Jeżeli nastawimy się na dobre kino akcji i przymkniemy oko na niewątpliwy brak wiarygodności zmiany twarzy i całej sylwetki w kilka godzin to "Bez twarzy" nie zawiedzie nas niczym. 8
Sama fabuła filmu na pierwszy rzut oka nie wydaje się nowatorska, a wręcz zniechęcająco odtwórcza. Ileż to już było opowieści o walce stróża prawa z wyjątkowo perfidnym złoczyńcą. Schemat akcji wygląda zazwyczaj tak, że policjant traci coś bardzo dla niego cennego, w naszym przypadku kilkuletniego syna i poświęca się bez reszty aby ukarać winnego. Tak więc, Sean Archer zaniedbuje żonę i córkę i życie towarzyskie i ściga Castor Troy'a, często stąpając na granicy prawa z pozytywnym skutkiem. Tu gdzie większość filmów się kończy, Bez twarzy się tak naprawdę zaczyna. Scenarzyści wymyślili niewiarygodny trik z zamianą aparycji i Archer, aby wydobyć informacje o ukrytej bombie dostaje twarz (dosłownie) złapanego i znajdującego się w śpiączce przestępce. Oczywiście nie wszystko idzie jak zaplanowano i stróż prawa musi walczyć, aby odzyskać swoje życie z powrotem. Scenariusz nie powala i nie jest specjalnie skomplikowany co w tego typu filmach to nie przewinienie a prędzej zaleta jednak wykonanie wynagradza te braki z nawiązką.
Film wyreżyserował jeden z mistrzów tego gatunku John Woo i trzeba przyznać, że potwierdził on słuszność opinii o nim krążących. Siadając przed ekranem, otrzymujemy 2 godziny czystej akcji przeplatanej interesującymi i często dowcipnymi scenami, w których aktorzy mogą się wykazać również warsztatem. Mamy dwie bardzo efektowne sceny pościgu: na lotnisku za startującym samolotem oraz łodzi motorowych w scenie finalnej (nagroda MTV Movie Award za najlepszą scenę akcji w 1998 r.) trwające po kilkanaście minut, bunt więźniów i ucieczkę z więzienia a do tego masę mniejszych lub większych potyczek, które utrzymują cały czas wartki poziom akcji i nie pozwalają się nudzić przez cały, dość długi film.
Cały pomysł z zamianą twarzy wymagał odpowiedniego obsadzenia głównych aktorów, którzy daliby sobie radę z zagraniem w jednym filmie dwóch zupełnie różnych, przeciwstawnych sobie postaci. Wybór, który padł na Nicolasa Cage'a i Johna Travoltę okazał się za wszech miar słuszny. Ten drugi wypada według mnie odrobinę lepiej, ale możliwe że spowodowane jest to tym, że gra przestępcę, a więc postać barwniejszą i bardziej skomplikowaną, a przede wszystkim inną niż zwykły zjadacz chleba. Interesująco i przekonująco grają swoje role pokazując jak każdy z bohaterów musi przesiąść się w niewygodną "skórę" swojego najgorszego wroga. Pozostali aktorzy biorący udział w produkcji nie wypadają wcale bezbarwnie, chociaż tak naprawdę dla mnie wybiła się w zasadzie tylko Joan Allen, pozostawiając resztę wpasowaną idealnie w tło a w sumie o to chodzi. Postaci są nakreślone wyraziście i dokładnie co nie pozostaje bez wpływu na odbiór filmu.
Jeżeli nastawimy się na dobre kino akcji i przymkniemy oko na niewątpliwy brak wiarygodności zmiany twarzy i całej sylwetki w kilka godzin to Bez twarzy nie zawiedzie nas niczym. Film był kasowym hitem i zdobywcą wielu nagród w tym nominacji do Oscara za efekty specjalne i dźwiękowe. A jeszcze jedną niewątpliwą zaletą jest fakt, że można go oglądnąć kilka razy i się nie znudzi a sceny akcji nadal po 10 latach są efektowne i robią wrażenie.
Dobry kryminał z porządnymi rolami zarówno Travolty jak i Cage’a. Ciekawy motyw ze zmianą ciała.