To wciąż serial wart obejrzenia, momentami błyskotliwy, miejscami odważny, ale już nie przełomowy. Tym razem więcej w nim aspiracji niż celności. 6
Drugi sezon 1670 przynosi wszystko to, czego można było się spodziewać po sukcesie pierwszej odsłony. Jest większy budżet, rozmach, bogatsza scenografia i próba poszerzenia satyrycznego spektrum. Problem w tym, że wraz z rozbudową świata serialu, rozmywa się jego ton, a ten wcześniej czynił produkcję tak świeżą i zadziorną.
Akcja kontynuuje losy Jana Pawła (Bartłomiej Topa), samozwańczego wizjonera polskiej wsi XVII wieku, który tym razem próbuje wejść do lokalnej elity politycznej, organizując wielkie wydarzenie mające przynieść mu prestiż i wpływy. W teorii to doskonały punkt wyjścia do kolejnych społecznych obserwacji. W praktyce fabuła okazuje się niejednorodna, a żart często przegrywa z ambicją twórców, aby powiedzieć zbyt wiele naraz.
Pierwsze odcinki otwierają sezon niezbyt fortunnie. Satyrę polityczną i historyczną zastępuje humor oparty na anegdotach, które sprawiałyby wrażenie świeżych... gdyby nie fakt, że jest to już drugi sezon 1670. Z kolei próby wprowadzania metaforycznych wątków - od romantyzmu po symbolizm - brzmią, jakby należały do zupełnie innego serialu. Twórcy balansują między pastiszem, groteską i artystyczną ambicją, lecz żadne z tych narzędzi nie zostaje wykorzystane w pełni konsekwentnie.
Dopiero środkowa część sezonu przypomina, czym 1670 było w najlepszych momentach. Odcinki odzyskują rytm, w którym absurd, obserwacja społeczna i absurdalny humor tworzą spójną całość. Właśnie tam wraca duch pierwszego sezonu! Ten, w którym błyskotliwość scenariusza nie potrzebowała komentarza, a żart mówił więcej o polskiej rzeczywistości niż niejedna publicystyka.
Bartłomiej Topa po raz kolejny udowadnia, że rola Jana Pawła jest jedną z najbardziej precyzyjnie zbudowanych kreacji komediowych ostatnich lat. Martyna Byczkowska wciąż imponuje wyczuciem ironii, a Michał Sikorski w roli chciwego księdza Jakuba utrzymuje balans między groteską a realizmem.
Od strony wizualnej 1670 pozostaje imponujące. Operatorzy i scenografowie po raz kolejny udowadniają, że polskie seriale historyczne potrafią być realizacyjnie bez kompleksów wobec Zachodu. Ujęcia, światło i kostiumy budują bogaty, niemal malarski obraz epoki. Szkoda jedynie, że narracyjnie całość nie dorównuje tym technicznym walorom i często mamy sinusoidę, jeśli chodzi o poziom scenariusza.
Drugi sezon 1670 to zatem przykład projektu, który wpadł we własną pułapkę sukcesu. Chcąc pójść krok dalej, zatracił klarowność i rytm, które stanowiły jego siłę. To wciąż serial wart obejrzenia, momentami błyskotliwy, miejscami odważny, ale już nie przełomowy. Tym razem więcej w nim aspiracji niż celności.
