Z Russelem i Hawn na czele jedno jest pewne: Państwo Mikołajowie jeszcze nigdy nie byli tak fajni! 5
W tym sezonie Hollywood planuje zasypać nas produkcjami, które emanują świątecznym duchem. Na szczęście właśnie tego potrzebujemy, aby wyrwać się z pandemicznej depresji. „Kronika świąteczna 2” to kontynuacji hitu z 2018 roku, w którym w roli Świętego Mikołaja wystąpił znakomity Kurt Russell. Jeszcze zanim miliony widzów uczyniły pierwszą część jednym z najbardziej udanych i chętnie oglądanych filmów w historii, za „Kroniką świąteczną” Claya Kaytisa kryła się magia – a to za sprawą odtwórcy głównej roli, który okazał się inspirującym i pełnym energii wyborem oraz stojącej u jego boku Pani Mikołajowej, Goldie Hawn (życiowej partnerki i wielkiej miłości Russela już od 37 lat). Chemia na linii Russell-Hawn, której nie brakuje w świątecznym sequelu, jest po prostu tym, czego potrzebuje film, kiedy zbyt wiele stereotypów grozi zejściu z właściwego kursu.
Musisz wiedzieć - tak jakbyś jeszcze nie odgadł - że Boże Narodzenie znów jest zagrożone. Dwa lata po wydarzeniach z pierwszej części, Kate Pierce (Darby Camp) jest oburzona pomysłem spędzenia Świąt w Cancoon w Meksyku w towarzystwie nowo odkrytej miłości swojej matki, rodzonego brata oraz przyszłego brata przyrodniego Jacka (Jazhir Bruno). Kiedy rozżalona dziewczyna postanawia wydostać się z wakacyjnego ośrodka, wraz z Jackiem stają się pionkami w złowrogim planie przebiegłego elfa Belsnickela (Julian Dennison), który chce zrujnować Boże Narodzenie raz na zawsze. Para młodych bohaterów za pomocą portalu trafia na Biegun Północny, aby tam pomóc Świętemu Mikołajowi i Pani Mikołajowej - po prostu dlatego, że, jak to ujęli, Boże Narodzenie musi trwać.
Fabuła filmu jest przewidywalna, lecz chwała Chrisowi Columbusowi, autorowi komedii z serii „Kevin sam w domu” oraz dwóch pierwszych części „Harry'ego Pottera”, za to, że wprowadził do filmu mnóstwo niesamowitych i olśniewających atrakcji wizualnych. Teraz, gdy za kamerą stoi doświadczony reżyser, ta świąteczna historia staje się znacznie bardziej ambitna zarówno pod względem fabuły, jak i efektów graficznych. Końcowy efekt jest jednak prawie taki sam – to dość przeciętna zimowa eskapada wzmocniona przez energię Russella i imponujący poziom detali i scenariuszowego bogactwa. Znajdziemy tu wzruszające i oryginalne spojrzenie na pochodzenie Świętego Mikołaja w Azji Mniejszej oraz kilka innych smaczków z jego bogatej historii. Wioska na Biegunie Północnym jest również pełna zgrabnych, humorystycznych dodatków, takich jak elficki dubbing świątecznego hitu „To wspaniałe życie”. Cała wioska jest tak piękna i kolorowa, jak można sobie wyobrazić, choć być może z odrobiną zbyt dużej ilości CGI, ale nie na tyle, aby czuć się całkowicie odrealnionym.
Najsłabszymi elementami pierwszej części były postacie i dialogi. Niestety to się nie zmieniło. Początkowe sekwencje są przesiąknięte tym miernym dialogowym trendem, który w gruncie rzeczy utrzymuje się przez cały czas, jednak w późniejszych etapach historii, staję się nieco bardziej wybaczalny. Odtwórca roli małego Jacka, Jazhir Bruno, swoim występem potrafi skraść serca, mimo to nie można się powstrzymać od odliczania minut, aż Russell ponownie przejmie stery. Trzeba przyznać, że robi to genialnie, konsekwentnie podnosząc poziom rozrywki, czego kulminacja następuje w duecie z Darlene Love w musicalowej scenie na lotnisku. Hawn ma również więcej czasu, by zabłysnąć jako Pani Mikołajowa, chociaż biorąc pod uwagę wspaniałą, ekranową relację męża i żony, szkoda, że przestrzeń na ich wzajemne interakcję nie została jeszcze bardziej rozbudowana.
"Kronika świąteczna 2" stawia bardziej na szykowny spektakl niż natchniony pomysł, który sprawił, że oryginał był tak wyjątkowy. Podstawowe przesłanie o istocie pielęgnowania rodzinnych więzi, po tym, co pociągnął za sobą rok 2020, wydaje się szczególnie krzepiące, choć duch Bożego Narodzenia i historia, która się za nim kryje, jest tutaj traktowana znacznie bardziej dosłownie. W efekcie, mamy do czynienia z tworem dość zagraconym i stawiającym raczej na niezawodność i bezpieczeństwo w prezentowaniu treści. Chwilami brak tu odwagi i wyobraźni, a film jawi się jako połączenie przypadkowych wątków fabularnych, ale po co zaciekle krytykować pomysł, który chce tylko zapewnić świąteczną zabawę całej rodzinie. Z Russelem i Hawn na czele jedno jest pewne: Państwo Mikołajowie jeszcze nigdy nie byli tak fajni!
Druga część też fajna