Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Recenzja: Nieznajoma dziewczyna 0

Bohaterstwo to może być rytuał codzienny, a za dekoracje służą jej okoliczności rzeczywistości nijakiej, a bohaterowie zamiast specjalnych strojów, mają zmęczone twarze i introwertyczne usposobienie. Bracia Dardenne kolejny raz podglądają życie w wersji niepoprawionej, wyświęcają cnoty bez podniesionego głosu i mówią o godności jako rzeczy najważniejszej bez wykrzykników. Nie wychylają się i to jest ich metodą, ale też jakością zaniżającą – to zaczyna być kino, w którym niby coś dzieje. Patronowanie ludziom czynu i pozytywizmu współczesnego, a nie efekciarstwa kinowego jest szlachetne, tylko w tym przypadku po prostu wyeksponowane bez krwi i kości, a Nieznajomej Dziewczynie bardzo brakuje tlenu.

Naszą bohaterką jest młoda pani doktor na praktyce. Nie są to okoliczności jak z pełnych akcji seriali medycznych, raczej prowincja, częściej mierzenie temperatury, niż trudne przypadki lekarskie. Jenny ma swoich stałych pacjentów i pewien regularny tryb życia. Jej zadaniem, jak według przysięgi składanej przez każdego lekarza, jest działać w obronie życia ludzkiego. Wraz z jej zawodem idą pewne wartości, których egzekwowanie zachwieje jedna sytuacja. Jenny nie może już obronić jednego życia ludzkiego, więc chce godność osoby po śmierci. Tytułową nieznajomą dziewczyną nie jest tylko ta, której nie pomogła, ale też nasza bohaterka sama dla siebie poprzez tą jedną decyzję. Sama sobie zadaje pokutę.

Nieznajoma dziewczyna w stylu mniej filmowo czułego i temperamentnego Kena Loacha znajduje historię tam, gdzie mało osób zagląda, tworząc długą refleksje o odpowiedzialności. Poprzez quasi kryminalną narrację, Jenny próbuje dotrzeć do osób, które pomogą jej ustalić tożsamość kobiety. Nie szuka winnych, sama się nią czuje, a kolejne tropy nie zrzucają z niej ciężaru. To co się udaje inteligentnie i zwinne to przewrotność twórców – u nich nie chodzi o rozwiązanie zagadki, a pogodzenie się z popełnionym błędem i przejście drogi krzyżowej do wybaczenia samej sobie. Tylko, że ten sprytnie rozegrany wewnętrzny dramat, zostaje trochę w środku, a my dostajemy ciszę, ale nie tą wygadaną, a po prostu jakąś narracyjną wątłość długimi momentami.

Niestety niezależnie od ciężaru tematu (a jest ogromny) i powagi sytuacji te szkicowanie i dorysowywanie „dzieje się” na ekranie jako strategia twórcza braci Dardenne, wychładza film i buduje jakąś przepaść pomiędzy nami, a bohaterką. Ta konstrukcja na pewno nie zbliża nas, brak empatii jest tutaj znamienny dla deficytu współodczuwania i zainteresowania widza. Naturalizm tak, nuda – nie. Nieważne, jak autentycznie oddana. Nieznajoma dziewczyna to film o rzeczach ważnych, ale opowiedziany trochę zbyt nieważnie, poprawnie i jednowymiarowo, tłumacząc się że to wszystko pod orężem rzeczywistości w imię autentyzmu w kinie.

Ocena: 5/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…