Prawdziwa rodzina, a nie jak z obrazka
Jones przywiązywał ogromną wagę do obsadzenia pozostałych ról rodziny Goode’ów. – Chciałem mieć na ekranie prawdziwą rodzinę. Nie przesłodzoną czy fałszywie idealną. Ważne było, byśmy czuli, że są oni wiarygodni pod względem podobieństwa fizycznego, ale przede wszystkim więzi emocjonalnych – wyjaśniał. Za świetną kandydatkę do roli Rosie, która prowadzi rzekomo luksusowe życie jako tancerka w Las Vegas, uznał twórca Drew Barrymore, która ma doświadczenie jako producentka, a niedawno debiutowała jako reżyser filmem Whip It. – Jestem zdania, że Drew ma bardzo naturalny, zrelaksowany styl gry. Poza tym, wydawało mi się ważne, że publiczność widziała na ekranie, jak ona dorasta, co tworzyło pewien istotny rodzaj więzi – mówił.
– Gdy dorastasz, często doznajesz szoku, zdając sobie sprawę, jak rodzina i bliscy przyjaciele mogą się od siebie oddalić. Moim zdaniem Kirk te bardzo ważne kwestie porozumienia i trudności we wzajemnej komunikacji ujął w swym scenariuszu z mocą i subtelnie. Więc musiałam się zgodzić – wyznała aktorka. – Rosie bardzo chce zadowolić ojca, to klucz do jej postępowania. Barrymore podkreślała, że na planie panowała doskonała atmosfera. –Nienawidzę tej hollywoodzkiej fałszywej familiarności. Ludzie się nie znają, a często też niespecjalnie lubią, ale udają, że tworzą filmową rodzinę, podczas gdy tak naprawdę jest to fikcja, gra. W naszym przypadku było inaczej. Spędzaliśmy wiele czasu razem i poznaliśmy się dobrze. Szczególnie odpowiadało mi to, że Kate Beckinsale grała moją siostrę. Ta dziewczyna jest naprawdę cool i rozumiałyśmy się w pół słowa. Z Samem Rockwellem pracowaliśmy już kilka razy i zawsze to była wielka frajda. A co do Roberta De Niro, to po prostu nie wyobrażałam sobie, że mogłabym się do niego zwracać per „Bob”. Więc mówiłam do niego „Tatko D”. I poznawałam go coraz lepiej, równolegle do tego, jak czyniła to moja bohaterka z Frankiem.
Angielka Kate Beckinsale (Pearl Harbor, Van Helsing) zagrała Amy, pracownicę reklamy, która kryje przed Frankiem pewne ważne fakty dotyczące jej małżeństwa. – Pojawienie się ojca w jej nowoczesnym, wspaniale urządzonym domu jest dla mojej bohaterki zaskoczeniem. Bezwiednie zaczyna kręcić i wpada w spiralę kłamstw. Chce potwierdzić obraz swej osoby – pragmatycznej i odpowiedzialnej, która osiągnęła sukces na każdym polu, także materialnym. Jej rodzeństwo to przecież artyści. A ona była zawsze tą poukładaną, odpowiedzialną. Więc kłamie, by ten wizerunek nie legł w gruzach – tłumaczyła aktorka. – Robert De Niro wnosił na plan siłę i wrażliwość, które przypominały nam własnych ojców. Każdy z ekipy to potwierdzi. Mieliśmy zatem ułatwione zadanie, grając jego dzieci – dodawała. Beckinsale przeżywała na planie dodatkowy, matczyny stres. Poproszono bowiem, by jej prawdziwa córka, Lily Mo Sheen, zagrała młodą Amy. Troskliwa mama była początkowo temu przeciwna, bo uważała, że ma ona zbyt silny angielski akcent, ale latorośl przeszła pomyślnie casting. Beckinsale denerwowała się jednak, gdy córka miała zagrać pierwszą scenę u boku De Niro. To był przecież jej debiut. Ale wszystko poszło jak po maśle, co córka skomentowała: – Chciałam zagrać z kimś sławnym jak George Clooney i udało się.
Sam Rockwell (Naciągacze, Niebezpieczny umysł) zagrał Roberta, który przez lata ukrywa przed rodziną swą prawdziwą profesję – udaje kompozytora i dyrygenta, gdy w rzeczywistości jest perkusistą. – To ważna postać, także dlatego, że on pierwszy uświadamia ojcu, że ich dzieciństwo nie było idealne, zdobywa się na odwagę. Ale nie jest już w stanie powiedzieć całej prawdy o bracie, Davidzie, bo obawia się, że to mogłoby zniszczyć ojca. Ale czy czasem chronienie własnych rodziców nie posuwa się za daleko? – zastanawiał się aktor.
Murray była zachwycona grą Rockwella: – Do tej pory często nas bawił, czasem przerażał. Tym razem dostał szansę zagrania roli o wielkim ładunku wrażliwości i samoświadomości. Spisał się moim zdaniem świetnie.
Ponieważ zdecydowano się użyć kamer cyfrowych, Jones pozwolił aktorom na wiele improwizacji, nie trzeba było przecież oszczędzać taśmy. Za to selekcja materiału i montaż potrwały dłużej. Ale naprawdę było z czego wybierać. – Oglądałem materiały przez trzy tygodnie po zakończeniu zdjęć, przez bite dwanaście godzin dziennie. Musieliśmy wybrać najlepsze ujęcia, a czasem trudno się było zdecydować – mówił reżyser.