RECENZJA DVD - Rock Dog. Pies ma głos! 0

Pasja. Mała prosta rzecz, a kompletnie zmienia odbiór filmu. Widzisz, że film jest dziełem pasji, gdy widzisz, że ma osobowość. Gdy widzisz, że w pomysły użyte w filmie, ktoś włożył serce. To jest ta cienka linia, która oddziela filmy godne uwagi, od bezdusznych produktów. I jest to zdecydowanie najlepsze, co mogę powiedzieć o Rock Dog. Pies ma głos. A co najlepsze, komplementy tutaj się nie kończą.

Głównym bohaterem filmu jest Bodo. Jest to tybetański mastiff, który razem ze swoim ojcem, mieszka w małej górskiej wiosce zamieszkanej przez owce. Ojciec Bono, Kapral, jest strażnikiem tego miejsca i próbuje szkolić swojego syna, by ten mógł pewnego dnia, przejąć obowiązki strażnika. Jednakże Bono nie jest wojownikiem. W jego duszy gra muzyka, i to nie byle jaka a prawdziwy rock and roll. Goniąc za marzeniami Bono, za przyzwoleniem swojego ojca, rusza do miasta by zostać gwiazdą rocka.

Film jest zaskakująco kreatywną grą na schematach. Mamy klasyczny motyw marzyciela, który postanawia walczyć o swoje, i udowodnić światu, że może osiągnąć sukces. Tylko że nasz bohater od samego początku może cieszyć się zrozumieniem swojego otoczenia, w kwestii swojego marzenia. Samo marzenie też jest trochę niesprecyzowane, z czego film czerpie główne źródło komedii. Bodo kompletnie nie zna współczesnego świata, w miejscu, z którego pochodzi, już radio jest uznawane za obiekt magiczny. Kontrast ten jest jeszcze bardziej uwypuklony przez późniejsze wydarzenia filmu, a naszemu protagoniście jest dana szansa nie tylko na spełnienie marzeń, ale także oczekiwań ojca.

Jest to zdecydowanie zasługa przekonującej kreacji głównego bohatera. Choć może sprawiać wrażenie trochę ciapowatego, to jednak w sytuacji zagrożenia potrafi się zebrać w garść i użyć sprytu by wyjść z konfliktu bez szwanku. Niestety trochę brakuje tak sprawnie nakreślonych postaci. Co prawda mamy Angusa Szarpidruta, egoistycznego kota, który cierpi na blokadę twórczą, ale reszta postaci jest w sumie jedynie odpowiednikiem tła.

Jednakże to, co mnie najbardziej kupiło, to świetne żarty, które padają z ust bohaterów, czy też zawarte są w sytuacjach, w których nasze postaci wpadają. Sceny slapsticku są naprawdę świetne i stanowią bardzo sprytną grą na oczekiwaniach widowni, która jednak nadal mieści się w granicach pewnej logiki. Docenić też należy gry słowne, uwielbiam, kiedy filmy się na nie silą, a co sprytniejsze puenty mają szanse dotrzeć do niejednego widza. Ba, kilka cytatów z tego filmu, na pewno pojawią się w moim osobistym słowniczku na dłużej.

Muszę jednak tu wytknąć, wytknąć jeden dość spory problem, który znalazłem z kilkoma scenami, które w założeniu miały być bardzo zabawne, ale mocno mnie odrzuciły. Widzicie, nienawidzę humoru, który opiera się na upokarzaniu głównego bohatera, przez zwykłe nieporozumienie. Klisza ta była dość popularna w latach 90, szczególnie w formie, gdzie protagonistę spotykało coś nieprawdopodobnego, ale nikt mu nie wierzył. Niestety jednak czasami niektóre pojedyncze kawałki tego motywu pojawią się w jakiejś produkcji niższego kalibru. Rock Dog posiada dokładnie dwie sceny opierające się na takim humorze, ale są one na tyle bolesne, iż byłem bliski przewinięcia o kilka minut. Doceniam jednak próby odwrócenia tego schematu pod koniec filmu.

Docenić należy oprawę wizualną. Choć jest ona prosta, to zdecydowanie nie da się powiedzieć o filmie, że jest brzydki. Cały film zaczyna się całkiem stylową sekwencją dwuwymiarową, która bardzo płynnie przechodzi w animację 3D, która towarzyszy nam przez resztę filmu. Styl graficzny ma pewne cechy cel-shadingu, choć bez konkretnych konturów, które są tak charakterystyczne dla tego typu produkcji. Również poszczególne lokacje mocno rzucają się w oczy, mają swój styl i jakieś cechy, które je wyróżniają. Jednocześnie, pomagają nakreślić kontrast między mistycznym otoczeniem, z którego wywodzi się Bodo, a światem, w którym nasz bohater się znalazł. Doceniam też projekt postaci, można tam znaleźć całkiem ciekawe motywy bazujące na schematach i stereotypach, które niesie za sobą rockowa subkultura.

Wydanie DVD nie różni się wiele od Królowej Śniegu 3, którą również zdążyłem omówić. Mówimy tu o konkretnym, plastikowym boxie, z tekturową osłonką. Na samej płycie, oprócz filmu można znaleźć kilka zwiastunów, włączając w to zapowiedź Rock Doga, a także materiał o powstawaniu dubbingu w filmie. A w sumie jest się czym chwalić, bo w filmie pojawia się kilku celebrytów słynących ze śpiewania. Podobnie jak w Królowej Śniegu 3 nie ma tu żadnych ustawień ani innych wersji językowych, natomiast dubbing wypada naprawdę bardzo dobrze w tym filmie.

Rock Dog. Pies Ma Głos! to w końcowym rozrachunku, po prostu solidna rozrywka, która zdecydowanie da się lubić. Mówimy tu o prostej przygodzie, z sympatycznym głównym bohaterem, przyjemną dla oka oprawą wizualną, i toną serca i pasji włożoną w projekt. Ten pies zdecydowanie zasługuje na to, by dopuścić go do głosu.

Moja Ocena: 7/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…