Zaskakujący, jak na standardy współczesnego Hollywoodu kryminał noir w obłędnej scenerii z niezwykle cynicznym bohaterem na pierwszym planie. 7
Jestem wielkim fanem niestety niedokończonego i jednocześnie niedoścignionego w mojej skromnej opinii telewizyjnego arcydzieła od HBO, czyli Carnivale. Jako osoba uwielbiająca klimaty cyrkowe osadzone w latach międzywojennych XX wieku z wielką niecierpliwością wyczekiwałem premiery najnowszej propozycji meksykańskiego giganta kina Guillermo del Toro. Już na wstępie mogę napisać, że jestem usatysfakcjonowany wizją filmowca, aczkolwiek wydaje mi się, że nie wycisnął z tej dojrzałej pomarańczy całego soku.
Cynicznie nastawiony do życia Stanton "Stan" Carlisle dołącza do grupy cyrkowej, gdzie rozpoczyna pracę, jako naganiacz widzów. W tym niezwykłym miejscu poznaje wyjątkową parę: widzącą przyszłość Zeenę oraz jej męża Pete'a, który niegdyś pałał się zawodem telepaty. Poznając kolejne tajemnice cyrkowej sztuki postanawia w końcu pójść na swoje wraz z lojalną Molly, z którą zaczyna łączyć go uczucie. Razem wyjeżdżają do wielkiego miasta, gdzie elity chętnie korzystają z oferowanej przez nich rozrywki. Niestety Stanton pod wpływem działania tajemniczej pani psychiatry decyduje się przyjąć zlecenie od groźnego finansowego potentata.
Jak wspomniałem na początku swojego wywodu bardzo lubię klimaty cyrkowe osadzone w latach 30. czy 40. ubiegłego wieku. Mam wrażenie, że jest to temat niezbyt eksploatowany przez filmowców, dlatego też dzieło Guillermo del Toro było przeze mnie bardzo wyczekiwane. Znając wcześniejsze dokonania Meksykanina wiedziałem mniej więcej czego mogę się spodziewać. I wiecie co? Pod względem wizualnego kunsztu del Toro dał zdecydowanie więcej, aniżeli mniej.
Jego tytułowy zaułek koszmarów naprawdę wygląda, jak ze snu, którego nigdy nie chcielibyśmy doświadczyć. Plejada nieciekawych pod względem moralnym bohaterów tylko czekających na okazję oszukania nieświadomych widzów. Wszechobecny brud, deszczowa aura i niehumanitarne metody pracy - to wszystko nadaje filmowi del Toro niezapomnianego klimatu i wciąga nas do świata pełnego obłudy, kłamstwa i zbrodni. Do momentu, w którym główny bohater jest członkiem cyrkowej grupy wszystko gra, jak należy.
Niestety Zaułek koszmarów traci na werwie w drugim akcie, kiedy Stanton "Stan" Carlisle decyduje się robić solową karierę. Brudna i deszczowa sceneria zostaje zastąpiona przez nowojorskie salony, na których bawią się tamtejsze elity. I teoretycznie jest to moment, w którym intryga zaproponowana przez del Toro powinna nabierać rozpędu. Nic z tych rzeczy - miałem nieodparte wrażenie, że właśnie wtedy tempo zaczyna spadać, a cała historia powoli wymyka się filmowcowi z rąk. Zabrakło mi pójścia bardziej po bandzie, zagłębienia się w psychikę głównego bohatera, wejścia do jego głowy i zaproponowania widzowi czegoś bardziej zaskakującego. Co prawda Meksykanin w ostatnich 20 minutach próbuje się lekko poprawić (oferuje nam nawet kilka ujęć z pogranicza kina gore!), ale finalnie i tak czułem niedosyt.
Bradley Cooper w roli głównej to zawsze gwarancja solidnie wykonanej roboty, nawet jeśli wydawać by się mogło, że ktoś pasowałby do kreacji Stantona lepiej. Przy okazji pozwolę sobie na małą dygresję i napiszę tylko, że pierwsze ujęcia, w których widzimy aktora z kapeluszem na głowie przypominają pewnego kultowego archeologa. Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie widział w Cooperze idealnego Indiany Jonesa! Wracając jednak do aktorskich popisów obsady filmu Zaułek koszmarów. Absolutnie perfekcyjny wydaje się być drugi plan, który naprawdę robi robotę. Toni Collette, Ron Perlman, David Strathairn czy wreszcie kapitalny Willem Dafoe kreują na ekranie szereg niezwykle charakterystycznych postaci, które zapadają w pamięci na dłużej. Cate Blanchett natomiast to klasa sama w sobie - ta niegasnąca gwiazda już samym głosem sprawia, że widz ma ciarki na skórze.
Zaułek koszmarów to zaskakujący, jak na standardy współczesnego Hollywoodu kryminał noir w obłędnej scenerii z niezwykle cynicznym bohaterem na pierwszym planie. I nawet, jeśli del Toro decyduje się czasami na redukcję biegu na niższy, to i tak dojeżdża bez problemu do mety. Zaułek koszmarów to najzwyczajniej w świecie dobre kino!
Nie zawiodłem się świetna rola Cate Blanchett film bardzo dobry polecam