RECENZJA: Dzieciństwo wodza 0

Przejmująca opowieść o narodzinach zła, która, pomimo stonowanej i urzekającej formy, wpada we własne sidła symbolicznego przedstawiania. Brady Corbet debiutuje w wyjątkowo przemyślanej i dopieszczonej formie. Pokazuje obrazy niczym dzieła malarskie, tworzy zamkniętą opowieść, która przekonuje w warstwie wizualnej, ale irytuje w nadmiernym uproszczeniu mechanizmów kształtowania osobowości autorytarnej.

Dzieciństwo wodza rozpoczyna się dokumentalną sekwencją ujęć z zakończenia I wojny światowej. Corbet nie plasuje się po żadnej ze stron. Pokazuje ludzi, którzy z radością wiwatują na część zwycięzców, jak i wielkich przegranych. Wojna poturbowała wszystkich, lecz teraz nastał czas odbudowy i tworzenia nowego porządku. W podupadłej francuskiej willi zamieszkuje Amerykanin wraz ze swoją rodziną, który przybył do Europy, by pomóc w tworzeniu postanowień traktatu wersalskiego. Surowy dyplomata, którego ciągle nie ma w domu, bardziej jest zainteresowany wytyczaniem granic nowego świata niż wychowaniem syna. Prescott (Tom Sweet) oderwany od znanej rzeczywistości zaczyna testować granice rodzicielskich wymagań i niepożądanych zachowań.

Reżyser pokazuje wyjątkowo bystrego chłopca, który zanurzony w autonomicznym świecie bada możliwości stanowienia własnych praw i kreowania dziecięcej rzeczywistości. Prescott terroryzuje rodzinę przez swoje wybuchy gniewu. Corbet dzieli opowieść na rozdziały, w który chłopiec powoli dekonstruuje zastany porządek: odrzucenie wiary i Kościoła, bunt przeciwko autorytetom, odkrywanie cielesności i przekraczanie jej granic, a przede wszystkim powolne zyskiwanie władzy nad pozostałymi mieszkańcami domu. Chłopak potrafi korzystać ze słabości otoczenia, kwestionuje ideały i mocuje się z rzeczywistością. Duża powściągliwość debiutującego Toma Sweeta, który potrafi wyważyć anielską powierzchowność z demonicznymi pragnieniami, doskonale komponuje się z rozedrganiem Bérénice Bejo.

Film wodzi widza za nos. Corbet z wprawą rozgrywa nastroje, w czym pomaga mu muzyka Scotta Walkera. Kompozytor niezbyt często ilustruje filmowe obrazy, a tutaj pokazał, jak idealnym nośnikiem nastroju są dźwięki wygrywane w tle. Momentami sugeruje grozę, napięcie, niepokój przed nieznanym, przywodząc na myśli dobrze skrojony thriller.

Dzieciństwo wodza to ciekawa forma z jasnymi tezami, która denerwuje zbytnim uproszczeniem i tanim symbolizmem. Narodziny zła w powojennej Europie zostają wyjaśnione rodzicielskimi przewinieniami, czyli, w szerokim rozumieniu, społeczną powściągliwością i nieporadnością wobec buntowniczych jednostek. Wódz został ukształtowany bez matczynej miłości, jasnych granic ze zbytnią pobłażliwością. Seria klisz składa się na jednowymiarowy obraz całości. Mimo wszystko to wciąż intrygujący debiut filmowy.

Moja ocena: 6/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…