Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

RECENZJA: Jutro będziemy szczęśliwi 0

Fell good movie to nie jest charakter filmu, który tylko wywołuje uśmiech, ale i skok na ambicje filmowe i opowiadanie historii zgrabnym językiem. Jutro będziemy szczęśliwi właśnie takim przyjemnym, ale nie zwolnionym z zasad prozy życia, kinem jest. Nie jest to wielkie dzieło, ale ma wielki urok i nie z premedytacją nacieraniu oczu i gilgotanie na siłę widza.

Samuel ceni sobie swoje mało odziane w odpowiedzialność i dojrzałość życie na Francuskiej Riwierze. Podczas jednego ze skacowanych poranków, zaczepiając się o nagie, kobiece ciała i butelki po szampanie, wychodzi ze swojej łódki (domu), gdyż odwiedza go kobieta z dzieckiem. Nasz bohater szybko trzeźwieje, gdyż dowiaduje się, że trzymane przez Kristin (z którą mieli płomienną przygodę), niemowlę, to jego córka. Oczywiście jest przekonany, że nie poradzi sobie z wychowaniem dziecka, gdyż ma już jedno na głowie (on sam). Kobieta pożycza od niego pieniądze na taksówkę, prosi o potrzymanie dziecka i nasz bohater, tak o to zostanie samotnym ojcem (ale na pewno będzie czuł się samotny).

Zaczyna się karuzela. Leci do Londynu, by odnaleźć matkę, a na jego drodze staje młody mężczyzna, która widząc szalony wybryk jaki Samuel robi w celu ratowania swojej córki, w której istnienie dalej nie wierzy, chce zaproponować mu pracę kaskadera. Karuzela nabiera tempa. Nie ma co wracać do Francji, gdyż został zwolniony z pracy, utkwił w mieście, gdzie nie rozumie Anglików, lepiej mu wychodzi żartowanie z nich, niż rozmowa z nimi. Poza tym ma dziecko i w przyspieszonym tempie ma zostać rodzicem, a nie ma ani pieniędzy ani mieszkania. Odzywa się do nowo poznanego agenta filmowego i tworzy dom z bajki dla swojej córki.

Nie trzeba być przygotowanym do bycia ojcem, by być najlepszym tatą na świecie. Nasz bohater nie dojrzewa na pstryknięcie palcami. Nie wkłada garnituru, czy idzie do pośredniaka, a zostaje kaskaderem – co jest również symbolicznie – gdyż zachowuje się naprawdę jak nieśmiertelny i taki jest dla swojej córki. Robi wszystko żeby każdy jej dzień był lepszym od poprzedniego, ale gorszym od następnego. Pisze nawet do niej mejle, udając matkę, gdyż nie chce by ta myślała, że była niechciana i porzucona – tak jak było naprawdę. Zachowuje się jak Big Lebovsky, który zostaje ojcem. Jego wewnętrzne dziecko nie przeszkadza mu w wychowaniu własnego, a wręcz przeciwnie – pomaga w komunikacji. Sam udaje nieśmiertelnego, jednak wie, że jego córka nie jest. Nie mówi jej, że życie to wyrzeczenia, czy same udręki, co dla wielu jest kłamstwem lub obietnicą bez pokrycia. Dla niego szczęście w życiu jest stanem możliwym do osiągnięcia.

Oczywiście ten film to przyjemniaczek, którzy wzrusza i porusza, ale też nie jest nadmiernie ckliwy i strategicznie wykalkulowany w emocjach. Jutro będziemy szczęśliwi jest jak uśmiech Omara Sy, głównego bohatera – niecodziennego ojca. Pełen dudeismu, dziecięcej szczerości i radości i nieregulaminowego życia. Nie jest to wielki film, ale wielki urok.

Ten film to oda do wolności i przekonanie, że dojrzałość nie polega na chodzeniu z poważną miną. Parafrazując, życie i tak jest poważne, po co my jeszcze mamy być.

Ocena: 6/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…