Balthazar Blake (Nicolas Cage) jest mistrzem magii żyjącym we współczesnym Nowym Jorku. Próbuje ocalić miasto przed swoim odwiecznym wrogiem, Maximem Horvathem (Alfred Molina). Balthazar nie może tego dokonać sam, dlatego pozyskuje do współpracy Dave’a Stutlera (Jay Baruchel), z pozoru przeciętnego chłopaka mającego ukryty magiczny potencjał. Czarnoksiężnik przeprowadza swojego opornego protegowanego przez przyspieszony kurs magii. Dave będzie musiał wykrzesać z siebie całą odwagę, by przetrwać szkolenie, ocalić miasto i zdobyć ukochaną.

Goethe, Disney, Cage

Tytuł filmu i zarazem inspiracja do jego powstania pochodzą z utworu wielkiego niemieckiego poety Johanna Wolfganga von Goethe, "Uczeń czarnoksiężnika" ("Der Zauberlehrling"), ogłoszonego w roku 1797. Była to żartobliwa opowiastka o adepcie czarów, który, pod nieobecność swego mentora, stosując bez namysłu magiczne zaklęcia, w trakcie przygotowań do kąpieli wpędza się w nie lada kłopoty, z których uwalnia go dopiero mistrz. Równo sto lat później francuski kompozytor Paul Dukas na podstawie ballady Goethego stworzył niezwykle popularne scherzo symfoniczne "L'apprenti sorcier", będące przykładem utworu programowego, czyli środkami muzycznymi oddającego treść fabuły i charakteryzujące bohatera. Ta wersja "Ucznia czarnoksiężnika" została wykorzystana jako jedno z dzieł zilustrowanych w słynnym filmie animowanym Fantazja (Fantasia, 1940) wyprodukowanym przez Walta Disneya. Był to pierwszy komercyjny pełnometrażowy film wykorzystujący dźwięk stereofoniczny, który nagrano w systemie ośmiokanałowym nazwanym Fantasound. W tym wykonaniu Orkiestrą Filadelfijską kierował legendarny dyrygent Leopold Stokowski, którego do współpracy zaprosił Disney osobiście w 1937 roku. Wtedy to król animacji planował serię krótkich filmów "Silly Symphonies"; z czasem pomysł przekształcił się w pełnometrażową "Fantazję". U Disneya jako tytułowy uczeń pojawiła się Myszka Mickey. Dziś ten film uważany jest za jedno z największych artystycznych osiągnięć studia Disneya, a wielu krytyków i komentatorów uważa „Ucznia czarnoksiężnika” za najbardziej błyskotliwy i brawurowy jego fragment. Nowy, aktorski "Uczeń czarnoksiężnika" to także rodzaj hołdu dla dawnych osiągnięć, tym bardziej, że Cage jest wielkim wielbicielem klasycznych dokonań disnejowskich. Reżyser Jon Turteltaub miał nadzieję, że będzie to utwór zabawny, o prostym, jasnym przesłaniu, niepozbawiony jednak pewnej głębi. – To rzecz o przyspieszonym dojrzewaniu – tłumaczył. – O tym, że gdy wszystko przychodzi niespodziewanie łatwo, jak za pomocą magicznej różdżki właśnie, to łatwo o lekkomyślność i przeoczenia. Nicolas Cage, który jest także współproducentem filmu, tak wspominał jego genezę: – Wpadliśmy na ten pomysł z moim przyjacielem, producentem Toddem Garnerem. Od dawna miałem ochotę zanurzyć się w świat magii, a także zagrać bohatera, który ma niezwykłe moce. Rozmawiałem o tym z Toddem i już następnego dnia mieliśmy doskonale zapowiadający się projekt – "Ucznia czarnoksiężnika". Legendarny producent Jerry Bruckheimer, który już po raz siódmy współpracuje z aktorem, zareagował wręcz entuzjastycznie: – Uwielbiam świat magii, myślę, że należy go przybliżać współczesnej publiczności. Uważam, że „Uczeń...” to jedna z najważniejszych opowieści na ten temat. Nie wzbudzał wątpliwości także wybór reżysera. Cage zna doskonale Turteltauba, wspólnie uczyli się w Beverly Hills High School, a potem spotkali się na planie obu Skarbów narodów. Aktor wielokrotnie z najwyższym uznaniem wyrażał się o profesjonalnych umiejętnościach swego dawnego druha: – Myślę, że Jon jak rzadko kto potrafi łączyć elementy komediowe z dynamiczną akcją – mówił. To właśnie trio Bruckheimer–Cage–Turteltaub wspólnie stworzyło wspomniane dwa kasowe filmy z cyklu "Skarb narodów", planowana jest zresztą część trzecia. – Jestem przekonany, że to doskonały reżyser, nie tylko dlatego, że łączy go długoletnia przyjaźń i współpraca z Nikiem i ze mną, lecz także dlatego, że ma w sobie radość i entuzjazm – twierdził producent. Twórcy nowego filmu nie kryli wielkiego podziwu dla swych wspaniałych poprzedników. Wspominał Cage: – "Fantazja" to najpiękniejszy film, jaki widziałem w życiu. To był w ogóle pierwszy film, jaki rodzice pozwolili mi obejrzeć, moje wtajemniczenie w świat filmu, a także muzyki klasycznej. Myślę, że ten utwór, jak i wizyty w Disneylandzie, miały duży wpływ na moje życie i wyobraźnię. Co roku oglądam "Fantazję" i zanurzam się całkowicie w jej świecie. Choć nowy film nie jest rzecz jasna remakiem "Fantazji", reżyser nie uciekał przed tropami, które wiodły ku temu klasycznemu utworowi. Turteltaub komentował: – Ta fenomenalna ośmiominutowa część "Fantazji" była czymś, o czym cały czas pamiętaliśmy. Ale nie krępowało nas to, nie obezwładniało – przeciwnie, pobudzało twórczą inwencję. Matt Lopez (Opowieści na dobranoc z Adamem Sandlerem, Góra czarownic), młody autor, który zaczął współpracować ze studiem Disneya dzięki programowi dla scenarzystów, stworzył opowieść o uczniu college'u, Davie Stutlerze, który marzy o randce z dziewczyną o imieniu Becky. W jego życie niespodziewanie wkracza tajemniczy Balthazar Blake. Okazuje się on potężnym czarnoksiężnikiem, który chce uczynić młodego człowieka swym uczniem. – Jest to opowieść o poszukiwaniach – wyjaśniał producent. – Balthazar szukał przez całe stulecie odpowiedniego asystenta, natomiast Dave odkrywa swój potencjał. Dave jest poważnym studentem i nie chce mieć nic wspólnego z Balthazarem i jego światem. Ale ten krąży wokół niego niczym natrętna mucha i w końcu Dave ulega. Z czasem pojawia się między nimi zaufanie. Blake ufa swemu uczniowi nie tylko jako czarnoksiężnikowi, ale i w prywatnym życiu. Lopez komentował: –Największym wyzwaniem było dla nas sprawić, by widzowie zobaczyli na ekranie magię, jakiej jeszcze nie widzieli. Dave wierzy w naukę, studiuje z wielkim zapałem fizykę. Jest racjonalistą, stara się objaśniać wszystkie, nawet najbardziej niezwykłe wydarzenia, których jest świadkiem, w "naukowy" sposób. Zderzyliśmy go z Balthazarem, który postrzega wszystko w kategoriach magii. Kluczowe jest zdanie, które wypowiada Blake w rozmowie ze swym niechętnym uczniem – iż magia zamyka się w prawach fizyki, tyle że on jeszcze ich wszystkich nie zna. To sedno naszego pomysłu. Myślę, że to raczej niespodziewane rozwiązanie. Warto napomknąć, iż Lopez kończył pracę nad tekstem w budynku w Burbank Walt Disney Studios, gdzie pracowano nad "Fantazją”. Scenarzysta zauważył, że u Goethego uczeń, po swych nieodpowiedzialnych wyczynach, zostaje zdegradowany do roli stróża. Natomiast w filmie rzecz ma się całkiem inaczej. – W wierszu nigdy nie zobaczymy, jak uczeń stopniowo dojrzewa. Oraz tego, jak mistrz go uczy. To zobaczymy w naszym filmie. A jest to tym ciekawsze, że towarzyszą temu dramatyczne okoliczności. Dave musi się nauczyć w trzy dni tego, co normalnie musiałby studiować dziesięć lat – opowiadał scenarzysta. Reżyser podkreślał, że ta opowieść ma także psychologiczny podtekst i potężny komediowy potencjał: – Balthazar potrzebuje ucznia, ale wcale nie marzył o takim jak Dave. Z kolei Dave czuje wielki opór przed tym dziwacznym osobnikiem, który wdziera się w jego życie. Drażnią się nawzajem, ale w końcu zaczną współpracować. Dave to typ intelektualisty, który chce na chłodno analizować to, co mu się przydarza. Gdy znajdzie się w obcym świecie, którego istnienia nawet sobie nie wyobrażał, zaczyna odkrywać nieznane do tej pory możliwości i cechy swego charakteru. Oto więc podróż Dave'a. Scenarzyści Carlo Bernard i Doug Miro tak tłumaczyli swe zamiary: – Naszym zdaniem to klasyczna opowieść o przemianie bohatera. Dave to ktoś, kto nie wierzy w siebie. Nie wierzy też, że może dokonać czegoś znaczącego. Jest sceptyczny wobec misji ratowania świata, o której mówi mu Blake. Z czasem jednak przechodzi znaczącą ewolucję.

Hokus pokus w Arcana Cabana

Pierwsza wielka scena akcji ma miejsce w prologu filmu, w sklepie z osobliwościami Arcana Cabana prowadzonym przez Balthazara, gdzie trafia dziesięcioletni Dave i jest świadkiem pojedynku właściciela z Horvathem, zbiegłym z Grimholdu. – Grimhold to miejsce odosobnienia dla bardzo złych czarowników trzymających stronę Morgany – wyjaśniał Cage. – Horvath dąży do tego, by je otworzyć i uwolnić kolejne złe siły związane z Morganą, co z czasem mu się udaje. Ta wielce widowiskowa scena wymagała ścisłej współpracy reżysera, aktorów, scenografa, projektantów kostiumów i rzecz jasna speców od efektów specjalnych. John Nelson (trzy nominacje do Oscara, w tym za Gladiatora), odpowiadający za efekty wizualne, opowiadał: – Mamy tu cały repertuar magicznych środków, które zobaczymy w dalszym ciągu opowieści. Jest płonąca plazma, ruchome ognie, wstrząsy i wybuchy, telekineza i zawieszenie grawitacji, które wykorzystuje Balthazar, by odesłać Horvatha do więzienia. To wszystko wymagało precyzji i zespołowej pracy. Moja filozofia jest prosta: używamy efektów w scenach, które są zbyt niebezpieczne, zbyt drogie lub w sposób tradycyjny niemożliwe do realizacji. Zaczynamy od wizualnego figla, potem przechodzimy do części, która fizycznie jest możliwa i kończymy kolejnym psikusem. John Frazier (efekty specjalne) dodawał: – Oto droga, jaką lubi Jon Turteltaub, gdy kręci: uważa, że należy zrobić tyle, ile się da, w tradycyjny sposób. Dopiero potem pozwala poszaleć specjalistom od efektów komputerowych. Publiczność jest dziś wyrafinowana – nie zaakceptuje czysto mechanicznych efektów, jak w latach 60. i 70. Poza tym, jeśli przesadzimy z komputerami, film skręci w stronę kreskówki. Dlatego Jon ma rację. George Marshall Ruge, koordynator kaskaderów, komentował: –Ta pierwsza walka doskonale charakteryzuje zarówno trzech głównych bohaterów, jak i rodzaj widowiska. Moim zdaniem jest to opowieść, gdzie te osobowości są bardzo ważne. Ale mamy tu także sporo lotów w powietrzu, rozbijania ścian, walki wręcz i za pomocą magicznych mieczy. – Nie mogłem uwierzyć, że zaczęliśmy od potężnej sceny walki – wspominał Molina. – Zwykle na początku jest kilka miłych dni, gdy praca nie jest zbyt ciężka. Siadasz sobie spokojnie, wypijasz parę kaw, poznajesz wszystkich i grasz jakąś małą, miłą scenkę. A tym razem było inaczej. Niemal natychmiast znalazłem się naprzeciw Nica z różdżką w jednej ręce i mieczem w drugiej. Można powiedzieć, że przeżyłem szok, ale wszystkie mechanizmy zadziałały bezbłędnie. Ruge wspominał: – Musieliśmy wysłać na specjalnej lince Horvatha aż pod sam sufit. Mieliśmy też scenę, w której Blake i Horvath walczą i rażą się wzajemnie, jeden wpada na filar, drugi na schody. Trzeba się było skoncentrować, bo w pokoju było mało miejsca i sporo różnych urządzeń, ale się udało. – Ruge to absolutnie fantastyczny facet – mówił Molina. – Traktuje ogromną większość numerów kaskaderskich z wielką wyobraźnią, jak rodzaj choreografii. W walce sam moment kontaktu nie jest według niego najważniejszy. Istotniejsze jest to, co się dzieje przedtem i reakcja na cios. Moim zdaniem ma całkowicie rację, o czym przekonałem się, kręcąc scenę walki z Nikiem magicznym mieczem. Zachowanie mojego bohatera, pokaz siły i mocy, sposób manipulowania bronią bardzo wiele o nim mówią. Mark Hawker, inny wybitny specjalista od efektów specjalnych, opowiadał o sposobach,, jakich użyto, realizując sekwencję w Aracana Cabana: – Gdy Dave naciska przypadkowo smoczy pierścień, otwiera przejście do Grimholdu przez rozstępujące się ściany. Mieliśmy wiele rozsuwanych ścian i gumowe niebo, w które uderza Horvath. Molina opowiadał o tym, jak sprawiono, by z jego dłoni buchały płomienie: –Nałożono mi na palce nakładki z jakiegoś tworzywa z końcówkami odpornymi na ogień. A potem nałożono mi kolejne nakładki, które wyglądały dokładnie jak prawdziwe dłonie. Później podpalili mi końcówki, trwało to minutę, aż poczułem, że płoną jak urodzinowe świeczki. To bardzo stara technologia, niemalże stara jak kino. Ale wyglądała świetnie. Naprawdę dużo lepiej, niżby zrobiono to na komputerze. Dużo uciechy miał Jake Cherry, który grał młodego Dave'a: – Moja ulubiona sekwencja to ta, w której Dave rozwala wszystko, zwłaszcza wielką szklaną taflę, większą ode mnie. To naprawdę była radocha. Bardzo podobał mi się też efekt, gdy pierścień smoka „wchodzi” ma mój palec i owija się wokół niego. Ale takiego prawdziwego pierścienia nie chciałbym mieć. To dziwaczne i trochę przerażające.

Kto jest kim w świecie magii

Balthazar Blake – czarnoksiężnik, uczeń wielkiego, dobrego maga, Merlina. Blake żyje już ponad tysiąc lat. Od bardzo dawna szuka następcy i spadkobiercy niezwykłych mocy. Znajduje go w osobie dziesięciolatka, Dave'a Stutlera, którego spotyka po latach ponownie jako studenta. Blake ma niemal ojcowskie uczucia dla opornego adepta swych nauk. – Nie dziwi mnie, że usłyszawszy wszystkie te dziwne rzeczy Dave może uważać granego przeze mnie bohatera za czubka – mówił Cage.

Dave Stutler – nowojorski student fizyki, całkowicie poświęcający się nauce i skrywanemu uczuciu do dziewczyny swych marzeń, Becky. Zatwardziały racjonalista. Jako dziesięciolatek miał na palcu magiczny pierścień smoka, co oznacza niezwykłe zdolności magiczne. Po 10 latach w jego życiu ponownie pojawia się magia, tym razem na dłużej. Maxim Horvath – przeciwnik Blake'a, bardzo zły mag. Dawniej uczeń Merlina, wraz z Balthazarem i jego ukochaną Veronicą. Zszedł na złą drogę wskutek nieodwzajemnionej namiętności do tejże kobiety, która wybrała Balthazara. Horvath stał się sojusznikiem chyba jeszcze gorszej od niego Morgany, która zamordowała Merlina i wytrwale dąży do panowania nad światem i podporządkowania sobie ludzi. – To bohater z arturiańskiej tradycji, sprytny, elokwentny i śmiertelnie niebezpieczny –mówił wykonawca jego roli, Alfred Molina.

Becky Barnes – wielka miłość Dave'a, już od czasów dzieciństwa. Pełna uroku nowojorska studentka. Uzdolniona didżejka, uwielbia muzykę. Traktuje Dave'a jak przyjaciela, ale gdy zostanie wplątana w jego czarodziejskie „drugie życie”, to się zmieni.

Veronica – piękna i dobra czarodziejka. Jej szczęściem jest miłość do Blake'a, nieszczęściem – uczucie ze strony Horvatha.

Drake Stone – iluzjonista o gwiazdorskich zapędach, asystent Horvatha w starciu z Blakem. Zabawny szpaner. Największy fan samego siebie, głupkowaty, monstrualnie zadufany w sobie.

Bennett – współlokator Dave'a, także student fizyki, jego przyjaciel i powiernik, który uważa, że Dave powinien żyć prawdziwym życiem, a nie tylko naukowymi eksperymentami.

Młody Dave – dziesięciolatek zakochany beznadziejnie w koleżance z klasy, Becky, który dowiaduje się niespodziewanie, że jest czarodziejem.

Sun Lok – stronnik Morgany, chiński mag, ma swoje lata, lecz wygląda młodo. Po uwolnieniu przez Horvatha z więzienia Grimhold (magicznej matrioszki) jest naprawdę wściekły, czego rezultatem jest pojawienie się w Chinatown prawdziwego, ziejącego ogniem chińskiego smoka. Abigail Williams – niezwykle podstępna, o niewinnym wyglądzie, pojawia się w siedemnastowiecznym purytańskim stroju, w czerni i bieli. Była oskarżona w słynnym procesie czarownic z Salem. Ona jedyna była prawdziwą czarownicą. Porywa Becky na polecenie Horvatha.

Nowy Jork – pole magicznej walki

– Pomysł, by polem starcia czarnoksiężników stał się współczesny Nowy Jork, miejsce, które wiele osób zna, także z licznych filmów, wydał nam się bardzo interesujący – tłumaczył reżyser. – Nowy Jork to niezwykłe miasto, ale nowojorczycy żyją w takim pośpiechu, że często tego nie zauważają. Niedawno szedłem nowojorską ulicą, nie spiesząc się. I byłem zadziwiony ilością zachwycających i zaskakujących architektonicznych detali. Bruckheimer, który pochodzi z Detroit, też docenia wyjątkowość "Wielkiego Jabłka": – Tu są najwspanialsze restauracje, imponujące drapacze chmur i niepowtarzalne, nowojorskie tempo życia. Myślę, że jeszcze nigdy to miasto nie zyskało tak magicznego wyglądu jak w naszym filmie. Jay Baruchel, który wychował się w Montrealu, dodawał: – Nasz utwór to jeszcze jeden filmowy list miłosny skierowany do Nowego Jorku. Każdy, kto tu spędził trochę czasu, po prostu wie, że to stolica świata. W filmie, gdy pędzimy w pościgach samochodowych przez Times Square czy Sixth Avenue, robimy to naprawdę. Moja matka była pod wielkim wrażeniem, podobnie jak i inni widzowie. Zobaczyli miasto, które znają, ale jednak inne – potężne, tajemnicze. Aktora ucieszył fakt, że część sekwencji powstała w New York University. – To dla mnie miejsce o wielkim znaczeniu – mówi. – Nie udało mi się dostać do NYU Film School, choć bardzo o tym marzyłem. Kształciło się tu tak wielu wspaniałych ludzi kina. Alfred Molina (rodowity londyńczyk) też oddał honory Nowemu Jorkowi: – To niezwykle fotogeniczne miasto, które ma własny, niepowtarzalny, pulsujący rytm. By tak rzec – jest magiczne samo w sobie. Więc gdy dodaliśmy jeszcze filmową magię, powstał wzmocniony efekt. Teresa Palmer, młoda Australijka grająca Becky, przyznała szczerze: – Nie spędziłam wcześniej zbyt wiele czasu w Nowym Jorku. Ale jest tu energia, która niemal natychmiast się udziela. To miasto, gdzie sny mogą się spełnić. Czuje się to. Toby Kebbell, kolejny londyńczyk, mówił natomiast: – Nowy Jork jest, jak wiadomo, o wiele młodszy od Londynu i całkiem inny. Dzieje się tu tak wiele rzeczy, że mogą umknąć twojej uwadze, ze względu na niezwykle szybki rytm, w jakim żyje to miasto. Bojan Bazelli, pochodzący z Serbii, od lat mieszkający w USA operator (pracował między innymi przy filmach Król Nowego Jorku, Kalifornia, Lakier do włosów czy Załoga G), tak tłumaczył koncepcję filmowców wykorzystania nowojorskiej scenerii: – Nie chcieliśmy radykalnie zmieniać wyglądu miasta, to nie było naszym zamiarem; szło o to, żeby nasycić je dyskretnie naszą magiczną wizją. W prawie każdej scenie mamy tu wygrane silne kontrasty świetlne, jasności i ciemności. Oczywiście kręcenie w tak ruchliwym mieście nie było łatwe, ale udało się pomimo wszystko wykorzystać scenerię Times Square, Midtown Manhattan, Washington Square Park w Greenwich Village czy dzielnicy artystów Tribeca. Zewnętrze sklepu z osobliwościami Arcana Cabana zagrał budynek Grosvenor Building na White Street. Stacja metra przy 7th Avenue wystąpiła w scenie, w której Dave testuje swe niedawno odkryte magiczne zdolności. Wykorzystano także inne słynne nowojorskie budowle – Battery Park z posągiem Lady Liberty, Chrysler Building z charakterystycznymi gargulcami, Bryant Park Hotel przy 40. Ulicy, most Williamsburg Bridge łączący Brooklyn z Chinatown czy nowojorską katedrę św. Jana. Kręcono też w scenerii pierwszego nowojorskiego portu lotniczego Brooklyn's Ford Bennett Field (korzystali z niego tak słynni lotnicy jak legendarna Amelia Earhart czy Howard Hughes). A na Marcy Avenue nakręcono efektowną sekwencję z wilkami i ożywionymi gargulcami. Inna kluczowa scena powstała w Chinatown, w sklepie ze starociami, który odwiedzają Dave i Blake, i gdzie stara Chinka zamienia się w Horvatha. A potem rozpętuje się niezwykła magiczna walka podczas obchodów chińskiego Nowego Roku. – Jeśli myślicie o magii, powinniście zobaczyć Chinatown podczas tego święta – mówił reżyser. Na dwa tygodnie, nocą, udostępniono filmowcom Eldridge Street z widokiem na most Manhattan Bridge oraz kursujące tu stale pociągi metra. W zainscenizowanej noworocznej paradzie wzięło udział ponad 2 tysiące statystów z okolicy. – Muzyka, smok, confetti – cała ta atmosfera była niezwykle ekscytująca i mam nadzieję, że to widać na ekranie – komentował realizator. – Nie sposób nie zakochać się w swojej pracy, gdy dokoła tyle się dzieje, jest tak wiele skumulowanej energii – dodawał Baruchel. Jeszcze bardziej widowiskowe partie filmu powstały w historycznym parku na Dolnym Manhattanie, Bowling Green, gdzie ma miejsce decydująca walka pomiędzy Balthazarem i Davem a Horvathem. Bruckheimer chwalił wybór tego właśnie miejsca. – To właściwie pierwszy publiczny amerykański park, powstał zaraz po tym, gdy nowojorczycy obalili posąg angielskiego króla Jerzego. Ten krąg zieleni otoczony drapaczami chmur to wprost wymarzone miejsce dla pojedynku czarnoksiężników. W filmie park pełen jest zaklęć, ogni i niezwykłych ożywionych rzeźb, między innymi Charge Bull, powstałego w 1987 monumentu autorstwa Arturo DiModiki stojącego obecnie w okolicach Wall Street. Po słynnym krachu na giełdzie autor chciał go umieścić przed gmachem giełdy, ale nie było na to zgody, więc go przesunięto. Podczas filmowego starcia pojawia się Morgana w ciele Veroniki. – Morgana to najpotężniejsza czarodziejka, uwięziona w Grimholdzie. To tam czarodziejka Veronica, stronniczka Merlina, zmuszona jest oddać jej duszę. Co stawia Balthazara przed dylematem – jak zniszczyć Morganę, nie niszcząc ukochanej Veroniki – wyjaśniał Turteltaub.

Pomiędzy dwoma światami

Scenografka Naomi Shohan (Jestem legendą, Dzień próby, Łzy słońca), po długich dyskusjach z reżyserem, chciała uzyskać efekt "magii Manhattanu" poprzez przenikanie się dwóch światów – współczesnego budownictwa i wiktoriańskich budowli z XIX w. i przełomu wieków XIX i XX. – Idziesz ulicą, otwierasz drzwi i wkraczasz do innego, tajemniczego świata – o taki efekt nam chodziło – tłumaczyła. Oprócz autentycznych budynków wykorzystano potężne dekoracje zbudowane w Steiner Studios, znanych nowojorskich halach zdjęciowych. Szczególnie dumna była scenografka z dekoracji laboratorium. Wnętrze wzorowała na podziemnych, mało znanych szerszej publiczności miejscach w Nowym Jorku – podziemiach ratusza oraz najsłynniejszym nowojorskim dworcu: Grand Central Station. Dużo radości sprawiła jej też praca nad sklepem Arcana Cabana, którego wygląd nawiązywał do wspomnianej wyżej ulubionej przez nią epoki, a którego wnętrze zapełniły osobliwości gromadzone przez stulecia. Znalazły się tu szkielety, sztuczne kończyny, stare kapelusze, lalki i wiele innych najdziwniejszych przedmiotów. Dużo uwagi poświęcono też siedzibie czarnoksiężnika Drake'a Stone'a, narcystycznego bufona i iluzjonisty. Wnętrze jego apartamentu wypełniają pamiątki mówiące o jego działalności w tej dziedzinie – malowidła w stylu japońskim, model gilotyny, książki, plakaty, a nawet gra wideo poświęcona jego wyczynom. Przekształcono też dziedziniec budynku Cunard Building wzniesionego w 1819 roku w... targ w Kalkucie z roku 1847. Zagościło tu dwustu statystów, byk, małpy i kozły. Sporządzono też potężną księgę z zaklęciami zwaną „Encantus” (i jej dużo lżejszą kopię potrzebną do niektórych scen), którą Blake daje swemu uczniowi. Każda strona (a było ich 1500) była ręcznie pisana i iluminowana. Z tego Shohan była szczególnie zadowolona. Za kostiumy odpowiadał Michael Kaplan (Flashdance, Armageddon). Tak mówił o swojej pracy: – Blake jest tajemniczą, choć pozytywną postacią. Wymyśliłem dla niego uniform czarnoksiężnika, w którym występuje cały czas: czarny, skórzany płaszcz, ozdobiony sporą liczbą amuletów z różnych epok i okresów jego działalności. Na każdym palcu ma magiczny pierścień, w tym ten najcenniejszy, pierścień Merlina z unikatowym zielonym diamentem. Nie chcieliśmy, żeby Nic wyglądał jak kosmita. Raczej jak trochę bardziej ekscentryczny nowojorski ekscentryk. Jeśli chodzi o Dave'a, to widać, że bardziej interesuje go nauka niż modne ubiory. Ma wygodne dżinsy i t-shirty, które rzadko zmienia. Becky jest rzecz jasna o wiele bardziej elegancka, choć w studenckim stylu. Jeśli chodzi o stroje Horvatha, odznaczają się bardzo dobrym gustem i jeszcze dalej posuniętą elegancją, utrzymaną w stylu lat 20. XX wieku, czyli okresu, w którym był uwięziony w Matrioszce. Najwięcej radości sprawił mi Stone – wygląda jak połączenie iluzjonisty z Las Vegas i gwiazdy rocka, w butach na wysokich obcasach, z tatuażami, w obcisłych spodniach. Jeśli chodzi o Veronicę, to chodziło nam o to, by pokazać wyraźnie, że jest opętana przez Morganę.

Pościgi nowej generacji

– Mieliśmy wielką magiczną scenę pościgu samochodowego w scenerii Manhattanu – mówił reżyser. – To film Jerry'ego Bruckheimera, więc musi być samochodowa gonitwa. Podpisujesz papier: „Tak, sir, zrobię pościg” – żartował. Producent deklarował: – Chcieliśmy zrobić coś jeszcze bardziej efektownego niż zrobił Jon, kręcąc w Londynie sekwencję samochodowej gonitwy w drugiej części Skarbu narodów. Po prostu pokazać coś, czego na ekranie jeszcze nie było. Cage komentował: – Mamy tu wiele magicznych elementów, więc nie obowiązywały nas normalne fizyczne ograniczenia. Turteltaub opowiadał: – Myśleliśmy, co może się stać, jeśli ścigają się czarnoksiężnicy. Na przykład, co uczynić, jeśli samochód, który ścigasz, zamienia się z wolnej ciężarówki w szybkie ferrari, a potem z ferrari w potężną śmieciarkę, która chce cię zmiażdżyć? Pościg zaczyna się, gdy Balthazar i Dave jadą Rolls-Roycem Phantomem z 1935 roku, nawiasem mówiąc własnością Cage'a, który jest pasjonatem starych samochodów i ich kolekcjonerem. Dan Dietrich, który sprawował pieczę nad tym autem podczas produkcji filmu mówił: – Większość wozów tej marki jest unikatowa, ponieważ były produkowane przez rzemieślników angielskich w krótkich seriach. Phantoma wyprodukowano dwa tysiące egzemplarzy i tylko 19 typu coupe, a taki mieliśmy w filmie. Zwykły Phantom kosztował wówczas tyle, co porządny dom, a żeby kupić model coupe musiałeś być naprawdę bogaty. Kupowało się silnik i podwozie, nadwozie wykonywano u konkretnego rzemieślnika. W tym przypadku zrobiono je w Montrealu. Oryginalny Phantom nie wystąpił zatem w niebezpiecznych scenach, zbudowano jego specjalną replikę, która powstała w sześć tygodni. Przez trzy tygodnie dwie ekipy kręciły nocami sceny pościgu, w trakcie którego Rolls przekształca się w nowoczesnego Mercedesa Mclarena, a potem (przypadkowo) w Pinto, rocznik 1976. Natomiast Horvath zaczyna gonitwę w Mercedesie GL500, kontynuuje ją w żółtej nowojorskiej taksówce, następnie w Ferrari F30, a w końcu w śmieciarce. Jay Baruchel był uradowany: – To była niezła jazda! Ścigaliśmy się w najbardziej seksownych samochodach środkiem Manhattanu! To było coś! Nocą, by ułatwić ekipie bezpieczną pracę, zamykano częściowo ruch w obrębie dziesięciu kwartałów, w tym w rejonie Times Square i Sixth Avenue.

Tropem "Fantazji"

W swym podziemnym laboratorium Dave, spiesząc się na randkę z Becky, na którą czekał długie lata, łamie pierwszą zasadę magii, mówiącą, że nie może być ona wykorzystywana do osobistych celów. Manipuluje szczotkami, wiadrami i gąbkami, co ma katastrofalne skutki. Ta scena jest bezpośrednim hołdem dla "Ucznia czarnoksiężnika" z disnejowskiej Fantazji. – Musieliśmy być bardzo ostrożni – zauważył Bruckheimer. – Przecież to jedno z najwybitniejszych dokonań studia Disneya. Nasza adaptacja nie mogła zrujnować magii oryginału, ale musiała stać się dla niej hołdem, pełnym nowej magii. Reżyser dodawał: – Chcieliśmy zachować ducha oryginału, wykorzystać nowe możliwości techniczne, a całą rzecz uwspółcześnić. Ale bez popełniania jakże częstego błędu – skrępowania wiernością i uznaniem dla dzieła poprzedników. Dużym nakładem sił i środków stworzyliśmy naszą wersję, będącą wypadkową wiersza Goethego, muzyki Dukasa i wspaniałej animacji Disneya. Jay Baruchel tak komentował swój udział w tej sekwencji: – To prawdziwy zaszczyt pójść w ślady Myszki Mickey. Tym bardziej, że dorastałem, oglądając nieraz tę słynną scenę. Kluczem dla mnie była ciekawość mojego bohatera. To stara historia. Czyż Adam i Ewa nie zjedli, pomimo ostrzeżeń, pewnego niebezpiecznego jabłka? To samo czyni nasz bohater. Chce uzyskać szybko rezultat, idąc na skróty. I płaci za to. Adaptacji muzyki Dukasa dokonał słynny kompozytor i producent Trevor Rabin, a na planie podczas pracy nad tą sekwencją grano klasyczną wersję z 1940 roku. Nie tylko ze względu na jej niepowtarzalny klimat, ale także dlatego, że doskonale dyktowała rytm pracy. Nowa wersja zawiera też szereg doskonale czytelnych, wizualnych nawiązań do oryginału. Naomi Shohan, pracująca nad scenografią, celowo podkreślała te pokrewieństwa, zwłaszcza w wyglądzie laboratorium, które przypomina wyraźnie scenerię średniowiecznego zamku z animowanej wersji. Starannie przygotowano też efekty pirotechniczne i wodne, które były niezbędne podczas skomplikowanej realizacji tego fragmentu filmu. Skonstruowano niezwykle wyrafinowany system tłoczących wodę pomp, by uzyskać efekt błyskawicznego zatapiania laboratorium. Reżyser komentował: – Ta partia filmu była tak ważna, ponieważ przemawiała wyłącznie za pomocą obrazu, a nie dialogu. A poza tym naszą ambicją było, by odnosiła się do akcji, a nie była tylko bardzo efektownym wtrętem. John Nelson wspominał: – W dzieciństwie oglądałem ten film Disneya chyba dziesiątki razy, zawsze bez znużenia. Naszym zamiarem było, aby o naszej wersji można było z czasem powiedzieć to samo. To trudna kombinacja tradycyjnych technik i efektów komputerowych oraz „green screen”. Najtrudniejsze było zgrać zachowanie naszych wygenerowanych w komputerze mioteł i kubłów z prawdziwą wodą, której mieliśmy tak wiele. Sposobem na prawdziwe ożywienie tych sprzętów byli kaskaderzy ubrani w zielone kostiumy z lycry, którzy wykonywali konieczne ewolucje rekwizytami.

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Proszę czekać…