BERLINALE 2017: The Queen of Spain 0

The Queen of Spain to zabawna komedia o kinie, przegranych marzeniach, tęsknocie za sławą i Hiszpanii lat 50. Fernando Trueba dość szybko wprowadza widzów w klimat swojej opowieści, osądzając ją na pograniczu fikcji i rzeczywistości. Początkowa przebieżka przez zdjęcia z kroniki filmowej informują o zakończonej wojnie, obozach koncentracyjnych i dochodzeniu Franco do władzy. I choć polityka i historia odgrywa tutaj dużą rolę, to pochód barwnych i zabawnych postaci wyróżnią tą produkcję z grona poprawnych produkcji.

Wariacja na temat heist movie, przerysowanej komedii i satyry ustawia ten film w kontrze do amerykańskich produkcji. Choć Trueba wzoruje się za stylu opowiadania dawnego Hollywood, przerabia go na swoje potrzeby, podbija aktorskie zachowania i przerysowuje wieloznaczne postaci. Przygląda się swoim bohaterom w krzywym zwierciadle, dając prztyczka w nos mitotwórczym właściwością kinematografii. Macarena Grande (Penelope Cruz), hiszpańska aktorka, która z powodzeniem zrobiła karierę za Oceanem, przybywa do Hiszpanii by zagrać tytułową rolę w filmie o królowej Isabelli. Przepełniona aspiracjami, nauczona swego zawodu w Aktor Studio, wierna Metodzie, pragnie w pełni poświecić się swojemu zadaniu, jednak dość szybko przekonuje się, że ogromna produkcja, będąca zapowiedzią budowy nowych amerykański-hiszpańskich relacji, jest jedną wielką improwizacją.

Międzynarodowe środowisko, różne podejścia do wykonywanej pracy i konfrontacja światopoglądów przynoszą wiele zabawnych sytuacji. Trueba tak jak bracia Coen w Ave, Cezar! Przygląda się filmowemu środowisku i z wprawą bawi utrwalonymi stereotypami. W pochodzie przerysowanych postaci otrzymamy przegraną aktorkę, która tęskni za wielką karierą, ukrywającego się geja i lesbijkę, którzy dla niepoznaki są małżeństwem, pijanego i wiecznie śpiącego szkockiego reżysera, przystojnego członka ekipy technicznej, amerykańskiego przystojniaka z homoseksualnymi zapędami i hiszpańskiego macho. Ich wzajemne interakcje, choć pełne ciepła i serdeczności, złośliwych komentarzy i kąśliwych uwag, niezwykle dynamizują akcję.

The Queen of Spain jest kinem pełnym sprzeczności, ale właśnie przez to staje się zabawny. Zatknięcia wielkiego Hollywood ze złudzeniem wielkiego tworzenia. Absurdy powojennej rzeczywistości za rządów Franco i wielka przyjaźń, która nie pozwala porzucić przyjaciela na pastwę losu. Bogactwo wątków i postaci przyciąga uwagę, intryguje i zachwyca stylistką. Aktorzy momentami w groteskowy sposób wyolbrzymiają reakcje i emocje, stają się oderwani od rzeczywistości, aby za chwilę do niej powrócić i w bardzo naturalny sposób podążać za fabularnymi rozwiązaniami.

Maskarada przebierańców zanurzonych w szarym świecie, który z pewną tęsknotą spogląda w odległą przeszłość, kiedy tworzyły się legendy, staje się intrygującą rozrywką z intelektualnymi pretensjami. Polityczny wątek wciąż rezonuje gdzieś w tle, ale nigdy nie przejmuje sceny. Trueba doskonale bawi się wizerunkiem Penelope Cruz, która ocieka seksapilem, ale nie jest przy tym wulgarna. Doskonale wpisuje się w stereotypowe wyuzdanie środowiska i podniosły charakter odgrywanej przez siebie postaci królowej Izabelli.

Ten film to szaleństwo, pozytywna energia i radość tworzenia (pojawia się nawet ironiczny komentarz do Evity Alana Parkera). Hiszpański reżyser prezentuje miks gatunkowy, który, pomimo kilku oczywistych rozwiązań, potrafi zaskakiwać. The Queen of Spain to pojemna szkatułka pełna niespodzianek. Forma, dowcip i celne uwagi dają satysfakcję oglądania.

Moja ocena: 7/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…