„Substancja” nie owija w bawełnę istoty przyspieszononego odchodzenia, za jakim kryją się trudne do wytłumaczenia wyrzeczenia poniesione w imię krótkotrwałych, wątpliwych zysków 7
Elizabeth Sparkle spogląda z plakatu śniadaniowej telewizji propagującej zajęcia fitness. Fotografia sprawia wrażenie skończenie perfekcyjnej. Zresztą Sparkle uwodząca z baneru ma na niej o trzydzieści lat mniej. Obecnie pop gwiazda sięgnęła dwukrotności tej sumy metrykalnej. Przed kamerą Elizabeth sprawnie komenderuje swoimi partnerkami z planu rączo wyginającymi jędrne ciała. Wysiłki jej samej mogą być w stop klatce zgrabnie wyretuszowane. Kobieta zbliża się wszak do progu swoich możliwości fizycznych. Sama zdaje sobie z tego faktu sprawę. Sparkle długo znajdowała się na topie show businessu. Nie chciałaby wypaść z jego kręgu nie podjąwszy walki. Nieopodal czają się równie charyzmatyczne spadkobierczynie żądne miejsca i pozycji Sparkle. Z tą wyłącznie różnicą, że są młodsze, jeszcze na dorobku, ale świadome własnej wartości, zdeterminowane i uzdolnione.
„Byłaś” – ta formuła coraz bardziej doskwiera Sparkle. Gwiazda wie, że jest tyle warta, co jej ostatni show. Leciwy menadżer Elizabeth decyduje się na radykalną woltę. Jeśli poranny program ma funkcjonować z dotychczasowym powodzeniem, należy Sparkle odesłać na emeryturę, w jej miejsce zaś przyjąć kogoś młodszego, kto zagwarantuje kolejne lata prosperity formatu. Elizabeth wyczuwając niniejsze zagrożenie, decyduje się na skorzystanie z oferty tajemniczej firmy proponującej „lepszą wersję siebie”. Substancja mająca być receptą na odwrócenie procesu starzenia nie jest szeroko znana. Za jej dystrybucją nie stoi żaden renomowany koncern. Takie jednak nie dają rękojmi szybkiego sukcesu. A Sparkle nie ma czasu. Kobieta chce natychmiastowych wyników. Elizabeth otrzymuje niebawem przesyłkę i nie waha się przed jej zastosowaniem. Efektem tego eksperymentu będzie Sue. „Lepsza wersja” Sparkle szybko alienuje się z jej ciała. Wygląda ewidentnie młodziej i ma te same aspiracje zaistnienia w branży fitness.
Substancja nie jest filmem, z którym należy się zapoznać przed spożyciem obfitego posiłku. Obejrzenie tego dzieła tuż po zaspokojeniu kubków smakowych także nie będzie dobrym pomysłem. Właściwie nie ma odpowiedniego momentu, by zmierzyć się z produkcją w reżyserii Coralie Fargeat. Trudno wypatrywać dogodnej chwili, żeby rujnować sobie humor wizją perspektywy starości, która atakuje brutalnie i znienacka. A przecież ona i tak nieuchronnie nadejdzie. Pal licho, gdy zjawi się na zasadzie obłaskawiania, powoli, umiarkowanie witana ze zrozumiałym wyczekiwaniem. Dla gwiazd w rodzaju Elizabeth Sparkle zawsze będzie zaskakująca i nie do przyjęcia. A przynajmniej „jeszcze nie teraz”. Substancja nie owija w bawełnę istoty przyspieszonego odchodzenia, za jakim kryją się trudne do wytłumaczenia wyrzeczenia poniesione w imię krótkotrwałych, wątpliwych zysków, okupionych niewspółmiernym wysiłkiem. Demi Mooree jako Elizabeth zrobiła niniejszym wiele, żeby odważnie zakpić ze swojego dotychczasowego, nieskazitelnego wizerunku i dorobku pop ikony. Kreacja, jakiej się podjęła, będzie wymowną przestrogą dla tych, którzy bezkrytycznie ośmielą się pójść bezrefleksyjną w tej mierze drogą. Na jej końcu i tak zaczai się bolesny kres. O ile nie umie się zejść ze sceny w odpowiednim momencie.
„To jest fitness dla dinozaurów” – oznajmia Sue o dokonaniach swojego „gorszego ja”. Ciało Elizabeth pozornie zostało złożone do grobu, choć formalnie jeszcze egzystuje pod kroplówką uniwersalnej substancji. Sue połowicznie przejęła siły witalne wielbionej dotąd gwiazdy. Od jej dokonań może, a wręcz musi, jeśli chce pracować na własne konto, skutecznie się jednak odciąć. Substancja nie będzie dziełem odkrywczym. Wystarczy wspomnieć „Zagadkę nieśmiertelności” sprzed czterech przeszło dekad, która mogła być inspiracją dla Coralie Fargeat. Natarczywość, z jaką ona sama przeciąga kulminację własnego dzieła, może wręcz budzić irytację. Kult piękna i młodości nigdy nie będzie wartością cenioną przez ogół. Ale żaby aż tak metodycznie znęcać się nad jego istotą?
„Szkoda, że cyckami nie może zasłonić nosa” – szepce do współpracownika juror castingu dla modelek fitness, komentując występ jednej z nich. Kandydatki mają piękne figury i szereg wizualnych zalet. W każdej z dziewczyn tkwi jednak przynajmniej jakaś drobna ułomność. Proces starzenia, jakiego żadna z nich nie zechce przyjąć do wiadomości, dotyczy zaś wszystkich. Eliksir na jego odrzucenie to czysta iluzja, czego film Substancja będzie celowo ostro przerysowaną fotografią.