"White Noise"- aż włos się jeży... 9
Porozmawiaj z najbliższymi... którzy już nie żyją...
Jeden z niewielu horrorów ostatnich laty, który mnie naprawdę wciągnął. Dzięki niemu oderwałem się w końcu od straszydeł z długimi, czarnymi włosami i innych dziwnych stworów.
Mimo, iż tematyka paranormalna była już wielokrotnie poruszana w filmach grozy, „White Noise” ma coś w sobie. A to chyba za sprawą ukazania dość ciekawej techniki EVP- Electronic Voice Phenomenon. Jest to autentyczny sposób, który pozwala na komunikowanie się ze zmarłymi krewnymi, znajomymi czy też innymi ludźmi. W tym celu używane są różne urządzenia takie jak mikrofony i magnetofony. Ciekawi również fakt, iż w trailerze zostały wykorzystane prawdziwe nagrania pozyskane wyżej opisaną metodą. Słyszymy w nim słowa Stanleya Searlesa: „I love you”, który zmarł w roku 2002. Sam film opowiada historię Johna Riversa, który po utracie żony zaczyna interesować się technologią EVP.
Głównego bohatera (John Rivers) zagrał utalentowany Michael Keaton, znany wszystkim doskonale z produkcji „Batman”. On jaki i pozostali aktorzy są idealnie dobrani do swoich ról za sprawą czego nie możemy narzekać na grę aktorską.
Technicznej stronie „Głosów” także nie mam nic do zarzucenia. Zdjęcia jak i ścieżki dźwiękowe są dobre, wręcz bardzo dobre. Oglądając film w skupieniu możemy się parę razy wystraszyć.
Ową produkcję cenię sobie głównie za to, iż ma ciekawą fabułę i mimo braku jakiś super drastycznych scen jest w stanie przyprawić nas o gęsią skórkę. POLECAM
Poważne luki w scenariuszu,gdzie kilka tematów zostaje poruszonych,ale nie rozwiniętych:seryjny morderca,zjawy, niepogodzenie się ze śmiercią bliskiej osoby.