Opinia po pierwszych dwóch odcinkach serialu "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy". 3

Ten dzień wreszcie nadszedł. Po epicko nieciekawej i słabej kampanii promocyjnej serialu, Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy zadebiutował dzisiaj na platformie Amazona - Prime Video. Użytkownicy mogą obejrzeć pierwsze dwa epizody wyczekiwanej premiery i rozpocząć powoli ocenianie wizji amerykańskiego giganta streamingowego. Niestety sam serial podobnie, jak promocyjna machina wydają się być pomyłkami nie z tego świata.

Już sam pomysł wyjściowy tej historii jest strasznie głupi. Śródziemie musi borykać się z wielką wojną, w której Sauron wysłany przez Morgotha toczy boje z elfami oraz ich sprzymierzeńcami. Ten pierwszy wspierany jest przez niezliczone zastępy orków, które cały czas powiększają swoją liczebność i są na dobrej drodze ku zwycięstwu. Nagle ni stąd, ni zowąd Sauron postanawia się wycofać na wieki i w Śródziemiu zapanowuje względny pokój. Galadriela, która straciła brata w wojnie z siłami Morgotha nie ma jednak zamiaru zaprzestać pościgu za Sauronem ponieważ nie wierzy w jego odejście.

Od najdroższego serialu w historii telewizji oraz streamingu oczekiwałbym, że jakaś część tego ogromnego budżetu zostanie przeznaczona na zatrudnienie odpowiednich scenarzystów. Najwidoczniej w Amazonie zapomnieli o tym, że oprócz strony wizualnej produkcji liczy się też jej treść. A ta w nowym Władcy Pierścieni jest po prostu tragiczna. Rozumiem, że dwa pierwsze odcinki są wprowadzeniem do przygody, która ma trwać przez kilka sezonów, ale jeśli twórcom przez ponad dwie godziny nie udaje się zaprezentować nic ciekawego na ekranie, to mamy naprawdę spory problem.

Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy pod względem scenariuszowym przegrywa na jeszcze jednym poziomie. Serial Amazona może pochwalić się najbardziej nadętymi, pompatycznymi i fatalnymi dialogami, jakie dane mi było usłyszeć... kiedykolwiek. W połączeniu z poważnymi niczym śmierć i podatki aktorami dostajemy kuriozalny miszmasz, który nie wiadomo czy brać na serio, czy może twórcy robią sobie z nas żarty. Do tego dochodzi wszechobecna ekspozycja, przy której filmy Christophera Nolana wydają się być wyżynami scenopisarstwa.

Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy to także absurdalnie zły casting. Morfydd Clark, którą uważam za znakomitą aktorkę zostaje całkowicie zmarnowana przez bohaterkę jaką przyszło jej portretować - już pal licho, że jej postać nijak ma się do prawdziwej książkowej Galadrieli. Nie miałbym z tym problemów, gdybym otrzymał jakiś fajny zamiennik, ale zamiast tego w trakcie oglądania można odnieść wrażenie, że jest napuszoną i przemądrzałą paniusią z mieczem. W zasadzie mógłbym wymieniać każdego z aktorów i aktorek po kolei, ponieważ nie ma na ten moment w serialu ani jednej postaci, którą mógłby darzyć jakąś sympatią lub jej kibicować. Wszyscy są albo pretensjonalnymi dupkami albo irytującym comic reliefami. Brawo Amazon!

Nie chce wyjść na kogoś kto tylko krytykuje i nie dostrzega pozytywów. Zgodzę się, że Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy zachwyca swoich rozmachem. Widać wielkie pieniądze przeznaczone na realizację serialu - efekty specjalne są dopracowane i można odnieść wrażenie, że obcuje się z kinowym widowiskiem, kostiumy są ładne, nie wyglądają tanio, podobnie zresztą, jak scenografia. Do plusów mogę zaliczyć również muzykę skomponowaną przez Beara McCreary'ego. Czuć w jego kompozycjach inspiracje arcydziełem Howarda Shore'a i można odnieść momentami wrażenie, że słucha się jakichś niepublikowanych utworów z oryginalnej trylogii Petera Jacksona.

Ogromny budżet przeznaczony na produkcję serialu niestety nie przysłoni wszechobecnej nudy i marności scenariusza. Przed wyruszeniem w podroż trzeba było najpierw zatrudnić odpowiednich scenarzystów. Nie skreślam całkowicie Pierścieni Władzy, ponieważ w tym świecie drzemie zbyt duży potencjał, a sama realizacja wydaje się być na najwyższym poziomie. Chciałbym wierzyć w to, że twórcom uda się w kolejnych epizodach poprawić jakość tej historii. Na razie jestem jednak na nie!