Koniec złego wykorzystywania 3D? 2
Od jakiegoś czasu istnieje dość przesadny boom na technologię 3D w kinach. Producenci zaczęli traktować ją jak dojną krowę – byli "zmuszeni" do tego, by każdy film w taki czy inny sposób był w 3D, bo tak trzeba.
To pociągnęło za sobą wiele produkcji, które po prostu źle wykorzystywały technologie, dając parę "bajerów", a żądając za to wyższej ceny biletów.
Avatar
Wszystko zaczęło się od Avatara, który został uznany za pierwszy prawdziwy film 3D, kręcony w tej technologii. Zyski z 3D tego obrazu sięgały 82%. Na pewno marketing szeptany mówiący o tym, że ten film należy zobaczyć tylko w tej technologii pomógł. O to właśnie chodzi, obraz robiony pod 3D i dzięki temu w kinie widz nie czuł się zawiedziony.
Potem było już tylko gorzej. Marzec to premiera dwóch pierwszych "koszmarów" trójwymiaru – Alicji w Krainie Czarów i Starcia Tytanów. Oba zebrały cięgi za fatalne wykorzystanie technologii. Recenzje były miażdżące, a zyski z 3D mniejsze niż u Avatara – Alicja miała 66 %, a Starcie Tytanów zaledwie 52 % całego zarobku. W między czasie pojawiła się animacja Jak wytresować smoka, która osiągnęła również 66%
Spadek jest wyraźny i ciągły – przy Toy Story 3 wynosi to już 60 %, a przy również zmiażdżonym przez krytykę Ostatnim Władcy Wiatru 55% i niedawny hit Jak ukraść Księżyc już ledwo 45%.
Toy Story 3
Co jest przyczyną spadku?
Na pewno to, że obecnie rynek jest przesycony filmami w trójwymiarze, które dodatkowo zbierają słabe recenzję za 3D. Większość filmów jest konwertowana przez co widz, jak ma możliwość, woli udać się na pokaz 2D niż wydawać więcej, a mieć słaby efekt. Ceny biletów na filmy familijne również odgrywają rolę. Jak cała rodzina chce iść na film animowany, woli zaoszczędzić i pójść na seans 2D. Ostatnio studio musiało zainterweniować, gdy w Nowym Jorku za seans Shreka Forever jedno kino żądało 20 dolarów. Kazano szybko cenę zmniejszyć, by widzów nie odstraszała.
Największym problemem jest sama technologia i z całą pewnością jej wykorzystywanie i nadmiar. Wszyscy chcą mieć hit w 3D i robią to na szybko, nie dopracowując, a widz ma dość "półproduktów". Od czasu Avatara nie było filmu 3D z prawdziwego zdarzenia, kręconego w tej technologii, więc po co mają widzowie chodzić na coś, gdzie nie będą mogli w pełni przeżyć doświadczenia danego przez trójwymiar?
Problem jest także czysto technologiczny. Film pokazywany w 3D jest ciemniejszy niż 2D. Strata świata wynosi nawet 80% (w przypadku konwersji). Mówi się, że nadzieją jest technologia laserowa, która niestety wywołuje przerażenie szefów kin. Będą musieli wówczas wydać majątek na zmiany sprzętu.
Ostatni Władca Wiatru
Wszystko jednak rozchodzi się o nadużycie technologii. Gdyby filmów 3D było mniej i były dopracowywane jak wspomniany Avatar, widzowie mogliby spokojnie cieszyć się z pełnego przeżycia trójwymiaru. A tak mamy koszmary w postaci Alicji w Krainie Czarów, Starcia Tytanów i Ostatniego Władcy Wiatru, które odstraszają. Kto raz widział niedopracowaną konwersję, ten wie, że drugi raz na to nie pójdzie.
Może to wszystko doprowadzi do unormowania wykorzystywania 3D. Filmy będą od razu kręcone w tej technologii, a jak nie, to konwersja będzie przebiegać odpowiednio czyli trwać od 6 do 12 miesięcy, a nie 8 tygodni na kolanie.
A jak Wy myślicie?
Teraz wszystko musie mieć w nazwie "3D" albo "HD".
Niedawno widziałem w sklepie zwykłe buty które miały obok nazwy producenta HD.
Producenci kują żelazo póki gorące. Za niedługo to trójwymiarowe żelazo w rozdzielczości HD ostygnie, a my będziemy cieszyć się dopracowanymi produkcjami.