"Kto boi się zrobić błąd, ten nigdy nie będzie robić historii" Andr Malraux

Blizna w kinie 0

Ten weekend dla wszystkich kinomanów będzie ciekawy, choć nie tak bardzo jak poprzednie. Zobacz, jakie filmy debiutują w ten weekend w naszych kinach.

Ostatni weekend października tym razem przypada na okres, w którym będzie Święto zmarłych. Z tego właśnie względu dystrybutorzy spodziewając się słabych wyników wprowadzili filmy, które w innym terminie mogłyby przepaść w zalewie nowych tytułów. Zapraszam do przeczytania, krótkich opisów najnowszych premier.

Noce w Rodanthe to debiutancki obraz George C. Wolfe, który ideałem gatunku nie jest. Powiedziałbym nawet, że to taki średniak, który bardziej pasowałby do telewizji niż kina, ale jednak producenci zdecydowali się pokazać go na świecie.
Cała opowieść to historia dwójki ludzi – gospodyni domu (Diane Lane), która podczas nieobecności właścicielki pensjonatu zajmuje się przybyłym gościem (Richard Gere). I tak w romantycznej scenerii, w której bohaterowie są skazani na siebie powoli dojrzewają do uczuć, jakie ich ogarniają. Jak to zwykle bywa miłość nie jest taka łatwa, bowiem kompiluje je kilka spraw, od choćby były mąż gospodyni, który nagle postanawia wrócić na łono rodziny?
Łatwo spodziewać się, jaki jest motyw przewodni filmu – na miłość nigdy nie jest za późno. Problem z tym, iż z każdym kolejnym filmem romantycznym wszystko zdaje się powielać jeden stały schemat. Powoli nawet widz przestaje być zaskakiwany gdyż spodziewa się nagłego zwrotu akcji.
Nie jest to film wybitny ani kiepski. To obraz, na który można się wybrać z dziewczyną/narzeczoną, aby móc obejrzeć historię rodem z Harlequin’ów.

Jedyny horror (w normalnej wersji), jaki w weekend będziemy mieli okazję obejrzeć jest przez wielu oczekiwana produkcja Nocny pociąg z mięsem. To historia seryjnego mordercy, który swoje ofiary wyszukuje w metrze i pewnego fotografa, który wierzy, iż dzięki temu podreperuje swoją karierę dziennikarską.
Reżyserem tej produkcji jest nie, kto inny jak Ryuhei Kitamura (reżyser Bandage oraz Azumi) a scenariusz napisał Jeff Buhler na podstawie istniejącego opowiadania. W rolach głównych zagrał świetny,Vinnie Jones oraz Bradley Cooper, Leslie Bibb i Brooke Shields.
Z ocen krytyków i zwykłych widzów, którzy już film oglądali można wywnioskować, iż cały film jest dobry, ale gdzieś do połowy, potem następuje szybka akcja, przez co napięcie budowane od pierwszych minut mocno pikuje w dół. Przyznam szczerze, że jestem fanem horrorów, w których za czarny charakter jest ktoś z krwi i kości i obraz mógłby mi przypaść do gustu. Niestety z każdą kolejną produkcją coraz gorzej idzie straszenie widzów. Może to my się uodparniamy a może po prostu za dużo tego? Osobiście jeszcze wstawiłbym ogromnego minusa specom od efektów specjalnych, którzy przesadzili z nimi i zamiast straszyć zdarza się, że śmieszą.
Mimo niedoskonałości zachęcam wszystkich na ten film. Szczególnie gorąco polecam wszystkim fanom kina azjatyckiego, którzy dostrzegą kilka scen będących swoistym hołdem dla kina dalekiego wschodu.

Jakże rzadko Polski widz ma okazję oglądać produkcje Szwedzkie. Tym razem do naszych kin trafia Pozwól mi wejść , obraz Tomasa Alfredsona, do którego scenariusz napisałJohn Ajvide Lindqvist (notabene na podstawie własnej powieści).
Fabuła filmu toczy się wokół znajomości 12-letniego Oskara, bitego i poniżanego przez kolegów szkolnych i jego przyjaciółki, która jako jedyna wie, co chłopak czuje. Wszystko byłoby banalne gdyby nie fakt, iż dziewczyna jest zupełnie inna niż wszystkie znane mu osoby: nie je słodyczy, nie jest jej zimno, nie sprawia jej problemu ułożenie kostki rubika (akcja dzieje się w roku, 1982 w którym to kostka dopiero trafiła do sklepów). Po czasie chłopiec dowiaduje się, że jego przyjaciółka nie może żyć bez krwi.
Powiedzmy sobie szczerze, że tak niecodziennego filmu od dawna nie można było oglądać. To połączenie horroru z thrillerem, w którym ważniejsze od brutalniejszych scen zabijania jest cała otoczka. I właśnie ta cała otoczka związana czy to z morderstwami dziewczyny czy też znęcaniem się na Oskarem jest najciekawsza. Widz nie wie, dlaczego to się dzieje, dlaczego właściwie chłopak (praktycznie nieróżniący się od innych) jest wyszydzany. Z drugiej zaś strony poza pragnieniem krwi dziewczyna nie ma żadnego motywu na uśmiercanie kolejnych osób.
Osobiście w tej produkcji zobaczyłem właściwie jak rodzą się ludzkie potwory. Najbardziej wbijająca w fotel scena to ta, w której dziewczyna wyjaśnia 12-latkowi, dlaczego właściwie tak dobrze się rozumieją: Ja musze zabijać, ty chcesz zabijać.
Polecam wszystkim fanom filmów grozy oraz wszystkim czekającym na coś nowego w kinie. Polecam wszystkim, którzy oczekują, że straszyć ich będzie niewyskakujący z zza rogu morderca, ale cały klimat. Naprawdę to świetny film.
Polecam również przeczytać recenzje filmu, którą napisał nasz redaktor. TUTAJ.

Cafe de los Maestros to film porównywany do genialnego Buena Vista Scocial Club. Oglądamy próbę odtworzenia legendy lat 40. i 50. XX wieku. Całość akcji dzieje się w Buenos Aires, w których rządzi tango. Twórcy filmu próbują przybliżyć wszystkim widzom wszystko, co było związane z tym tańcem, atmosferę tamtych lat, sympatię do tańca itd.. Producenci do studia zaprosili największe gwiazdy, aby ponownie nagrali coś wspólnego. I tak z jednej strony jest okazja do obejrzenia mocno postarzałych już gwiazd tanga (Gabriel Cluasi, Juan Carlos Godoy czy Virginia Luque), które poza nagrywaniem piosenek opowiadają swoje wspomnienia z czasów kiedy byli gwiazdami.
Cały film to hołd gwiazd tego gatunku muzycznego, którzy gdyby nie ta produkcja pozostaliby najpewniej zapomniani. To właśnie między innymi dzięki tej produkcji gwiazdy wspólnie nagrały płytę, która odniosła spektakularny sukces. I właśnie za to wszyscy występujący w filmie dziękują najbardziej. Za to, że mieli okazję najpiękniejszego zakończenia swojej całej kariery.
Obraz polecam przede wszystkim widzom, którzy oczekują czegoś innego od kina. Ale nawet bardzo wymagający mogą narzekać za przydługie wspomnienia bohaterów. Za to koneserzy tego rodzaju muzyki będą zachwyceni.

Kadr z filmu Nocny pociąg z mięsem 2008Kadr z filmu Nocny pociąg z mięsem 2008 Kadr z filmu Pozwól mi wejść 2008Kadr z filmu Pozwól mi wejść 2008 Kadr z filmu Cafe de los maestros 2008Kadr z filmu Cafe de los maestros 2008

Ostatnim filmem, jaki trafia do naszych kin jest horror Blizna 3D . Reklamowany jako pierwsza pełnometrażowa produkcja w wersji trójwymiarowej, która ma za zadanie straszyć widzów.
Opowieść o małym, sennym amerykańskim miasteczku, w którym 16 lat po śmierci pracownika miejskiej kostnicy, który był oskarżany za morderstwa. Okazuje się, że makabryczne zbrodnie ponownie mają miejsce. Strach wśród nastolatków jest tym większy, iż to oni są ofiarami.
Cała produkcja to idealny przykład tego, co w horrorach być powinno. Mamy dawną historię odbijającą się na zachowaniu obecnym, charakterystyczną garderobę, krew lejąca się strumieniami i wreszcie wymyślne sposoby torturowania.
Obraz nie jest wybitnym filmem, ale jest krokiem w kierunku coraz powszechniejszego rozwojowi kina 3D. Bo właśnie z tą myślą został tak skonstruowany, aby widz oglądając obraz miał większy wybór tego, na co patrzy, aby stopniowo wzbudzać napięcie i aby oglądający mógł autentycznie bać się. W rolach głównych wystąpili: Angela Bettis, Kirby Bliss Blanton oraz Christopher Titus.
Przyznam otwarcie, iż na produkcję się wybiorę. Tylko, dlatego aby móc zobaczyć jak technika trójwymiarowa ma się do rzeczywistych aktorów a nie animacji. Mam nadzieje, że nie zawiodę się na, tyle aby żałować wydanych pieniędzy. Wam polecam, jeśli chcecie zobaczyć coraz powszechniejszy rozwój technologii w filmie.

Kadr z filmu Blizna 3D 2008Kadr z filmu Blizna 3D 2008

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…