„Wredne dziewczyny” jeszcze nigdy nie były tak wredne. Zawsze skromne i perfekcyjne, tego samego oczekują od „grzesznic”, na które polują nocami, by kopniakami zmusić je do przyjęcia Jezusa do swojego serca. Zajmująca wysoką pozycję w grupie Mari modli się nawet wtedy, gdy nakłada na twarz zieloną maseczkę, a jej koleżanki nauczają, jak zrobić sobie idealne „chrześcijańskie selfie”. Opowiadają sobie też historię o pięknej dziewczynie, którą ktoś kiedyś podpalił, bo zbyt mocno cieszyła się życiem. Z niepokojem przyglądając się swojej rodzinnej Brazylii, reżyserka Anita Rocha da Silveira pokazuje zalany światłem neonów, przerysowany świat religijnego fanatyzmu, który wydaje się jednak dość znajomy. Jednocześnie wciąż wierzy w lepsze jutro, w szaloną zabawę i wolność, w kobiece prawo do szczęścia i do pełnego wściekłości krzyku. Tymczasem wraz z biegiem akcji wyprostowane włosy Mari powoli zaczynają się skręcać, coraz bardziej przypominając wijące się węże.