Biograficzny film opowiadający historię życia świetnie zapowiadającego się boksera, który zmaga się z piętrzącymi się przeciwnościami losu. Kontuzje, bieda i bezrobocie okresu krachu giełdy amerykańskiej. Główny bohater (Russell Crowe) walczy na ringu, w domu, w życiu i w samym sobie. Niesamowite i prawdziwe zakończenie.

Bardzo amerykański bohater

Reżysera Rona Howarda od dawna fascynowała postać Jima Braddocka. Historia Braddocka zawsze bardzo mocno przemawiała do mojej wyobraźni. To pochwała woli zwycięstwa, instynktu przetrwania i siły miłości. To bardzo amerykańska historia i bardzo amerykański bohater – przeciwności go nie załamują, ale hartują. Zrobi wszystko, by jego dzieci miały co jeść. To rodzaj filmowego doświadczenia, które zawsze mnie intrygowało jako reżysera. Postanowiłem się więc wybrać się w tę podróż – mówił reżyser. Scenarzysta Cliff Hollingsworth od lat był wielbicielem boksu i bardzo wiele czytał na temat bardzo dramatycznych nieraz losów mistrzów tego sportu. Twierdzi, że Braddock był jednym z tych, którzy budzili jego największą sympatię i zainteresowanie. O scenariuszu zaczął myśleć już w 1994 roku. Poznał – podobno przypadkowo – jednego z siostrzeńców Braddocka, a ten z kolei przedstawił go jego synom: Jaye’owi i Howardowi. Ci zgodzili się współpracować przy scenariuszu i dostarczyli wielu informacji na temat rodzinnego życia ich ojca. Rodzina Braddocka zaakceptowała wstępną wersję scenariusza. Hollingsworth wspominał, że studiując prasę z lat 30., doszedł do wniosku, iż Braddock był wówczas postrzegany jako narodowy bohater. Po latach jednak, inaczej niż słynni bokserzy, został właściwie zapomniany. Jay powiedział mi, że bardzo wielu ludzi, których spotkał, w ogóle nie miało pojęcia, że był kiedykolwiek taki mistrz świata, jak Jim Braddock, chociaż często dobrze znali inne nazwiska. To go smuciło i frustrowało. Pomyślałem, że dobrze byłoby przywrócić postać tego formatu naszej zbiorowej wyobraźni. Russell Crowe też dobrze zna historię boksu i Braddock go intrygował. A to dlatego, że jego motywacje były odmienne niż większości bokserów. Pragnienie zwycięstwa, osobiste ambicje, sława i pieniądze były, zdaniem aktora, w tym przypadku drugorzędne. Ta „niezwykła zwykłość” tego człowieka bardzo do niego przemówiła. Gwiazdor tak to tłumaczył: Dla mnie „Człowiek ringu” to przede wszystkim opowieść o rodzinie, która stara się przetrwać czasy Wielkiego Kryzysu. Braddock troszczył się o nią i pozostał jej wierny. Patrzył, jak dorastają jego dzieci i wnuki. To właśnie, a nie ulotny sukces, było jego najważniejszym dziedzictwem. Crowe znał scenariusz już wcześniej i po sukcesie „Pięknego umysłu”, gdy poznał Howarda i krąg jego zainteresowań, podsunął mu tekst. W dodatku wiedział, że lata trzydzieste intrygują reżysera i że od dawna nosił się z zamiarem nakręcenia filmu, którego akcja rozgrywałaby się właśnie wtedy. Howard początkowo nie myślał jednak o filmie „sportowym”. Ten gatunek niezbyt go pociągał. Przyznawał, że uważał go za zbyt stereotypowy. Jako młody człowiek pracowałem przez lata w telewizji. Brałem udział w trzech serialach. Szczerze mówiąc, miałem zawsze wrażenie, że kręcimy od nowa ten sam odcinek. Czas jest zbyt cenny, by go tak marnować. Dlatego zanim nakręcę film, chcę się upewnić, czy naprawdę warto. Zacząłem czytać o Braddocku i doszedłem do wniosku, że warto – jak najbardziej! Uwagę Howarda zwróciła na przykład lakoniczna wypowiedź Braddocka, skierowana do reportera, który pytał o powody powrotu na ring. „Ponieważ teraz wiem, o co walczę” – stwierdził bokser. Howard jest uznawany przez krytykę za twórcę, który – bez względu na epokę, w której toczy się akcja jego filmów – bardzo, wręcz wyjątkowo konsekwentnie trzyma się wybranego tematu i stylu. Stawia na wyrafinowaną prostotę opowiadania. W jego filmach powracają te same tematy: heroizmu, więzi rodzinnych, idealizmu i walki z własnymi słabościami. Była to historia z rodzaju tych, jakie mnie najbardziej interesują. Bohater na oczach świata przechodzi radykalną przemianę. Najbardziej intrygująca jest jednak jego przemiana wewnętrzna. W moich filmach opisuję różne oblicza Amerykańskiego Snu i naszego narodowego charakteru. Moim zdaniem, jest w nas coś naprawdę twardego. Amerykanie po prostu nie uznają porażki. Upadek nie jest żadną opcją. Astronauci z Apollo 13 ani myślą rezygnować. Nash z Pięknego umysłu też nie rezygnuje. I Braddock nie zamierza poddać się myśli o rzekomo nieuchronnym ubóstwie – tłumaczył Howard. Zwracał też jednak uwagę na element projektu, który napawał go wielką obawą. To bardzo prosta historia, bez niespodzianek i nagłych zwrotów akcji. Musiała być całkowicie wiarygodna, by przykuć uwagę publiczności i wzbudzić jej emocje. Tu żadne sztuczki by nie pomogły – mówił reżyser. Zellweger natomiast zwracała uwagę, że Mae Braddock różniła się od kobiet swoich czasów. Murem stała za mężem, choć nigdy nie kryła swojej siły i swoich opinii. Była naprawdę mocna, myślę, że wyprzedzała swoje czasy. Nigdy nie wahała się powiedzieć Jimowi, co naprawdę myśli, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę, że wolałby usłyszeć zupełnie co innego. Tak więc zainteresowanie pary doskonałych aktorów spowodowało, że Howard podjął decyzję o puszczeniu wielkiej machiny produkcyjnej w ruch. Był jeszcze jeden ważny, niemal osobisty powód. Otóż ojciec Howarda, Rance (w filmie zgrał małą rolę zapowiadającego walkę Ala Fazina), gdy miał osiem lat, słyszał transmisję ze słynnego pojedynku Braddock – Baer i bardzo dobrze ją zapamiętał, była to bowiem pierwsza transmisja, która utkwiła mu w pamięci. W dzieciństwie ojciec często przytaczał mi właśnie przykład Braddocka – wspominał Ron Howard – jako wzór osobistej godności, odwagi i poczucia obowiązku nie tylko wobec siebie samego, ale przede wszystkim wobec najbliższych. Howard nigdy nie ukrywał, że jego mistrzami byli Howard Hawks i Frank Capra, którzy z wielką pasją i artystyczną wiarygodnością potrafili oddać amerykański charakter, także w dramatycznych momentach historii swego narodu. Uważam, że odkupienie i wewnętrzna siła są nadal istotne w dzisiejszej amerykańskiej kulturze, zwłaszcza gdy czasy są ciężkie. To także film o poświęceniu w służbie rodziny, która jest tutaj jedną z najważniejszych wartości. Scenarzysta Akiva Goldsman, wypróbowany współpracownik Howarda (razem pracowali przy „Pięknym umyśle”) opowiadał, jak przebiegała dalsza praca nad scenariuszem. Historia Braddocka przywodzi na myśl bajkę z dobrym zakończeniem. Rzeczywiście: „a potem żyli długo i szczęśliwie”… W prawdziwym życiu tak się – wbrew pozorom – często dzieje. Lecz nie należy zapominać o tym, że dla kogoś, kto był głównym bohaterem tych wydarzeń, wcale nie było to oczywiste. Braddock przecież nie mógł znać tego zakończenia. By więc osiągnąć należyte napięcie dramatyczne, należało uczynić wszystko, by zbliżyć się do jego ówczesnego punktu widzenia. Tylko to mogło nadać filmowi emocjonalną intensywność, na jakiej nam tak bardzo zależało. Trzeba było tak prowadzić narrację, by być niejako ślepym na przyszłe wydarzenia. Producent Brian Grazer podkreślał jeszcze jeden ważny aspekt: Być może w sensie technicznym trudno nazwać Braddocka wielkim bokserem. Ale najważniejsze było dla nas, że był niezwykłym człowiekiem, a jego upór i wola stały się wzorem dla ludzi tracących nadzieję – zwłaszcza tych z klasy pracującej. To był człowiek wybierający najprostszą drogę do celu. A taka bywa najtrudniejsza. Crowe, który czytał wiele na temat Braddocka, podkreślał, że gdy zapoznał się z gotowym scenariuszem, był naprawdę poruszony: To zdarzyło się naprawdę, ten człowiek rzeczywiście istniał – to właśnie ciągle na nowo uświadamiał mi ten tekst i tak to trzeba było zagrać. Zellweger wyniosła podobne wrażenia z lektury. Nigdy nie grałam w takim filmie. To rzecz naprawdę w stylu Franka Capry – żarliwa i szczera. Pomyślałam sobie – jaka szkoda, że dziś prawie nie robi się takich filmów. Przygotowując się do roli, aktorka zapoznała się dokładnie z ponad dwustoma miłosnymi listami, jakie Braddock napisał do Mae. To rzadka okazja, by mieć tak wyjątkowy materiał do dyspozycji. Te listy utwierdziły mnie w przekonaniu, że ich więź była silna i czysta. „Człowiek ringu” to według mnie także piękna historia miłosna – dodawała aktorka. – Ujęła mnie jeszcze jedna rzecz. Ich dzieci nigdy nie były świadome, jak ciężka jest sytuacja rodziny. To wymagało wielkiego hartu, by nie niszczyć ich poczucia bezpieczeństwa, nawet w sytuacji, gdy nie było pewne, czy następnego dnia będą miały co jeść i gdzie mieszkać.

Braddock – człowiek i legenda

Ten pressbook może zdradzać kluczowe elementy filmu

James J. Braddock był robotnikiem z New Jersey, bokserem – amatorem, który w latach 20. zdobywał szybko coraz większą popularność. Słynny był jego niezwykle silny prawy prosty. Nadano mu przydomek „Buldog z Bergen”. Doznał jednak poważnej kontuzji prawej ręki (skomplikowane złamanie), a w 1929 został pokonany przez Tommy’ego Loughrana, co zapoczątkowało serię porażek. Według prasy i wielbicieli, Braddock po tej walce utracił wiarę w siebie. W tym samym 1929 roku wybuchł Wielki Kryzys. Już w 1932 roku co czwarty Amerykanin nie miał pracy. Budowano tanie osiedla dla bezrobotnych, mnożyły się przypadki głodu, także samobójstw. Braddock również znalazł się w bardzo poważnych tarapatach. Lokalna komisja bokserska zmusiła go do emerytury, nie przedłużając mu licencji. Chwytał się dorywczych, bardzo słabo płatnych zajęć, pracował miedzy innymi jako doker. Wreszcie musiał skorzystać z pieniędzy z zapomogi rządowej – co mocno zraniło jego dumę. W 1934 roku, tym samym, w którym polityka Roosevelta, zwana New Dealem, zaczęła przynosić pierwsze owoce, Braddock dostał niespodziewanie szansę walki z utytułowanym bokserem Johnem „Corn” Griffinem, uważanym powszechnie za faworyta. Braddock nie miał czasu na intensywne treningi. Jednak wygrał – także dzięki wzmocnionej podczas pracy w dokach lewej ręce. Następnie po 10 rundach pokonał kolejnego czempiona Johnny’ego Henry’ego Lewisa, a potem, po niezwykle ciężkich piętnastu rundach – Arta Lasky’ego. Był to tym większy sukces, że Lasky był w doskonałej formie – wygrał poprzednich piętnaście walk. Gdy Braddock zdobył pieniądze, jego pierwszą decyzją było spłacenie owej rządowej pożyczki. Rosła armia jego wiernych wielbicieli. Nadano mu przydomek „Gentelman Jim”. Otrzymał propozycję walki o tytuł mistrza świata wagi ciężkiej z Maksem Baerem. Wielu odradzało mu ten pojedynek – Baer był zbyt ciężki dla Braddocka, który miał też mniej doświadczenia. A jego prawa ręka nadal była nie do końca sprawna. W dodatku jeden z przeciwników Baera zmarł po nokaucie, inny zaś został tak osłabiony jego ciosem, że poniósł śmierć podczas innej, późniejszej walki. W pierwszym przypadku Baera uwolniono od wszelkich zarzutów, lecz tak czy inaczej, pięściarz ten uważany był za jednego z najniebezpieczniejszych bokserów swoich czasów, obdarzonego przy tym niezwykle silnym ciosem – pokonał nawet słynnego Maksa Schmelinga. Baer ostentacyjnie zapowiadał w prasie „łatwy nokaut”. Walka Bauer – Braddock miała miejsce 13 czerwca 1935 roku w Madison Square Garden, w obecności trzydziestopięciotysięcznej publiczności. Bukmacherzy stawiali z reguły 1:10 przeciw Braddockowi. W pierwszych rundach Baer miał zdecydowaną przewagę. Wbrew powszechnym oczekiwaniom, Braddocck przetrwał jednak piętnaście rund i wygrał na punkty. Po tej walce słynny komentator sportowy i pisarz Damon Runyon nadał Braddockowi nowy przydomek, który szybko się przyjął – „Kopciuszek”... Braddock nadał walczył, ale stracił tytuł mistrza świata w walce z Joe Louisem w 1937 roku, gdy został znokautowany w ósmej rundzie. Louis miał wtedy 23 lata, Braddock był o dziewięć lat starszy. Louis wielokrotnie z uznaniem wyrażał się o Braddocku jako o jednym ze swych najwaleczniejszych przeciwników. Braddock zakończył ostatecznie karierę na ringu rok później. Uczestniczył w drugiej wojnie światowej, w 1950 odegrał dużą rolę w budowie słynnego mostu Verrazano na Brooklynie. Zmarł w 1974 roku w wieku 68 lat. Całe życie spędził z jedną kobietą – Mae.

Crowe na tropie legendy boksu

Russell Crowe, podobnie jak Giamatti, spędził długie godziny oglądając i analizując wszelkie możliwe materiały filmowe, dotyczące Braddocka i jego walk. Śledził każde jego zachowanie na ringu i poza nim, mowę ciała i ekspresję twarzy. On także przeszedł intensywny trening pod okiem Angelo Dundeego, który przez 21 lat trenował Muhammada Ali. Crowe w imię autentyzmu poprosił, by użył on metod treningowych stosowanych w latach 30. Dowiedział się na przykład, że ówcześni bokserzy rzadziej kontrolowali wagę, co według wielu komentatorów dużo lepiej wpływało na ich stan psychiczny. Ale Crowe, odbywając wyczerpujący sparring za sparringiem, bardzo schudł. Wayne Gordon, były bokser, uczestnik igrzysk olimpijskich, czuwał nad tym, by gwiazdor w sposób całkowicie naturalny nabrał siły i muskułów. W tym celu Crowe odbył serię wyczerpujących ćwiczeń obejmujących pływanie, wiosłowanie, wspinaczkę, ćwiczenia z liną i z workiem treningowym. Później przyszedł czas na ćwiczenie bokserskiej choreografii pod okiem Dundeego. Było to tym łatwiejsze, że trener widział kilka walk Braddocka na własne oczy. Zwrócił uwagę na jego charakterystyczne posługiwanie się lewą ręką i na to, że Braddock był nieco niższy niż Crowe. Crowe po prostu stał się Jimem Braddockiem. Byłem zdumiony, jak precyzyjnie był w stanie oddać szczegóły jego zachowania podczas walki, w tym tak trudną rzecz, jak praca nóg. Nauczył się też potężnego lewego haka – był po prostu imponujący. A najważniejsze, że Russell nauczył się myśleć jak bokser. Braddock był, w przeciwieństwie do wielu innych bokserów, człowiekiem myślącym, sprytnym taktykiem. Russell jest nim także. Myślę, że śmiało mógłby walczyć zawodowo – chwalił trener swego podopiecznego. Zmiany sposobu i stylu walki Russell ściśle powiązał z przemianami wewnętrznymi Braddocka. Mógł tego dokonać tylko aktor obdarzony tak fenomenalnym zmysłem analizy, a jednocześnie instynktem – zachwycał się gwiazdorem Howard. Na tydzień przed planowanym rozpoczęciem zdjęć Crowe uległ poważnej kontuzji lewego ramienia. Lekarze mówili o co najmniej siedmiu tygodniach rekonwalescencji po zabiegu przywracającym sprawność. Jednak już w tydzień później aktor wrócił na salę treningową. Howard i Crowe zdecydowanie odrzucili sugestie producentów, by w scenach walk użyć po prostu dublera, twierdząc, że załamałoby to całkowicie wiarygodność filmu. Oczywiście podczas realizacji scen walk ekipa i Crowe musieli bardziej uważać. Ale z drugiej strony aktor twierdził, że bolesny wypadek pozwolił mu lepiej zrozumieć Braddocka, który też przecież odniósł wiele dotkliwych kontuzji.

Lata dwudzieste, lata trzydzieste

Howard i jego operator Salavatore Totino postawili na jak najdalej posunięty realizm, zarówno w odtwarzaniu realiów lat 20. i 30., jak i w scenach walk. Zdawano sobie doskonale sprawę, że – by sekwencje bokserskie były w pełni wiarygodne – trzeba było zapłacić cenę ryzyka. Bokserzy i aktorzy byli w bliskim fizycznym kontakcie i po prostu nie mogło się obyć bez urazów. Na przykład Crowe otrzymał kilka silnych ciosów w głowę i w szczękę. Podczas sekwencji walki z Laskym, granym przez boksera Marka Simmonsa, doszło do jednego z najpoważniejszych incydentów tego typu. Autentyczna reakcja Paula Giamattiego – jego przerażone spojrzenie – znalazła się w filmie. Wszyscy usłyszeli głośny dźwięk, gdy rękawica zetknęła się z głową Russella. Szczerze mówiąc, nie wiem jak mógł ukończyć tę scenę. Spodziewałem się, że po takim ciosie zobaczę go na deskach – wspominał Giamatti. Także operatorzy kamer wraz ze sprzętem kilkakrotnie znaleźli się w tarapatach. Ale za to nakręcono mnóstwo doskonałego materiału. Mieliśmy tyle taśmy, że moi stali współpracownicy – montażyści Daniel P. Hanley i Mike Hill na początku byli dość przerażeni – śmiał się Howard. – Mieli mnóstwo materiału i mnóstwo możliwości. Wzięli się za intensywne porządkowanie i selekcjonowanie. I oczywiście doskonale dali sobie radę. Profesjonalni bokserzy, uczestniczący w filmie, musieli się nauczyć zadawać fałszywe, niegroźne ciosy. Steve Lucescu, koordynator scen walk, mówił: Jedno potężne uderzenie mogło przecież spowodować, że produkcję trzeba by było przerwać. Troy Ross żartował: Baliśmy się, że gdy będziemy za dobrzy w zadawaniu fałszywych ciosów, już nigdy nie będziemy w stanie walczyć tak, jak przedtem. Lucescu nie ukrywał, że sporą psychologiczną trudność sprawiały mu sceny, w których Braddock – Crowe nokautuje przeciwników. Były wyjątkowo trudne dla zawodowców. Niektórzy z nich nigdy nie wylądowali na deskach. No więc trzeba było im przypominać: to tylko film, czytaj scenariusz, teraz musisz upaść. Oprócz scen bokserskich, Howard wyjątkowo pracowicie przygotował realia Wielkiego Kryzysu. By wszyscy lepiej wczuli się w klimat, miejsca, w których powstawały zdjęcia, były obwieszone fotografiami z epoki. Stale puszczano też filmy, takie jak Aniołowie o brudnych twarzach Michaela Curtiza, Grona gniewu Johna Forda czy Chwasty Hectora Babenco. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak ciężkie to były czasy, jaka ogromna przepaść dzieli je od współczesności – tłumaczył Howard. – A jednocześnie pokolenie moich rodziców było ukształtowane przez świeże wspomnienia o tamtych latach. Pilnie słuchałem ich opowieści, czasem bardzo dramatycznych. Pierwszy film, który amatorsko nakręciłem, był właśnie próbą oddania charakteru ówczesnych czasów. Zamiarem reżysera było nie tylko stworzenie wiernej ikonografii, ale przede wszystkim oddanie klimatu ciężkiego codziennego życia w tamtej epoce. Bardzo łatwo dać wyidealizowany, poetycki, nostalgiczny obraz tamtego czasu – mówił Totino. – W kinie czyniono to wiele razy. Nasz cel był inny: wiarygodność i pewna surowość obrazu. Scenograf Wynn Thomas tak tłumaczył swoje zamiary: Akcja rozgrywa się w ciągu sześciu lat. Zaczyna się w 1928 roku. Wtedy świat jest dobry, radosny i dostatni. Samochody lśnią w słońcu, mamy wiele żywych, słonecznych barw. Potem zaczyna się kryzys i barwy gwałtownie znikają. Wzorowaliśmy się na fotografiach z tamtych lat, które do dziś robią niezwykłe wrażenie. W końcówce filmu znowu następuje zmiana – to odbicie przemian w życiu Braddocka, które odzyskało zachwianą równowagę. Halę sportową, bardzo zbliżoną wyglądem do Madison Square Garden, znaleziono w Kanadzie. Nazywała się Maple Leaf Gardens, została wybudowana w 1931 roku, a obecnie służy jako lodowisko do hokeja. Wynajęto ją na cały czas trwania zdjęć i poddano koniecznej charakteryzacji. Zewnętrzny wygląd Madison odtworzono, uzupełniając wygląd budynku Hudson’s Bay Company Store w Toronto. W studiu wybudowano kilka ulic z ery Wielkiego Kryzysu, kierując się dokumentacją z epoki. Bardzo wielką wagę przywiązywano do dekoracji przedstawiającej mieszkanie Braddocków – małe i niewygodne, ale na swój sposób przytulne, stanowiące cichą przystań i ochronę przed groźnym światem zewnętrznym. Zellweger odegrała bardzo pozytywną rolę przy tworzeniu koncepcji tego wnętrza. Kluczem było to, że jej bohaterka Mae stara się stworzyć prawdziwy dom, mając ku temu bardzo ograniczone środki. Renée wymyśliła własną historię związaną z dramatycznymi losami bohaterów niemal każdemu przedmiotowi – mówił Wynn. Odpowiedzialny za kostiumy Daniel Orlandi („Apollo 13”) przestudiował dokumentację fotograficzną dotyczącą epoki i doszedł do intrygujących wniosków. Wyobrażenia o tym, jak ludzie wyglądali podczas Wielkiego Kryzysu, ukształtował w dużej mierze film „Grona gniewu”. Ale on opowiadał o prowincji, a w Nowym Jorku było inaczej. Ludzie z reguły nie chodzili w łachmanach, nawet ci najbardziej potrzebujący. Wielu z nich starało się pomimo wszystko zachować elegancję i staranny ubiór, chociaż z czasem ich odzież była coraz bardziej zniszczona. Jeśli chodzi o kostiumy Crowe’a, to początkowo są one stosunkowo kosztowne, potem stają się coraz prostsze. Crowe nalegał, by wygląd jego bokserskich butów był dokładnie jak z epoki. Przestudiowano więc zapisy filmowe, odwiedzono muzea i uszyto buty dokładnie takie, jakie wtedy były w użyciu. Natomiast dla postaci Baera stworzono kolekcję ostentacyjnie bogatych i eleganckich płaszczy i fraków, mających pokazać jego ówczesną pozycję i skłonność do imponowania otoczeniu – zwłaszcza kobietom. Crowe podsumował intensywną pracę na planie „Człowieka ringu” w ten sposób: W porównaniu z „Pięknym umysłem” wszystko się zmieniło. Nie zmieniło się tylko jedno – jakość pracy z Ronem. Howard natomiast zauważył: Russell angażuje się całkowicie w to, co robi. Jest trochę jak tropikalna wyspa. Musisz przyjąć ją z całym dobrodziejstwem. Są tu wielkie skarby, ale i nagłe zmiany pogody w ciągu jednego dnia. Co zapewne oznacza, że ci dwaj na planie mogą się spotkać znowu, i to w niedalekiej przyszłości.

Wierny druh i groźny przeciwnik

Do roli Joe Goulda, wiernego trenera i menedżera Braddocka, pozyskano Paula Giamattiego (którego reżyserowi polecił sam Crowe), wybitnego aktora charakterystycznego, pamiętnego zwłaszcza z roli w filmie Amerykański splendor oraz z niedawnego, kapitalnego występu w Bezdrożach Alexandra Payne’a. Giamatti podjął gruntowne studia nad swoją postacią, które przyniosły bardzo interesujące rezultaty. Rozmawiałem z wieloma ludźmi, zajmującymi się historią boksu – opowiadał. – Zgodnie twierdzili, że Joe nie był zbyt lubiany w swoim środowisku, jako człowiek bardzo trudny we współpracy, wielce przykry i dokuczliwy. A jednak, z jakichś tajemniczych przyczyn, jego praca z Braddockiem przyniosła tak doskonałe rezultaty. Co więcej – byli podobno jak bracia, choć bardzo, wręcz skrajnie różnili się od siebie. Myślę, że zaistniało między nimi coś na kształt pozawerbalnego porozumienia i że jednoczył ich nie tylko wspólny cel, ale także wzajemny szacunek. Według koncepcji aktora, sytuacja Braddocka i jego rodziny oraz determinacja boksera wywarły tak silne wrażenie na Gouldzie, że zdecydował się pomagać bokserowi z całych sił. Jestem przekonany, że Gould nie był wcale pewny, czy jego podopieczny ma szansę na zwycięstwa. Ale chciał przybliżyć mu ją, jak tylko się da. Aktor przeczytał też kilka popularnych biografii Goulda, wydanych pospiesznie w latach 30. Były pełne klisz i schematów, częstych wtedy w tego typu literaturze – zauważył. – Zupełnie nie były pomocne, oprócz tego, że jeszcze raz uświadomiły mi, jak wielki miała wpływ historia „Kopciuszka” i jego trenera na ówczesne społeczeństwo i kulturę masową. O wiele bardziej przydatne okazało się obejrzenie istniejących filmowych zapisów autentycznych walk Braddocka i prześledzenie zachowań Goulda, widocznego w tych filmach. Można było dostrzec jego manierę, połączoną z autentycznymi emocjami. Ale najwięcej dały Giamattiemu intensywne konsultacje z autentycznym trenerem, Angelo Dundee. Myślę, że gdyby nie on, to ta rola po prostu by nie powstała – wyznał aktor. – Powiedział mi wszystko na temat boksu, pomógł mi wyobrazić sobie sposób zachowania i reakcji Goulda. Pomocny był także Crowe. Jemu praca zwyczajnie sprawia przyjemność. Uczestniczył w diabelnie wyczerpujących scenach walk, a z jego zdrowiem nie było najlepiej. A jednak pozwalał na siebie wrzeszczeć i zachowywał absolutny spokój. Był tak autentyczny, że naprawdę o wiele łatwiej wchodziło się w rolę. Craig Bierko (Długi pocałunek na dobranoc), który głównie gra na Broadwayu (odniósł wielki sukces w musicalu „Music Man”), musiał przejść intensywny trening bokserski i znacznie przytyć. A także poddać się pracochłonnym zabiegom skręcania swoich prostych włosów w loki, jakie miał Baer. To naprawdę była osobowość – mówił aktor. – Nic o nim nie wiedziałem, zanim mój agent nie przedstawił mi propozycji Rona. Baer śpiewał i tańczył, był na swój sposób bardzo zabawny, a jednocześnie miał śmierć w pięściach. Bierko trenował trzy miesiące pod kierunkiem Hectora Roca. Szczerze mówiąc, nie byłem nigdy wielkim fanem tego sportu. Nigdy nie boksowałem. Dzięki treningom zrozumiałem, że boks przypomina jazz. Musisz mieć opanowane pewne podstawy, a potem, tak czy inaczej, jesteś zdany na improwizację. Najpierw bardzo się bałem, potem zebrałem pierwsze ciosy, a po miesiącu Hector usiłował mnie ze wszystkich sił złamać. Później czułem, że czegoś dokonałem, gdy Hector żegnał mnie słowami: „Możesz być całkiem niezły... Przyjdź jutro, ty... głupi maminsynku.” To było fantastyczne! Podobno na planie dochodziło do spięć pomiędzy Bierko a Crowem. Producent Brian Grazer tak to komentował: Jestem przekonany, że przyczyna leżała w ich ambicjach aktorskich i w systemie pracy. Po prostu obaj tak mocno wcielili się w swoje role twardych przeciwników, że nie mogli się z nimi tak łatwo rozstać. Wielu krytyków rolę Bierko oceniło jako najlepszą w jego dotychczasowej filmowej karierze. Bruce McGill zagrał potężnego promotora, Jima Johnstona. To był gość, który trząsł całym tym interesem i narzucał reguły. Podpadłeś Johnstonowi – to nie walczyłeś w Madison, ani w innych ważnych miejscach. McGill podkreślał jego sardoniczne poczucie humoru i swoistą wolę walki. Myślę, że Johnston dobrze rozumiał bokserów, bo jak wielu z nich, przybył ze starego kontynentu i jak oni musiał ostro walczyć o uznanie i pozycję w nowym otoczeniu – mówił aktor. Paddy’emu Considine’owi (Nasza Ameryka) powierzono natomiast rolę Mike‘a Wilsona. Była to postać całkowicie fikcyjna, stworzona przez scenarzystów. Miała wyrażać nadzieję, jaką dla wielu gwałtownie wysadzonych z siodła Amerykanów niósł Braddock i jego losy. Wilson był pracownikiem Wall Street, człowiekiem, który miał wszystko i który wszystko stracił. Stał się wielkim wielbicielem Braddocka, śledzącym uważnie jego poczynania i czerpiącym z nich inspirację. Mike jest przeciwieństwem Jima – tłumaczył Considine. – Nie ma w sobie nic z wojownika. Gwałtowne, negatywne zmiany, które nastąpiły w otaczającym go świecie, przerażają go i powodują jego zgorzknienie. Traci wiarę we własny kraj. A w Jimie fascynuje go siła, której bezskutecznie poszukuje w sobie. Moim zdaniem, Ron zawsze pragnie pokazywać gorące, często niezwykle trudne ludzkie relacje. Dlatego wątek przyjaźni Mike’a i Jima jest moim zdaniem tak ważny. Aktor czytał i słuchał opowieści o Wielkim Kryzysie. Bardzo wielu ludzi wtedy rozpaczliwie wręcz broniło swojej godności. Zdarzali się mężczyźni, którzy bardzo długo nie przyznawali się żonom, że stracili pracę. Brali swoje teczki i szli do Central Parku. Jestem przekonany, że tacy ludzie potrzebowali kogoś takiego jak Braddock. Gdyby nie istniał, trzeba by go było wymyślić. Wreszcie obsadzono role dzieci Braddocków. Podczas castingów wybrano Patricka Louisa do roli Howarda, Connora Price’a (Jay) oraz Ariel Waller (mała Rosemary). W ostatecznych przesłuchaniach oprócz reżysera udział wzięli (na jego prośbę) Crowe i Zellweger. Reżyser przywiązywał do tego dużą wagę, ponieważ ekranowa rodzina musiała być absolutnie wiarygodna. Howard twierdził, że się udało. Dzieciaki zaskoczyły mnie. Do wielu scen wniosły dodatkowy ładunek prawdy – mówił.

Więcej informacji

Proszę czekać…