Reżyser dokładnie wie, jak pokierować kamerą, preferując ścisłe zbliżenia, abyśmy mogli w pełni korzystać z oddziaływania wzajemnych spojrzeń i mieć swój współudział w czymś niezwykle intymnym. 7
Przejmujący dramat Filippo Meneghettiego udowadnia, że coming out - niezależnie od wieku - bywa trudnym i rodzącym wiele traum wyzwaniem. W dziele pt. "My dwie" Barbara Sukowa (Nina) i Martine Chevallier (Mado) powołują do życia niezapomniany portret pary lesbijek, których romans wciąż żarzy się intensywnym płomieniem, a wzajemne oddanie jest prawdziwie ekscytujące. Nina, która przeprowadziła się z Niemiec do Francji, by zestarzeć się u boku ukochanej Mado, jest pewna, że w dzisiejszych czasach nikogo nie obchodzi los "dwóch starych lesb". Niefortunnie, na drodze do upublicznienia ich związku i zapoczątkowania wspólnej idylli pojawi się kilka poważnych przeszkód, między innymi to, że Mado nigdy nie zdążyła powiedzieć swojemu dorosłemu synowi i córce, że szaleńczo kocha kobietę.
Festiwale LGBTQ powitały film pt. "My dwie" z otwartymi ramionami choć trzeba przyznać, że jego potencjał jest szerszy niż jakakolwiek stosunkowo wąska grupa demograficzna. Tak przekonująco oddany na ekranie romans to prawdziwa rzadkość. Niesamowicie zręczny debiut fabularny reżysera Filippo Meneghettiego powinien być powodem do świętowania wśród wielu związanych z kulturą środowisk. Kiedy zastanowisz się bowiem, jak łatwo ta opowieść o tajemnicach i kłamstwach mogła przekształcić się w miałki melodramat, Meneghetti, który wcześniej reżyserował tylko krótkie metraże, zyskuje ode mnie duży plus za unikanie stereotypów. "My dwie" to wielkomiejskie kino arthousowe, nie tylko ze względu na tematykę, ale także dlatego, że chwalebny brak melodramatu może chwilami sprawić, że film będzie nieco chłodny w dotyku. Fakt ten wraz ze sporadycznie schematycznym rozwojem fabuły - kiedy padają argumenty, że miłość jest w stanie nie tylko przetrwać tragedię, ale także zostać przez nią wzmocniona – w obliczu całego wachlarza zalet filmu, są w pełni wybaczalne. Bowiem scenariusz Meneghettiego, napisany z pomocą Malysone Bovorasmy i Florence Vignon, zręcznie dodaje warstwy tematycznej złożoności, które wykraczają poza owe łatwe, choć wzruszające pojęcie.
Córka Mado, Anne (Lea Drucker, doskonała), rozwiedziona fryzjerka i matka młodego, bystrego chłopca, od zawsze zakładała, że jej matka tak bardzo kochała ojca, że nawet nie pomyślała o nawiązaniu nowej relacji po jego śmierci. Dokładne kalkulacje pozostają niejasne, lecz jeśli Mado nie powiedziała Anne i jej bratu o Ninie przez ostatnie dwie dekady, nic dziwnego, że pozornie jest to dla niej bariera nie do pokonania. W rodzinnym kręgu Nina jest po prostu miłą emerytowaną kobietą z zagranicy, której lokum znajduje się naprzeciwko szanowanej wdowy i kochającej babci Mado. Są jedynymi lokatorkami na tym piętrze, lecz kto by podejrzewał, że każdego dnia kursują pomiędzy dwoma progami mieszkań żeby wpaść sobie w ramiona, a ich nieskrępowane starsze ciała zestrajają się ze sobą wzajemną pasją? Kiedy zdrowie Mado gwałtownie się pogarsza, tajemnica staje się poważnym problemem. Dlaczego właściwie sąsiadka z naprzeciwka tak bardzo chce pomóc? Nina oczywiście ma klucz i zaczyna igrać się ogniem, gdy Mado zostaje przydzielona opiekunka. Możemy doświadczyć tu mnóstwo napięcia i arogancji ze strony otoczenia. Rezultatem stał się wspaniały portret tęsknoty i miłości w spojrzeniach i gestach. Fakt, że związek między dwiema głównymi bohaterkami trwa już na emeryturze, sprawia, że film jest jeszcze bardziej kameralny i przełomowy.
Podtrzymywanie kłamstwa, zwłaszcza takiego, które pogłębia się wraz z upływem czasu, może odciskać piętno nie tylko na ludzkiej psychice, ale również na jego fizyczności. Niezdolność Mado do uwolnienia się od brzemienia własnego sekretu, wraz z wybuchowo gniewną reakcją Niny, prowadzi do wyniszczającego udaru, który uniemożliwia jej poruszanie się oraz mówienie. Reżyser zaskakuje nas odważną decyzją o usytuowaniu ciężaru drugiej połowy filmu na ramionach Niny. Ponieważ Mado nie może się ruszać ani mówić, film staje się jej osobistym performance’m. Sukowa nie emanuje zbytnim ciepłem, co tłumaczy nasze sporadyczne poczucie emocjonalnego wycofania, ale to wciąż bardzo rzetelny występ, który wiele od niej wymaga. Jeśli chodzi o Chevallier, to w pełni wykorzystuje ona ograniczoną mobilność Mado. Tak subtelne zmiany w jej wyrazistych oczach i ustach dowodzą, że Mado, ku jej wielkiej frustracji, wie, co się wokół niej dzieje, ale nic nie może na to poradzić. Jej występ na swój sposób jest głęboko odczuwalny i przejmujący.
Meneghetti dokładnie wie, jak pokierować kamerą, preferując ścisłe zbliżenia, abyśmy mogli w pełni korzystać z oddziaływania wzajemnych spojrzeń i mieć swój współudział w czymś niezwykle intymnym. Coś tak zwyczajnego, jak sposób, w jaki stopy bohaterek przemierzają przestrzeń podczas wspólnego tańca, mówi wiele. Złe lub niezręczne wiadomości są przekazywane za pomocą przebiegłego mistrzostwa wizualnego, które niekiedy zupełnie eliminuje potrzebę dialogu. Zalesiony park miejski ze ścieżką w pobliżu rzeki staje się centrum tej przejmującej historii miłosnej z humorystycznymi akcentami, połączonej ze znakomitym thrillerem. Pięknie wykonany i perfekcyjnie obsadzony film porusza wiele wątków - od podtrzymywania pozorów w rodzinnych kręgach i dynamicznych relacji pomiędzy jej członkami, po swoistą krytykę domów spokojnej starości, które niekiedy zbyt intensywnie leczą mieszkańców. "My dwie" to jednak przede wszystkim wstrząsający obraz walki ze społecznymi ograniczeniami oraz o bezsilności wobec formalizmów, w obliczu których 20-letni związek może okazać się pozbawiony wszelkich praw.
nie złe kino