Film Adriana Panka, choć szczery w intencjach, nieco utyka pod względem przyspieszonych i na siłę dostosowanych do dzisiejszych norm językowych dialogów 6
„W Krakowie byłam tylko niezdolnym Kossakiem.”- przedstawia się witającemu ją na dworcu w Białymstoku dyrektorowi Baturze Simona. Dziewczyna nie zdała kolejno na kilka renomowanych wydziałów wyższych uczelni. Teraz Simona przyjeżdża do Puszczy Białowieskiej opromieniona uznanym nazwiskiem, ale z gołym dossier własnych osiągnięć. „To pani ojciec mnie natchnął do tej roboty, a konkretnie jego obraz ‘Powrót z polowania’.”- pochlebia dziewczynie Batura. „Dziadek, nie ojciec.”- prostuje Simona. Dyrektor lasów jest wyraźnie nobilitowany nazwiskiem praktykantki. Oboje mijają połacie wycinanej puszczy. Simona Kossak może jest niezdolną Kossakówną, ale wrażliwość na zło tego świata zachowała po antenatach. Puszcza daje niezgłębione pole obserwacji. Tych bezpośrednio nie posiedli za życia ani ojciec, ani dziadek Simony.
„Jeśli myślisz, że on cię kocha, to jesteś głupsza niż sądziłam.”- oznajmia matka Simony. Elżbieta Kossak specjalnie pofatygowała się do Białowieży. Na dworcu bagażowi musieli dźwigać stare, inkrustowane meble przywiezione z CK. Matka z dumą niesie arystokratyczny płomień legendy przodków. Simona za wszelką cenę chciałaby się od nich odciąć. Stąd eskapizm w rejony Polski B, której nobliwi mieszkańcy snobistycznego Krakowa po prostu nie znają. Mężczyzna, o którego robi wymówkę córce Elżbieta, jest miejscowym leśniczym. Leszek nie ma wielkomiejskich pretensji. W Simonie dostrzegł kobietę, nie nazwisko. Elżbieta myśli jednak kategoriami rodem z obcego świata. Trudno jej pojąć, że córka nie chce kultywować dzieła wspólnych przodków. Mezalians z prostym leśniczym jest dla Elżbiety dodatkowym upokorzeniem.
Losy Simony Kossak, nieoczywistej spadkobierczyni schedy po cenionych malarzach warta była upamiętnienia. Nie „z urzędu”, ani dla nazwiska. Simona do rangi swojej familii dorosła dzięki własnym, niebanalnym dokonaniom. Spełniła je na polu swoim dziadkom zapewne nieznanym i zaskakującym. „Konie, psy, polowania…” - wylicza motywy obecne w twórczości przodków Simona. Wojciech znał te elementy od strony martyrologicznej i takie umieszczał na swoich sztalugach. Simona pokochała te didaskalia osobiście bez kontekstu historycznego ani patriotycznego. Film Simona Kossak stanowi odważne wyzwanie zobrazowania biografii pokrewnej, podczas gdy główni bohaterowie, dzięki której ich nazwisko coś znaczyło, pozostali co prawda „świecznikowi”, ale chyba jednak nieprzybliżeni współczesnemu widzowi.
„Sarny niszczą sadzonki sosen.” - urzędowo referuje Batura. Urzędnik musi się wykazać przed peerelowska władzą indywidualnymi osiągnięciami. Puszczę tymczasem degradują szkodniki. Batura chciałby się podeprzeć autorytetem znanego nazwiska. Simona pisze właśnie pracę doktorską. W niej można by wykazać prawdziwość tez, które są na rękę dostojnikom partyjnym. Simona ceni sobie jednak nonkonformizm i własną autonomię.
Simona Kossak dryfuje gdzieś między rzetelnym świadectwem epoki oraz portretem jej niesubordynowanej obywatelki a obrazem sprofilowanym nazbyt współcześnie, lekko zmanierowanym obecną, nieco papierową wizją wiedzy o bohaterce tej opowieści. „Chcą zrobić wałek.” - uzmysławia Simonę lepiej zorientowany świadek rzeczywistych intencji białowieskich decydentów. „Nie ogarniasz.” - dyscyplinuje naiwną panią naukowiec ktoś przytomny. Film Adriana Panka, choć szczery w intencjach, nieco utyka pod względem przyspieszonych i na siłę dostosowanych do dzisiejszych norm językowych dialogów. Białowieska wizja z sarnami, dzikami oraz jeleniami na szczęście w dwójnasób tę usterkę rekompensują.