Miami Vice

6,2
5,3
Ricardo Tubbs i Sonny Crockett to policjanci infiltrujący w przebraniu mroczną, pełną szmalu otchłań narkobiznesu na Florydzie. Gorączka w Miami rośnie, gdy Sonny wdaje się w romans z Izabellą, żoną lokalnego handlarza bronią. Crockett i Tubbs powoli, acz nieustannie, zmierzają do punktu, w którym niespodziewanie dla nich samych, granice pomiędzy gliniarzem a przestępcą ulegają całkowitemu zatarciu.

Czyżby nowy model ameykańskiego kina akcji? 8

Gdy w USA rozpoczęto emitowanie serialu “Miami Vice”, w Polsce był to czas “07 zgłoś się” i porucznika Borewicza. W ponurej, obskurnej polskiej rzeczywistości czasów socjalistycznej biedy, rodzime organy ścigania próbowały powstrzymać zapędy ludzi, którzy za pomocą cudzych środków pragnęli ułożyć sobie wygodne życie, podczas gdy ich amerykańscy koledzy w otoczeniu pięknych kobiet, zażywali uroków życia przemierzając ulice Miami w eleganckich autkach, odziani w markowe, nienagannie skrojone garnitury. Gdy latem 1984 roku ludzkość ujrzała Dona Johnsona, z wystylizowanym trzydniowym zarostem, w rozchełstanej koszuli i w jasnej marynarce pozbawionej krawata, w luźnych spodniach w stylu, raczej włoskiego niż latynoskiego „dżolo” i w kosztownych, przeciwsłonecznych okularach, jadącego białym kabrioletem wyścielanym skórzaną tapicerką, natychmiast oszalała na jego punkcie, na długie sezony, a jego luzacki „image” stał się wizytówką serialu oraz wzorem do naśladowania dla kolejnych pokoleń metroseksualnych kolesiów z branży, typu Brad Pitt, Johnny Depp, czy Leonardo DiCaprio. Nikt nie pytał skąd policjant z obyczajówki ma kasę na przegląd luksusowego wozu, nikogo nie dziwiło jego zadowolenie z życia i nieustanne „full prosperity” – wszak mieszkał na Florydzie, w raju ludzi wybranych przez Boga. Tutaj po prostu nie wypadało patrolować ulic w starym, wysłużonym „Dodge’u”… niczym pies Huckleberry. Do tego kapitalna czołówka, prezentująca uroki amerykańskiego dostatku, z charakterystyczną grupą biegnących w kierunku widza flamingów, z migawkami bogatych rezydencji, pięknych kobiet, zalanych słońcem plaży i oceanu, ujęciami kręconymi kamerą „ z ręki”, plus modna soft-rockowa oprawa muzyczna z riffującą R&Bluesową gitarką, z popylającym w tle na klawiszach autorem partytury i motywu przewodniego, Janem Hammerem - to był strzał w dziesiątkę na ówczesne czasy, chwyt, który musiał podbić serca publiczności. Jeśli ktoś z wielbicieli dawnego serialu spodziewa się powtórki z rozrywki, srogo się rozczaruje, i bynajmniej nie z tego powodu, że film Michaela Manna jest chałą, chociaż dla niewprawnego oka na taką wygląda w pierwszej chwili. Prawie sama dałam się nabrać, oglądając początkowe minuty filmu. Nic się niby nie dzieje, dialogi wieją nudą, zero akcji, strzelania i pościgów, co kot napłakał... Jednak w porę się opamiętałam uznając, że Mann doskonale wiedział, co robi, porzucając cały ten blichtr, którym operował serial – w końcu asystował przy projekcie przez niemal cały okres produkcji, był przecież scenarzystą i producentem. Jeśli zrezygnował z brylowania w błyskotliwych ripostach, z kaskaderskich popisów, czyli elementów, które składają się na sukces każdego filmu akcji, nie tylko policyjnego, plus pozbawił film wszystkich scenograficznych i widokowych walorów, to taki zabieg powinien mieć ukryty sens. W tym wypadku jest nim postawienie na realizm. Współczesne Miami jest miejscem niebezpiecznym i nieprzytulnym, jest mroczne, dramatyczne i bliższe scenerii Nowego Orleanu po wizycie Katriny, niż stereotypowi słonecznej Florydy, do jakiej przywykliśmy, cichej przystani dla emerytów i gejów. Sonny i Rico z 2006 już nie jeżdżą pedalskimi samochodzikami i nie noszą białych garniturów, bo w akcji, którą mają do wykonania ich ubranka szybko straciłyby pierwotny, nienaganny fason. Są facetami z krwi i kości, twardymi i mocnymi, na których można liczyć, choć zdolnymi do romantycznych porywów. Możliwe, że takich bohaterów teraz potrzebuje kino. Do mnie taka propozycja przemawia, dlatego ocena jest wysoka.

7 z 11 osób uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 28
pajki_filmaniak 6

do serialu nie ma podjazdu żeby nie ta dwójka głównych aktorów to w ogóle by była masakra 6/10

Chemas 4

Obejrzałem to dzieło po raz kolejny i oceny nie zmieniam. Z całym szacunkiem dla Farrella i Foxxa, a lubię tych aktorów i cenię, nikt nie zastąpi Johnsona i Thomasa. Zupełnie nie ten klimat. Coś tutaj zostało zatracone. Nie wiem czy nie dać oceny 4

Khaosth 6

miałem wrażenie, jakbym oglądał teatr telewizji

spider256

Miami.Vice – slaba akcja praktycznie to kryminal,myslal z cos lepszego dlatego nie polecam!!!

Czechu 3

Dla mnie slabiutko – zupelnie mi się nie podobal. 3/10 nic więcej!!!!!!!!!!!!

Anonimowy Czechu

I na dodatek nie ma nic wspólnego z serialem…. ja oceniam jednak na 5, bo chwilami nieźle się oglądało.

Yasha Czechu 8

Dlaczego miałby mieć coś wspólnego?
To nie remake.
Poza tym coś jednak ma wspólnego: bohaterów, detektywów obyczajówki, którzy zajmują się ściganiem handlarzy narkotykami.
Ten film jest bardzo typowy dla pierwszego sezonu Miami Vice, szczególnie dla pilota (Miami Vice: Brother’s Keeper (1984) http://fdb.pl/f55741,Miami,Vice:,Brothers,Keeper,(1984).html), który ma bardzo podobną fabułę i podobnie mroczną atmosferę, dość nietypową dla późniejszych epizodów.

Więcej informacji

Proszę czekać…