Dwie dekady później... Rekonstrukcja i ulepszanie klasyki
To jeszcze nie koniec historii…ponieważ taśma filmowa łatwo ulega zniszczeniu, 20 lat odcisnęło wyraźne piętno na kondycji negatywu "E.T.". Co więcej niesamowity postęp technologii efektów wizualnych dał Stevenowi Spielbergowi możliwość nie tylko rekonstrukcji, ale ulepszenia filmu w sposób nie odbiegający od jego oryginalnej wersji.
"Nigdy nie chciałem zrealizować kolejnej części "E.T."," mówi reżyser, "ale pomyślałem, że dobrze byłoby jeszcze raz wprowadzić ten film na ekrany w związku z jego 20-tą rocznicą dokonując kilku poprawek, które zadowoliłyby nie tylko perfekcjonistę jaki we mnie drzemie, ale także dawnych i obecnych widzów. Wielokrotnie oglądałem ten film z dziećmi, kiedy dorastały i zawsze chciałem zrobić coś z paroma defektami technicznymi, które chyba tylko ja zauważałem. Zawsze chciałem na przykład zrobić coś z biegnącym E.T. na początku filmu, kiedy to ściga go Keys. Jest to tylko zarys E.T. poruszający się na szynach z przymocowanym świecącym sercem. Na materiale zdjęciowym były poza tym momenty, które zostały wycięte, a które warte są zobaczenia."
"Kiedy 20-ta rocznica filmu zaczęła się powoli stawać realna," wyjaśnia Kathy Kennedy, "zaczęliśmy zastanawiać się czy warto byłoby jeszcze raz pokazać nasz film. Czy będzie on jeszcze miał jakąś wartość dla widzów. Zdawaliśmy sobie sprawę, że "E.T." jest filmem, na którym wychowały się rzesze widzów i chyba warto byłoby pokazać go nowemu pokoleniu, które nie miało możliwości obejrzenia go na dużym ekranie. Mam dzieci w wieku 5 i 3 lat," dodaje Kennedy, "a Steven ma sześcioro dzieci. Oglądaliśmy wszyscy razem film w małym kinie i obserwowaliśmy niesamowite reakcje naszych dzieci. Nasze najmłodsze dzieci nigdy nie widziały "E.T." i przyjmowały go z takim entuzjazmem jak dzieciaki sprzed 20-tu lat. Jest wielu rodziców, którzy pamiętają ten film, a teraz mogą dzielić się tym doświadczeniem ze swoimi dziećmi. Jest poza tym oczywiste," kontynuuje Kennedy, "że obecnie możemy wykorzystać tak zaawansowane narzędzia jak grafikę komputerową. Nigdy nie zapomnę jak nie byliśmy w stanie zrealizować ujęcia, gdyż coś było nie w porządku z ustami E.T."
Aby zrealizować swoje plany, Spielberg jeszcze raz zwrócił się do Industrial Light & Magic, która to firma pracowała nad filmem w 1981 roku. "Wtedy był to dla nas unikalny film," komentuje Bill George z ILM, szef d/s efektów wizualnych rocznicowej edycji "E.T. the Extra-Terrestrial". "Teraz mieliśmy pracować nad rekonstrukcją tego, co wykonaliśmy 20 lat wcześniej. Musieliśmy podejść do tego w zupełnie inny sposób niż zwykliśmy to robić. Normalnie przygotowujemy projekty i mamy już w głowie efekty naszej pracy, jakie pojawią się na ekranie. Tutaj było zupełnie inaczej. Coś już było zrobione, a my musieliśmy to przerobić. Podeszliśmy do E.T. jak do klasycznego zabytku architektury, który należy odnowić," kontynuuje George, "przemalować ściany, naprawić podłogi i być w tym wszystkim jak najbliżej oryginału. To coś jak wysłanie ukochanej babci do chirurga plastycznego. Nie chcemy jej zmieniać, ale uczynić bardziej atrakcyjną."
Spielberg jeszcze raz obejrzał dokładnie cały film i wskazał miejsca, które chciał udoskonalić przy użyciu najnowocześniejszych technik wizualnych. "Gdyby film został zrobiony dzisiaj," mówi George, "E.T. byłby najprawdopodobniej postacią całkowicie stworzoną przez komputer. Film jednak został zrealizowany w 1981 i modele E.T. – chociaż niesamowite – miały jednak pewne ograniczenia, które w pewien sposób pomogły zbudować osobowość kosmity. W jego ruchach jest niesamowita gracja. W oryginalnym filmie bardzo staraliśmy się nie utracić niczego z jego ruchów."
Pierwszym zadaniem ILM było poprawienie podstawowych elementów filmu. "Film był w złym stanie," mówi George. "Niektóre rolki negatywu były porysowane i bardzo zabrudzone. Musieliśmy dowiedzieć się jakich obiektywów używał autor zdjęć Allen Daviau."
Ważne było to, aby wszystkie poprawki dotyczące efektów wizualnych pasowały do oryginału i nie wyglądały jak coś nowego. Dlatego też wiele z ulepszeń wykonanych przez ILM było bardzo subtelnych – tak jak zwiększenie skali ekspresji twarzy E.T., zastosowanie nowej technologii pozwalającej na przesuwanie się chmur czy wiatr między drzewami. I chociaż całkowicie cyfrowy model E.T. został przygotowany tylko do poszczególnych ujęć, przez większość czasu widzimy komputerowo generowane postaci kosmitów. George, Brady i zespół specjalistów ILM zajęli się też drobnymi szczegółami takimi jak poprawienie pewnych elementów pierwszego lotu na rowerze Elliotta i E.T. – dzięki nim kostium Halloween porusza się na wietrze (nie miało to miejsca w oryginale).
Olbrzymi postęp technologiczny, jaki miał miejsce po 1981 roku pozwolił artystom ILM włączyć do filmu sceny, które zostały z niego usunięte. Chodzi tutaj np. o scenę, w której E.T. i Elliott pluskają się w wannie, a także o tę, w której Mary szuka Elliotta podczas Halloween. "W scenie z wanną zaistniała możliwość lepszego poznania się E.T. i Elliotta," mówi Spielberg. "Jest także moment, który pokazuje widzom, że E.T. i Elliott są bardzo ze sobą związani. Kiedy dzwoni telefon i Elliott podskakuje, E.T. także to robi. Nie dlatego jednak, że telefon go przestraszył, ale dlatego, że serce Elliotta zaczęło mocniej bić."
Co do sceny Halloween, "Zawsze chciałem włączyć ją do filmu, gdyż zawiera najlepsze sceny z Drew Barrymore," powiedział reżyser.
Oczywiście, artyści ILM mieli wyjątkowy szacunek do oryginalnego filmu. "Kiedy poproszono mnie o pracę nad nową edycją E.T. trochę się wahałem," przyznaje Colin Brady. "To zawsze był jeden z moich ulubionych filmów i zawsze wydawało mi się, że każda jego klatka jest idealna. To tak jak gdybym został poproszony o namalowanie lepszej Mony Lisy. Tym razem, jednak, to sam Da Vinci prosił nas o wykonanie tej pracy pod jego nadzorem. Największym wyzwaniem jest to," kontynuuje Brady, "że E.T. jest czymś więcej niż istotą czy kosmitą. Nie jest też rysunkową postacią. Musieliśmy myśleć o nim jako o żywym, oddychającym stworzeniu. Mieliśmy do niego taki stosunek jak do aktora z krwi i kości. Nie chcieliśmy, aby był taki płynny w ruchach jak każda z animowanych komputerowo postaci. Było coś ciepłego w sposobie poruszania się oryginalnego E.T., jakaś niewinność dziecka połączona z pewnym napięciem. Można go porównać do różnych zwierząt. Czasami jest jak kot, czasami jak króliczek, a jeszcze innym razem jak żółw. Pomogło nam to na delikatne udoskonalenie jego ruchów w momentach, w których było to konieczne."
Jednym z przykładów przerobienia przez zespół ILM oryginalnego ujęcia był moment, w którym E.T. biegnie przez las uciekając przed naukowcami. "To była jedyna sekwencja, którą chcieliśmy całkowicie przygotować na nowo," powiedział Brady, "ponieważ E.T. poruszał się w niej w bardzo liniowy sposób, jak gdyby jechał po szynie. Musieliśmy pomyśleć nad tym, w jaki sposób może biegać istota, która ma tak krótkie nogi. Ostatecznie znaleźliśmy rozwiązanie, które zaakceptował Steven Spielberg."
Ponieważ żaden z oryginalnych modeli E.T. już nie istniał, George, Brady i ich zespół musieli przejrzeć oryginalny film klatka po klatce, aby stworzyć nowy, cyfrowy model E.T. Ale jak przyznaje Colin Brady, "Gdybyśmy teraz realizowali E.T. nie moglibyśmy użyć tylu cudownych sztuczek, jakie wykorzystano w pierwszym filmie. Gdyby E.T. był cyfrowy, Henry Thomas i inni aktorzy nie mieliby prawdziwej postaci, z którą mogli się bawić i na nią reagować!"
Być może najważniejszą zmiana jakiej Spielberg dokonał w nowej edycji E.T. było coś, co reżyser chciał zrobić od wielu lat: usunąć broń z rąk policjantów i agentów rządowych ścigających E.T., Elliotta i jego przyjaciół w scenie ucieczki, która kończy się lotem na rowerach. W 1995, w jednym z wywiadów Spielberg powiedział:
"Jeśli kiedykolwiek jeszcze raz wprowadzę ten film na ekrany, na pewno pozbędę się tego ujęcia... Żałuję dwóch rzeczy, jeśli chodzi o ten film. Żałuję, że został użyty pistolet, do zatrzymania dzieci. Żałuję też, że w ogóle pojawiła się w E.T. jakakolwiek broń. Jeśli będę miał taką okazję zastosuję technikę cyfrową, aby usunąć te pistolety z rąk policjantów."
Po ukończeniu zdjęć do "E.T." (1981-82), Steven Spielberg został ojcem i zmienił się jego sposób patrzenia na świat. Chociaż zastąpienie broni krótkofalówkami może spowodować pewne kontrowersje wśród fanów filmu, świat w 2002 roku jest całkowicie inny od tego w 1982 roku i reżyser czuje, że jest odpowiedzialny w trochę inny sposób przed swoimi widzami.
"W 1982 roku zupełnie inaczej postrzegano broń niż dzisiaj," stwierdza, "ale i tak byłem bardzo ostrożny umieszczając broń w "E.T." Jeszcze bardziej się tym przejmowałem, kiedy mój syn Max urodził się w 1985 roku. Narodziny dziecka były największą zmianą w moim życiu. Zacząłem myśleć o tym, że broń była prawdopodobnie zupełnie nieodpowiednim elementem mojego filmu i poczułem, że nowa jego wersja jest świetną okazją do pozbycia się jej. Wiem, że niektórzy ludzie Oskarżają mnie o bycie zbyt miękkim," mówi Spielberg, "i jestem pewien, że Narodowe Stowarzyszenie Posiadaczy Broni Palnej nie byłoby tym zachwycone."
W nowej wersji matka Elliotta nie zakazuje mu iść na Halloween, dlatego że wygląda jak "terrorysta." W oryginalnym scenariuszu Melissy Mathison słowo to brzmiało "komandos," a obecnie zastąpione zostało słowem "hippis."
Bill George, Colin Brady i wszyscy z ILM czuli się bardzo odpowiedzialni za efekty swojej pracy nad "E.T. the Extra-Terrestrial". "Moim głównym celem było sprawienie, aby wszystkie nowe efekty nie różniły się zbytnio od tych, które zapamiętali widzowie," podkreśla George. "Mamy nadzieję, że nie są zbyt oczywiste i mają taki sam urok jak te oryginalne. Ludzie, którzy nie będą wiedzieli zbyt dużo o tych zmianach, nie zauważą ich. I nie powinni – mają bowiem oglądać film - "E.T. the Extra-Terrestrial" – a nie efekty."
Producent Kennedy tak mówi o sprawach związanych z dźwiękiem, "Poddaliśmy muzykę Johna Williamsa cyfrowej obróbce. W nowej wersji ma ona sześć ścieżek, co nadaje jej pełniejsze brzmienie. Niczego nie nagrywaliśmy, ale dzięki nowościom technicznym byliśmy w stanie nadać dźwiękowi, dialogom i muzyce w "E.T." nowy wymiar XXI wieku."