotnych faktów książkowych zostało pominiętych. Podobno, choć wątpię, czy one byłyby w stanie uratować wiarygodność tego obrazu. Elizabeth Gilbert, nie filmowa, a autentyczna, pisarka zawarła kontrakt z wydawcą, że po rocznej podróży przezeń sfinansowanej, napisze książkę. Zarówno ona, jak i wydawca zarobili na tym przedsięwzięciu niemałe pieniądze. Przypomina mi to całkiem inny kontrakt, który swego czasu zawarł rosyjski pisarz Fiodor Dostojewski ze swoim wydawcą. Miał napisać książkę w 26 dni… Nie będę się rozwodzić nad tym, czy mu się udało, ale fortuny w swoim życiu na pisaniu raczej nie zrobił…

Wróćmy do filmu. Choć naiwna fabuła, baśniowa konwencja, ogląda się całkiem przyjemnie, co z pewnością zawdzięcza świetnemu aktorstwu. Julia Roberts w roli Liz jest więcej niż dobra, a ostatnią część tego tryptyku wyraźnie ożywia postać Pelipe w wykonaniu Javiera Bardema, jakiego dawno nie widzieliśmy. A jakiż jest Bardem, a raczej jego Pelipe? Ckliwy i sentymentalny, ale przecież taki właśnie miał być. Jest wiarygodny i autentyczny, bo Bardem to klasa sama w sobie! Od 20 lat zachwyca widza galerią kreowanych przez siebie postaci. Podobnie, jak para pierwszoplanowych bohaterów, przekonującą postacią jest Richard Jenkins w roli Richarda - Amerykanina poszukującego własnej drogi, prześladowanego przez demony z przeszłości.

Jedz, módl się, kochaj (2010) - Javier Bardem (I), Julia Roberts (I)

Mamy też wiele pięknych kolorowych obrazków z różnych stron świata, od Rzymu i Neapolu, poprzez egzotyczne Indie do Indonezyjskiej wyspy Bali. Reżyser serwuje widzowi przegląd, może nie zbyt wyczerpujący, obyczajów różnych kultur i religii. Właściwie jest to „muśnięcie” zaledwie, które bardziej wzmaga apetyt, niż zaspokaja ciekawość. Podobnie jak tytuł składa się z 3 czasowników w trybie rozkazującym, tak samo w filmie wyraźnie można wyodrębnić 3 części, więc nie bez kozery było tu użycie słowa tryptyk. W Italii mamy do czynienia z „wielkim żarciem”, gdzie jedzenie jest ceremoniałem, sztuką prawie. A co słyszymy w tle kiedy, kiedy Liz z uśmiechem w samotności (raz jeden!) ze smakiem zajada spagetti z listkiem bazylii ku ozdobie? Włoską arię operową, która, o dziwo, doskonale komponuje się z tym obrazem. Po zabytkach i historii wiecznego miasta ponownie kamera prześlizguje się tylko, nie zatrzymując się nigdzie na dłużej.

Kolejna część tryptyku, Indie, kraj wielu sprzeczności, ale w filmie … ich nie ujrzymy. Zobaczymy zaś medytacje, ceremonię hinduskich zaślubin, kolorowe stroje rodem z Bollywood oraz towarzyszącą temu charakterystyczną muzykę.

Jedz, módl się, kochaj (2010) - Richard Jenkins (I), Julia Roberts (I)

Ostatni etap podróży i tryptyku zarazem to magiczna wyspa Bali. Co tam spotkało główną bohaterkę? Czy odnalazła dzięki odbytej podróży w głąb siebie odpowiedzi na dręczące ją pytania? Powiem tylko tyle, że znacznie mniej tu dylematów i filozofii niż byśmy oczekiwali. Film, owszem przyjemny w odbiorze, choć w pierwszej części bardzo „przegadany”, wręcz nużący. Nie jest to produkcja wysokiego lotu, ale przyjemna dla oka i ucha, z kawałkiem dobrego aktorstwa. Na zimowy wieczór przy kominku…

5 z 6 osób uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 11
Chemas 5

Lubię filmy, jak ja to nazywam refleksyjne, ten jednak mnie nie pociągnął. Nuda

porcjusz 5

Średniak – Tylko dla tego mile wspominam, że oglądałem go z bliską mi osobą. A tak poza tym to bez szału, średniak.

Jana porcjusz 6

Mimo że średniak, ogląda się go całkiem sympatycznie. Trochę niezłego aktorstwa (Bardem w szczególności, chociaż pojawia się w 3 części tryptyku!), trochę światowych obyczajów, ładnych obrazków…Fabuła banalna, ale na niej pisarka – autorka bestselleru zarobiła krocie!

leosia28 5

5/10 – Jestem świeżo po obejrzeniu i to,co nasuwa mi się na poczatku,to film jest bardzo długi.Dwie i pół godziny o medytacji i rozmyślaniu na temat własnej drogi życia,to zdecydowanie mordęga,mimo doborowej obsady,to nudziłam się,wiercąc na fotelu i sprawdzając między czasie pocztę.Na mnie nie zrobił on wielkiego wrażenia,a książki nie czytałam.

Jana leosia28 6

Fakt, że dłużyzny są nieco nużące, szczególnie część włoska tryptyku. Po prostu medytacje i rozważania filozoficzne są mało atrakcyjne i nieprzekładalne na język filmu, stąd lekko wieje nudą. Mimo to warto obejrzeć dla "kolorowych obrazków" z różnych stron świata, światowych obyczajów i aktorstwa. Nie jest to arcydzieło, a podróż w głąb siebie bohaterki wypada blado, mimo to niezła lekka i przyjemna rozrywka! No i ten Bardem:)

Ps. A autorka książki i wydawca zarobili krocie!

lupa

Film OK… – …choć wolałam książkę. Ogólnie lubię książki o takiej tematyce, dające pewne wskazówki i podpowiedzi, jak postępować w życiu. Wiadomo, i tak każdy musi do tego dochodzić sam, ale takie pomoce się przydają. Teraz przykładowo czytam "Projekt Szczęście" Gretchen Rubin i naprawdę sporo wyciągam z tej książki na własny użytek.

ALVAREZ

PO FILM SIĘGNĄŁEM… – Po film sięgnąłem tylko i wyłącznie ze względu na Julie Roberts.Jedyne co mogę o nim powiedzieć,to to,że dawno tak się nie wynudziłem.Potworna nuda.Odradzam.

Więcej informacji

Proszę czekać…