Realizacja
Jak już wspomnieliśmy, The Faculty to wybuchowa mieszanka pomysłów z napisanego w 1997 r. scenariusza Kevina Williamsona i wizualnej wyobraźni Roberta Rodrigueza. Obaj współpracowali ze sobą nad tym projektem od jego zarania i zgodnie stwierdzili potem, że ta współpraca układała się wspaniale. "Stałem się fanem Kevina od czasów, kiedy po raz pierwszy przeczytałem scenariusz Krzyku", wyznał Rodriguez. "Kocham kino gatunków, a w szczególności sposób, w jaki Kevin przełamał schemat gatunku w The Faculty. Jest to nowe podejście do fantastyczno-naukowego dreszczowca, zwłaszcza z uwagi na zaprezentowane tu poczucie humoru scenarzysty".
Williamson nie ukrywał, że zamierzał nawiązać do klasyki kina. "/.../ Jeśli ktoś jest fanem science-fiction" powiedział, "odnajdzie w The Faculty ten gatunek z całym dobrodziejstwem inwentarza. Są tu aluzje do takich filmów jak The Thing, Forbidden Planet, The Puppet Masters. Lecz film będzie też bawić tych, którzy nie gustują w fantastyce-naukowej. Nie szkodzi, że nie oglądaliście filmów tego gatunku w dzieciństwie. Możecie polegać na scenarzyście, który je widział. Podobnie było z horrorami w przypadku Krzyku.
Filmem, któremu Williamson pragnął, z pomocą Rodrigueza, złożyć w The Faculty hołd w pierwszej kolejności, była Inwazja Porywaczy Ciał Dona Siegla, z roku 1956. Przypomnijmy, że ten znakomity obraz opowiadał o tajemniczej przemianie osobowości, jakiej masowo ulegali mieszkańcy małego kalifornijskiego miasta wskutek interwencji najeźdźców z kosmosu. Ludzie stawali się "obcymi" w czysto psychologicznym znaczeniu tego słowa, jakkolwiek przedtem przechodzili transformację fizyczną - zamieniali się w duplikaty samych siebie, początkowo wyrastające z ogromnych strąków przedziwnych roślin. W końcu tylko cztery osoby, tworzące grono przyjaciół, pozostawały sobą.
Film Siegla, utrzymany - podobnie jak The Faculty - w maksymalnie "realistycznej" konwencji, ostrzegał przed uniformizacją społeczeństwa i zbiorową atrofią uczuć. U Williamsona i Rodrigueza też tylko grupka uczniów broni się przed zagrożeniem. "Problem konfrontacji konformizmu z indywidualizmem powraca w każdej dekadzie", powiada Williamson. "Dlaczego zatem nie mielibyśmy osadzić wątku z filmu powstałego w erze McCarthy'ego (mowa o Inwazji...) w scenerii szkoły średniej lat 90".
Szansa na powstanie "realistycznego", choć zarazem niesamowitego filmu o współczesnej szkole zachęciła Rodrigueza do przeniesienia tekstu Williamsona na ekran. Reżyser objaśnia związki między prawdą a fikcją w The Faculty: "Ludzie tłumią swoje wspomnienia ze szkoły średniej, ponieważ jest to okropny okres w życiu. W większości filmów został ukazany w złagodzonej postaci, a ja chciałem, żeby w The Faculty był torturą (podkreślenie R.R.), tak jak w rzeczywistości /.../. Fabuła przedstawia paranoiczny koszmar, w którym nikt nie wie, czy ktoś, kto jest jego przyjacielem dziś, będzie nim również jutro. W istocie, szkoła średnia sama w sobie jest filmem grozy".
Główny bohater The Faculty, Casey, doświadcza na sobie szkolnego piekła w skrajnej postaci, jednakże Rodriguez nie chciał, by w tym chłopcu można się było dopatrzyć jakiejś anomalii. "W pierwszej i drugiej klasie byłem zupełnie taki sam jak Casey", stwierdził twórca filmu. "Byłem wyrośnięty, więc nie obrywałem tak często [jak on], niemniej żywiłem przekonanie, że w mojej szkole średniej byli kosmici. Zastanawiałem się, czy sam nie jestem jednym z nich".
Do kina chodzą dziś przeważnie osoby między 14 a 25 rokiem życia, które chcą oglądać na ekranie swoich rówieśników. Toteż Rodriguez powierzył role uczniów Herrington High School młodym, nieznanym wykonawcom, obdarzonym przy tym niezwykłą aktorską intuicją. Spontaniczność i naturalność ich gry w pełni zrekompensowała brak zawodowego doświadczenia. "Obcowanie z tak inteligentną i oczytaną młodzieżą działa odświeżająco", stwierdziła producentka The Faculty Elizabeth Avellan, która współpracuje z Rodriguezem od 1991 r., a od 1990 r. jest jego żoną. "Te dzieciaki mają nie tylko ładne buzie", kontynuuje Avellan. "Jordana Brewster (grająca koleżankę Caseya, Delilah, red.) miała zaledwie 17 lat, a okazała tak duże opanowanie, wielką klasę i profesjonalizm. Przygotowanie [wszystkich młodych aktorów] naprawdę zrobiło na mnie wrażenie. Każdy z nich miał coś interesującego do powiedzenia o granej postaci. Oni sami niedawno chodzili do szkoły średniej, więc wiedzą, jak tam jest /.../".
Uwagi producentki uzupełnia Rodriguez: "Czasem mówi się, że młodzi aktorzy zwalniają tempo pracy reżysera, ponieważ mogą nic nie wiedzieć o technice, np. o konieczności stawania na znakach. Za to w ich grze jest tyle świeżości. Wystarczy popatrzeć, jak reagują na sytuacje, w jakich nigdy przedtem się nie znaleźli, by samemu nabrać większych sił [do pracy]. Sądzę, że jest to ekscytujące dla wszystkich na planie".
Aktorskie zdjęcia
do filmu The Faculty rozpoczęły się latem 1998 r. i trwały 52 dni. Kamery pracowały głównie w miejscowości Austin, w stanie Teksas, w której Rodriguez mieszka wraz z żoną i obecnie już trójką dzieci od 1987 r. Budynek filmowany z zewnątrz oraz kilka pomieszczeń tutejszej Szkoły dla Niesłyszących (Texas School for the Deaf) "zagrało" szkołę w Herrington. Ekipa przenosiła się również do dwóch sąsiadujących z Austin miast - Lockhart i San Marcos. Wiele scen realizowano po zapadnięciu zmroku ("Kocham noce", wyznał Rodriguez), co było nie tylko ukłonem w stronę konwencji z reguły mrocznego kina grozy, ale i kolejnym wyrazem szacunku dla "Inwazji porywaczy ciał" Dona Siegla, w której - jak pisze Andrzej Kołodyński w książce "Filmy fantastyczno-naukowe" (Warszawa1972) - "/.../ mrok kryje w sobie tajemnicę i zagrożenie, ludzie są bezpieczni tylko na otwartej, zalanej słońcem przestrzeni".
W pracy nad filmem The Faculty Robert Rodriguez swoim zwyczajem nie ograniczył się do pełnienia funkcji reżysera. Był także operatorem kamery, montażystą i współrealizatorem przegrania dźwięku. Mogło to wyglądać na pracoholizm, a w rzeczywistości służyło jedynie oszczędności czasu i taśmy, zapewnieniu sobie większej swobody twórczej i lepszej współpracy z aktorami. "Wiem, że odbiegam od reguł samemu szwenkując, montując, miksując dźwięk i dźwigając Steadicam", powiedział Rodriguez, "ale fakt, że jestem montażystą kompletnie zmienia sposób, w jaki planuję i realizuję ujęcia. Robię tylko te, które są mi potrzebne /.../". Metodę twórcy filmu The Faculty chwali aktorka Bebe Neuwirth: "[Rodriguez], dzięki temu, że jest operatorem kamery i reżyserem, może ogarnąć całość ujęcia i bezpośredniozareagować na coś nieprzewidzianego, czego nie będzie musiał odtwarzać w następnym ujęciu". Na inny aspekt tej metody zwraca uwagę producentka Elizabeth Avellan: "/.../[Rodriguez] pracuje według planu, ale ten plan może się zawsze zmienić w drodze improwizacji. Wszyscy w ekipie czują się współtwórcami [filmu] - i faktycznie są nimi".
Pod względem wizualnym The Faculty różni się nieco od wcześniejszych filmów Rodrigueza. Dotyczy to w szczególności ruchów kamery, która po raz pierwszy w twórczości reżysera poruszała się na wózku. "Jest wiele ujęć z wózka, gdyż chciałem osiągnąć coś w rodzaju skradającego się ruchu [kamery] w całym filmie", tłumaczył Rodriguez. I zaraz dodał, że jakkolwiek z tego powodu wydłużyły się ujęcia, nic a nic nie zmalała dynamika montażu.
"Zazwyczaj jestem [z kamerą] blisko ludzkich twarzy i pozwalam im zdominować kadr", mówił dalej reżyser. "Kiedy zaczynałem robić The Faculty /.../ robiłem ujęcia w szerszych planach, żeby widz mógł dostrzec scenerię, atmosferę i całą pracę naszych scenografów! Jednakże po kilku ujęciach powróciłem do twarzy, bo to na nich malują się emocje /.../".