Nie przepadam za filmami o zwierzętach, czasem jednak je oglądam z nadzieją, że trafi się perełka jak np. w przypadku "Brudnego jamnika". Tym razem jednak nadzieja okazała się płonna. Może gdyby bardziej skupiono się na ludziach a mniej na koniach film byłby lepszy. Perypetie Joeya bardzo przypominają przygody Czarnego księcia, zaś motyw ratowania konia na ziemi niczyjej został ściągnięty z tego filmu http://fdb.pl/film/52733-zrebak . W związku z powyższym 6, głównie za sceny bitewne.
E.T + Szeregowiec Ryan = Czas Wojny :) Czepiać się Spielberga o sentymentalizm to jak… nie wiem co.
Jak najbardziej polecam ! – Wszędzie doszukujecie się głębokiego przesłania i filmów rodem David Lynch. Jest konik, świetnie wytresowany i jemu należy się Oskar za grę aktorską, jest też cukierkowe tło niczym z filmu "300" plus kilka historyjek i ….. (kto oglądał to wie) zakończenie. Film w sam raz na weekend. Odskocznia od tony głupawych filmów o zombie i wampirach lub tandetnych mało śmiesznych komedii. Dla mnie film jest Świetny. Polecam
Koń, który mówi – Nie ma tragedii. Spodziewałem się familijnego gniota, a jest dość solidny typowo hollywodzki film. Mnostwo w nim absurdu i poprawnosci politycznej. mimo wojny, nie sposob znalezc tu negatywnych postaci. wszyscy sa inteligentni, wrazliwi, nie daza do walki. gdzies pomiedzy tym ten niesamowity koń. krotko opisac mozna ten film: wylaczcie rozum podczas jego ogladania, zastapcie go wyobraznia. byloby naprawde bardzo dobrze, gdyby spielberg zaserowal mniejsza porcje absurdu. Do oscara nie nominowalbym tego filmu. nie zasluguje na to. z drugiej strony rozumiem wybor, bo tego typu filmy zawsze sa deceniane przez akademię.
6+/10
Zgadzam się, film nie zasługuje na nominacje dla najlepszego filmu. Za dużo w nim bajki. Szczególnie było to widać w scenie jak dwaj żołnierze po przeciwnych "stronach" ratują konia. Poza tym, nie podoba mi się historia opowiedziana w ten sposób- kilka historii, które łączy koń główny bohater filmu.
Tą absurdalność podkreśla już od samego początku CGI wyjątkowo kiepskie jak na ten rodzaj filmu. Szczególnie drażniące jest to na farmie, gdzie widać wyraźnie, że cała dekoracja umiejscowiona jest w studio a zaraz za murem wyznaczającym granice posiadłości wstawiono cukierkowe angielskie widoczki.
Być może ekipa od brytyjskich plenerów czekała zbyt długo na dobrą pogodę i dlatego zastosowano takie rozwiązanie…
Albo scena kiedy niemieccy żołnierze zaprzęgają konie do ciągnięcia ciężkiego działa na wzgórzu. Toż to prawdziwa wycinanka. Każdy plan nakręcony osobno i wszystko razem kiepsko posklejane.
Ta scena, którą wszyscy tak krytykujecie, moim zdaniem była najlepszą sceną w całym filmie. Scenarzystom nie udało się nic lepszego z tej historii wykrzesać, ale ta scena została mistrzowsko rozpisana. Fakt faktem, razi ona w filmie swoim nieprawdopodobieństwem. Zdecydowanie lepiej by się wkomponowała w czarną komedię czy komediodramat. Do tego filmu nie pasowała, ale była najlepsza.
Najgorsze z tego filmu były monologi. Czekałem, aż tylko dzieciak powie do tego konia: "Kocham cię, Joey". Rozumiem, że można gadać do zwierzęcia, ale bez przesady. Zabrakło oszczędności w słowach.
I jeśli chodzi o sprawy techniczne, micamic bardzo dobrze wyłapał braki. CGI w tej wiosce wyglądało jak z niskobudżetowego serialu sci-fi. No ale żeby nie było, że kiepsko cały film wyszedł, to trzeba pochwalić scenę, gdy koń biegał i skakał po okopach w środku bitwy. Dosyć efektownie to wyglądało.
Niestety, film to banalna historia. Środek wojny, a każdy się koniem przejmuje.
5/10
A czasem Kamiński nie mówił gdzieś, że to nie jest CGI ale sztuczki z oświetleniem które miały stylizować film na produkcje z lat 50-tych? Takie w których większość plenerów kręcono w studiu, miałoby to sens w kontekście infantylności tego obrazu a grono operatorów raczej nie przyznałoby nominacji za film maksymalnie przepuszczony przez komputer.
> Quagmire o 2012-04-14 11:00 napisał:
> A czasem Kamiński nie mówił gdzieś, że to nie jest CGI ale sztuczki z
> oświetleniem które miały stylizować film na produkcje z lat 50-tych? Takie w
> których większość plenerów kręcono w studiu, miałoby to sens w kontekście
> infantylności tego obrazu a grono operatorów raczej nie przyznałoby nominacji za
> film maksymalnie przepuszczony przez komputer.
Niemożliwe. Porównaj sobie zwiastuny a sam film. Widać, że film w porównaniu do zwiastuna przeszedł przez sito ludzi od efektów wizualnych. Różnica jest ogromna, więc samo oświetlenie takich szkód w obrazie by nie narobiło. Drugą sprawą jest to, że to tylko plenery tak wyglądają, a aktorzy na pierwszym planie już normalnie – i to właśnie ten kontrast najbardziej razi.
Zdjęcia (są super – nie ma co dyskutować) oraz oświetlenie nie są obiektem mojej krytyki, tylko efekty wizualne. Nie wiem, czy "miały stylizować film na produkcje z lat 50-tych", ale mi to bardziej przypominało "Raport mniejszości".
Pozostałe
Proszę czekać…
mam słabość do filmów z końmi polecam