"Houston, mamy problem". 5
Kiedy pomyślimy o Sci-Fi jako gatunku to od razu nasuwają się skojarzenia z takimi filmami jak „Gwiezdne wojny” czy choćby ostatnio wyświetlanego w kinach „Star Treka”. Jest to oczywiście jak najbardziej prawidłowe, gdyż większość produkcji Sci-Fi pełna jest spektakularnych scen walki, wartkiej akcji i bohaterów, których nic nie może zatrzymać. Wszystko to oczywiście okraszone coraz nowszymi i lepszymi efektami specjalnymi sprawiającymi, że nie można się oderwać. Ale pośród tego natłoku zdarzają się i filmy zupełnie odmienne, gdzie nie wszystko jest oczywiste już po kilku minutach, a widz zmuszony jest do pomyślenia. Takim filmem jest właśnie „Moon” Duncana Jonesa.
Obraz jest dość interesujący i stawia człowieka a nie, jak w większość produkcji ostatnich lat, efekty specjalne na pierwszym miejscu. Całość napędza zagadka stacji, którą próbują rozwikłać główni bohaterowie. Wszystko co futurystyczne jest tu tylko tłem mającym przyciągnąć widza. Sam film daje do myślenia i ma kilka zaskakujących zwrotów akcji, całkowicie zmieniających, jak by się zdawało, ustalone już zakończenie.
Na pochwałę zasługuje muzyka. Doskonale dobrana do poszczególnych scen, wzmacnia wrażenia wizualne. Zwłaszcza przy smutnej końcówce.
Niestety nie jest to film wybitny. Dobre momenty przeplatają się tu z przynudzającymi i całkowicie zbędnymi fragmentami. Sam pomysł był dobry, gorzej niestety wyszło jego wykonanie. Oczywiście wewnętrzne rozterki bohaterów i stopniowe odkrywanie przez nich faktów kreuje cały klimat, ale przeplata się to z bezsensownymi rozmowami czy bieganiem w kółko. To sprawia, że ma się wszystko jedno i pyta kiedy koniec. Film jest więc z kategorii można obejrzeć, albo przejść obok bez żalu.
Znakomity – Najlepszy wg mnie film Sci-Fi ostatnich lat. Urzekła mnie stylistyka starego, dobrego thrillera księżycowego rodem z „Odysei Kosmicznej”, bez zabawy w projektantów międzygalaktycznej mody i fantazji na temat istot pozaziemskich. Sam Rockwell również pokazał klasę aktorską – udało mu się udźwignąć na swych barkach ciężar całego filmu. „Moon” pokazuje w prosty i wciągający sposób, że nie potrzeba wielkich nakładów finansowych, ani „bajeranckich” efektów specjalnych by stworzyć Dzieło, a nawet dzieło przyjemne w odbierze. Wystarczy dobry pomysł i jeszcze lepszy aktor… a może na odwrót :)