Bartosz Konopka nie potrafi zamienić swojego dzieła w pełnowymiarowy thriller, plasując go gdzieś pomiędzy kanonami klasyki a kiczowatymi sekwencjami spotów z cyklu kampanii przeciw piratom drogowym. 6
„Jak powiedzieć córkom, że zabiłem ich matkę?” - zadaje sam sobie pytanie zbolały Maciej. Tata odbiera dziewczynki z przedszkola. Dzieci nie przeczuwają, co zaszło. Maciek sam jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy. Wie, że jego żona wyjechała w delegację do Krakowa. Wypadek tymczasem zdarzył się pod Mrągowem. Janina, prowadząc swój samochód, wpadła pod tira. Policjant stwierdził, że nie stwierdzono winy potencjalnego sprawcy. Kobieta zmieniła pas ruchu, kierując swoje auto celowo pod koła ciężarówki. Przed wypadkiem czasami dochodziło do scysji małżeńskich. Maciej jest bankierem, Janina usiłowała zdobyć uznanie na rynku literackim. Częste jej wyjazdy mąż kojarzył z chęcią promocji pisarskiego dorobku małżonki. Napięcie, jakie się dokonywało między parą, partnerzy usiłowali rozładować polubownie, bez mieszania w to dzieci. Feralnego dnia Maciej dzwoniąc w agresywnym tonie do żony spowodował jej nadmierne wzburzenie. W chwili, gdy Janina zginęła, wdowiec musi sam poukładać się ze swoim losem.

„Wy sobie razem tak popijacie?”- pyta zdezorientowana barmanka w mazurskim barze. Maciej właśnie tu skierował się w poszukiwaniach, jakie nie dawały mu spokoju. Znalazł nieopodal posiadłość Kamila, znanego pisarza i scenarzystę. Barmanka wskazała adres, gdzie Maciek powinien się udać. Kamil przyznał się rywalowi do kontaktów z Janiną, ale stanowczo zaprzeczył, by miał udział w jej wypadku. Maciej nie ma racjonalnych podstaw, by obciążyć kochanka żony. Odtąd wspólny interes łączy mężczyzn. Obaj chcą wyjaśnić zagadkę śmierci kobiety, którą kochali. Barmanka nie kryje zaś zdumienia, widząc dwuznaczną zażyłość konkurentów.
Thriller „Wyrwa” sprawia wrażenie realizacji dalece niejednoznacznej, gdzie dominują niespójność i chaos. Pełno tu prób skakania z gatunku na gatunek. Film w reżyserii Bartosza Konopki lawiruje pomiędzy nimi dość konsekwentnie, największe splendory łowiąc tam, gdzie autor tego przedsięwzięcia chyba nie oczekiwał. Spore partie tej dość chybotliwej emocjonalnie produkcji wywołują zasłużone reakcje wesołości. „Wyrwa” traktuje o tragedii, a mimo to spory rezonans odniesie u odbiorców w sekwencjach, które powinny uchodzić za minorowe. Duża w tym zasługa dojrzałej roli Grzegorza Damięckiego oraz zaskakująco obiecującej Konrada Eleryka, Na tym tle niedorzecznie maluje się kreacja Tomasza Kota. Aktor sprawia wrażenie dezorientacji scenariuszem, w jakim przyszło mu się odnaleźć. Bartosz Konopka zaś nie potrafi do końca zamienić swojego dzieła w pełnowymiarowy thriller, plasując go gdzieś pomiędzy kanonami klasyki a kiczowatymi sekwencjami spotów z cyklu kampanii przeciw rozpasaniu piratów drogowych.

„Na chuj ci migacz?” - strofuje rozemocjonowanego wspólnika Kamil. Za kierownicą siedzi Maciek. Obaj jadą nocą do lasu wymierzyć sprawiedliwość oprawcy ich wspólnej, nieżyjącej już kobiety. Okoliczności miejsca i czasu nie pozostawiają złudzeń, że włączenie kierunkowskazu oraz zapięcie pasów w takich warunkach nie są czynnościami zasadnymi. Autorzy filmu „Wyrwa” zdają sobie sprawę, iż wzmiankowane didaskalia boleśnie kaleczą ich projekt. A mimo to nie potrafią z nich zrezygnować. Gdyby podjęli taką próbę, film Bartosza Konopki mógłby aspirować o piętro wyżej w rankingu filmów grozy. A tak zabłąka się gdzieś pomiędzy dydaktycznym dramatem a indolentną, choć sympatyczną dla oka, farsą.
Wybrałam się do kina, bo gra Tomasz Kot, więc to musi być dobry film. I do tego piękna główna bohaterka.
Ale rozczarowanie ogromne. Zaczął się rozkręcać w 70 minucie, lecz tylko na chwilę. Naprawdę, to chciałam, żeby się już skończył. Podobno aktorzy grają tak jak ich pokieruje reżyser. Szkoda, że Go słuchali…
Wiele jest takich filmów typu – gdyby nie To i To, to byłby świetny wyrób – niestety ten dołączył do w/w.