Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Recenzja: Królewicz Olch 1

Po seansie debiutu określiłam bez zająknięcia Kubę Czekaja jako prawdziwy, nowy głos w zachowawczej i konserwatywnej polskiej kinematografii, który się nie wdzięczy przed kimkolwiek. Nieprzestylizowany, nieudziwniony na siłę, by błyszczeć z daleka, bez dziur fabularnych, a jednak mocno osadzony w surrealizmie, awangardzie i o wyobraźni bez dna. Nie wycofuję się z tych słów po seansie jego nowego filmu Królewicz Olch. Czekaj idzie jeszcze krok dalej i mamy już dwutakt filmów o apodektycznej matce (będzie trylogia?), o niedojrzałości, ale tych dorosłych, tylko tutaj osadzone jest to jeszcze bardziej na granicy świata prawdziwego i wyobrażonego jako ucieczki od codzienności. Goethe pisał: „To mgła, mój synku, albo sen”. Nie ma ucieczki od tego co go otacza, a światy równoległe, które próbuje stworzyć, to po prostu wymknięcie się do wnętrza umysłu. Magia nie działa w życiu, za to u reżysera nieustannie tak i brnie on coraz dalej w swoim nonkonformizmie z pretensją do ziemskiej brzydoty.

Nasz bohater filmu, to jakby ten sam chłopak co w Baby bump tylko starszy i towarzyszą mu już inne problemy, ale ta sama matka. Granica zdrowego macierzyństwa jest tutaj przekraczana, ona go szantażuje nieustannie na nowe sposoby, by zdobył ważną naukową nagrodę, ani razu nie zadając mu pytania, co on by tak naprawdę chciał w życiu, co go uszczęśliwia. Chłód i brak przeciętej pępowiny uderza z ekranu, a do tego wszystkiego po wielu latach pojawia się ojciec. Jak się okazuje dojrzewanie nie dotyczy naszego bohatera, a jego rodziców, bo to tego im brakuje do zdrowego wychowywania swojego syna. Bez obciążania własnymi problemami, przeszłością. Chłopiec, bo tak jest nazwany w filmie, nie chce być tytułowym królewiczem. Ich zażyłość z matką to tylko pozory. On chce być zwykłym chłopakiem, mieć przyjaciół i dziewczynę. Jednak planuje stworzenie świata równoległego, a tak naprawdę po prostu ucieczkę we własną głowę z dala od tego, co dzieje się tutaj, na ziemi.

Kuba Czekaj to dalej przedstawiciel najnowszej polskiej fali, nawet jeżeli na poziomie fabularnym nie ma tutaj wielkich odkryć i pojawiają się artystowskie zgrzyty. Fantazja z jaką buduje inne światy, a potem bezceremonialnie zrzuca nas na ziemię, są hipnotyzujące i tak oniryczne, że sam David Lynch by się ich nie powstydził. W Królewiczu Olch ucieczka od świata, w którym się żyje do świata marzeń udaje się tylko na chwilę, ma swoją skończoność i nie jest w stanie załatać dziur patologicznych okoliczności, które otaczają chłopca na co dzień. Wyobraźnia przydaje się reżyserowi do zrobienia tak pociągającego w formie i pozornie wizualnym afekcie filmu, ale nie do przetrwania w świecie przyziemnym. Podobnie o bohaterze uciekającym w swoje światy (nie zwyciężając) opowiada film Jak we śnie.

Życie chłopca, jest jak zagubiona autostrada, do której sam reżyser nawet nawiązuje wizualnie. Jednak zjazd na pobocze, czyli ucieczka w głąb swojej głowy, do której mamy przyjemność wstąpić, nic nie rozwiązuje. Daje tylko na chwilę wytchnienie i nam i chłopcu od tej domowej surowicy, w której przyszło mu żyć. Jest w tym obrazie i narracji dużo Xaviera Dolana, dojrzalszej wersji Zabiłem Moją Matkę oraz filmuMama. Rozprawy o granicy relacji między matką, a synem – gdzie jest uczucie, a gdzie leczenie synem swojej samotności, egoizm, zaklepywanie go dla siebie i ograniczenie jego świata, a stworzenie wyłącznie ich wspólnego. Kaleczenie go i zawłaszczanie pod pretekstem wielkiej miłości. To wszystko jest w Królewiczu Olch, tylko czasami trochę zbyt spłaszczone, czego właśnie o budowie światów alternatywnych powiedzieć nie możemy. Finalnie jest przepięknie w doświadczeniu obrazu i metafor, ale i gorzko, bo siła przyciągania ziemskiego wygrywa z najbardziej rozhasaną wyobraźnią i nie jest na co dzień mile widziana.

Królewicz Olch mimo kilku prostot oraz odczuwalnej epizodycznej dezorientacji, ukonstytuował pozycję Kuby Czekaja jako najciekawszego głosu filmowego ostatnich lat w kinie, jego odwagę, sięganie po znane tematy w sposób nieznany i rozbijanie przyzwyczajeń widza. Zwykłe i posłuszne opowiadanie nie przejdzie, no pasaran!

Ocena: 7,5/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 2

Elizabeth_Linton

Myślałam, że na zdjęciu jest Małgorzata Halber, aktorka jest dość do niej podobna.

Proszę czekać…