"Chciałbym zwymiotować Izrael w twarz ministra kultury!" – wykrzykuje w pewnym momencie bohater Kolana Ahed i tym zaiste jest film Lapida: opowieścią płynącą prosto z trzewi. Cielesną, nieomal fizjologiczną, z gorączkowym, konwulsyjnym rytmem naśladującym stan bohatera, który z każdą minutą coraz bardziej się nakręca w swojej wściekłości, gotów nie tylko rozbić zabawę, jaką urządzono na jego cześć, ale i od środka roztrzaskać ekran. Jego nieustanny monolog impetem i temperaturą przypomina rap, choć krzykliwa powierzchnia politycznego manifestu kryje dużo subtelniejsze uczucia, które mężczyzna z furią zagłusza. Y. jest reżyserem, który przyjeżdża do pustynnej izraelskiej osady, zaproszony na pokaz i dyskusję przez Yahalom, młodą, ambitną przedstawicielkę prawicowego ministra kultury. Współpraca kręcącego politycznie zaangażowane kino artysty i urzędniczki układa się zaskakująco sympatycznie – do momentu gdy kobieta podsuwa Y do podpisania pewien dokument. Spirala złości nakręca się coraz szybciej, rozmowa tych dwojga zamienia się w raperski slam zmierzający do wybuchowego finału.

Oczekujące treści

Brak oczekujących aktualizacji dla tej strony, dodaj aktualizację.

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…