Sr.

0,0
Dokument ukazuje historię życia aktora Roberta Downeya Sr.

„Sr.” to gloryfikacyjny dokument, który syn złoży ojcu jeszcze za jego świadomego życia 6

„Dobre ujęcie, jest ruch, nikt nie siedzi” – komentuje senior Downey, statycznie patrząc w monitor. Leciwy reżyser już nie jest w pełni sił twórczych. Aktywność filmową zakończył właściwie dawno temu. Kiedyś produkował niekomercyjne dzieła. „Niskobudżetowy geniusz” – ktoś podsumuje opinię o tym twórcy. Robert Downey miał nonkonformistyczną przeszłość niezależnego reżysera, kręcącego swoje filmy poza hollywoodzkim zasięgiem. O ten ostatni otarł się stosunkowo późno, lecz nigdy nie był istotnym jego beneficjentem. Senior doczekał się jednak syna, który odgrywa w świecie kinowym rolę uznaną. Robert Downey junior z pozycji gwiazdy filmowej dedykuje swojemu niedawno zmarłemu tacie dokumentalny film swojego autorstwa. Senior mówiąc o ruchu zostaje przyłapany na inklinacjach, które już dawno przestały być jego wyborem. Syn robiąc film o ojcu, de facto symbolicznie oddaje kamerę komuś, kto kiedyś łapał na żywo rzeczywistość i zamykał ją w subiektywnym, indywidualnym w kadrze. Teraz umierając, nie umie się wyzbyć nawyków kreatora coraz bardziej wymykającym mu się wizjom stopklatki.

„Masz włosy na jajach?” – pyta bohater któregoś z filmów Seniora. Wątpliwość jest zasadna. Pytanym był łysy aktor zatrudniony do któregoś z filmów Downeya seniora. „Masz włosy na jajach?” – zaskakuje wnuczek schorowanego dziadka. Pytanie ma prowokacyjny charakter. Robert Downey senior cierpi złożony postępującą chorobą Parkinsona. Wnuczek zadał pytanie, ale dziadek nie kojarzy kontekstu. Według wpływowego amerykańskiego miesięcznika „Life” Downey kręcił „okropne filmy.” Robert senior poczytuje sobie tę recenzję za honor. Miał szansę realizować produkcje dochodowe, nośne, chodliwe. Wybrał inną ścieżkę. W kraju, gdzie moloch filmowy dyktuje pospolite gusta, Robert Downey senior wybrał los kontestacyjny, odrębny, wymykający się schematom. Zdobywca dwóch Złotych Globów, syn, postanowił uhonorować ojca, który wprawdzie splendorów hollywoodzkich nie zaznał, ale wniósł sporo we wrażliwość syna, a także odcisnął jakieś piętno w dziejach kinematografii dwudziestego wieku.

Sr. to gloryfikacyjny dokument, który syn złoży ojcu jeszcze za jego świadomego życia. Tata będzie powoli umierał wraz z kręceniem tego filmu. Poczuje się jednak doceniony tuż przed śmiercią. Nawet wnuki zostaną wplątane w realizację tego testamentu. Z ekranu więc powieje wiatrem reanimacji czegoś, co kiedyś uchodziło za awangardę wobec trendów kasowych, snobistycznych, wziętych. Senior przeżył swoje życie w spełnieniu. Robił, co lubił. Filmował bez oglądania się na światowe mody. Jego syn, choć doceniał ten indywidualny rys, poszedł swoją ścieżką. Dał się uwieść hollywoodzkiemu molochowi. Stanął wręcz na jego piedestale. Umierającemu ojcu postanowił jednak wznieść za życia kapliczkę. Za niepospolite wybory i nieszablonowe dokonania.

„Jedno zdjęcie powie więcej niż 1000 słów” – z takiego założenia wychodził Downey senior. Dlatego kręcił to, co wydało mu się atrakcyjne wizualnie, nieoczekiwane, zaskakujące. Do swoich produkcji angażował dziwaków, odmieńców, amatorów. Jeszcze teraz przemierzając w asyście syna któreś z amerykańskich miast zauważa Murzyna od niechcenia podciągającego się na rusztowaniu przydrożnej posesji. Uzna to za widok godny kamery. Film w reżyserii Chrisa Smith’a to zatem nie tylko hołd złożony mało znanemu twórcy niszowej kinematografii. Sr. będzie osobliwą terapią, której nie zapisał lekarz, a zadedykowaną przez syna odchodzącemu ojcu. Film Smitha to jednak także ciekawy obyczajowo portret czasów, w których tantiemy od zysku nie wykluczały zrobienia kilku produkcji, jakie umiałyby powiedzieć więcej niż tysiące słów.

Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 0
Skomentuj jako pierwszy.
Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…