Majstersztyk pod każdym względem 10
Jaka byłaby wasza reakcja gdybyście nagle się dowiedzieli, że wasze życie od urodzenia śledziło miliardy ludzi na całym świecie, a osoby, które znacie, to aktorzy? Nawet rodzice, żona, przyjaciel… W takiej sytuacji znalazł się właśnie Truman Burbank, którego los obserwują ludzie w programie autorstwa niejakiego Christofa. Początkowo bohater prowadzi spokojne życie u boku kochającej żony, ma wspaniałego przyjaciela i dobrą pracę. Pozornie przewidywalny żywot Trumana ulega zmianie, gdy ten zaczyna odczuwać pewne nieścisłości. Początkowo są to małe szczególiki, jednak – jak się później okaże – każdy ma w tym jakiś udział.
Trudno mi powiedzieć, co jest w Truman Show największym atutem, ponieważ wszystko stoi na wysokim poziomie. Gra aktorska Jima Carreya powala na kolana. Zresztą nie tylko jego. Świetnie wcielił się w postać pogodnego urzędnika bankowego, a potem sfrustrowanego uczestnika wielkiego reality show. Podobała mi się ta atmosfera, w której bohater nie wiedział, co ze sobą zrobić,ani do kogo się zwrócić, ponieważ – spójrzmy prawdzie w oczy – nie miał nikogo zaufanego. Postać Eda Harrisa, która stworzyła cały ten reality show, uważała się za tego, kto Trumana wychował. Oczywiście tak nie było, gdyż przez to, co zrobił, osobiste życie Burbanka było… cóż, w ogóle go nie było. Bohater stał się idolem ludzi na całym świecie. Z jego zdjęciem do kupienia były kubki, koszulki, a nawet poduszki. Kończąc wątek, dodam, że Ed Harris, Laura Linney oraz Natascha McElhone również spisali się wyśmienicie. Świetnie odwzorowali powierzone im role.
Andrew Niccol popisał się przemyślanym i interesującym scenariuszem, tak samo jak Peter Weir oryginalną fabułą. Wszystko oplecione świetną muzyką i wspomnianym wcześniej aktorstwem daje nam wielką ucztę dla kinomana. Po obejrzeniu można odczuć wrażenie, że wszystko co robimy również może być obserwowane. Podczas seansu Truman Show nie sposób doświadczyć nudy, cały czas na ekranie coś się dzieje, jedno wydarzenie wywołuje drugie. Wszystko z biegiem czasu staje się dla widza coraz bardziej interesujące aż do ostatniej minuty, a sam finał trudno przewidzieć. Ciekawa jestem, jak życie Burbanka potoczyłoby się dalej, w końcu był sławny na całym świecie.
Truman Show to prawdziwa gratka dla oczu i uszu. Wszystko zasługuje na wielki uznanie. Świetne aktorstwo, przemyślana i oryginalna fabuła, jak i scenariusz oraz ta specyficzna atmosfera i nieprzewidywalność. Jeżeli kiedykolwiek powstanie remake albo obraz o zbliżonej tematyce, co jest bardzo prawdopodobne, znając amerykanów, to wątpię, aby dorównał produkcji Petera Weira.
8/10 – Piękna opowieść o dążeniu do szczęścia, wolności i normalności, cokolwiek to znaczy. Wyreżyserowane przez Petera Weira (z początku planowano zaangażować na to miejsce scenarzystę filmu Andrew Niccolę, twórcę "Gattacki") trzyma w napięciu do ostatnich minut, wciąga widza bez reszty w świat, w którym żyje tytułowy Truman.
Świetna rola Carrey’a! Wspaniale połączył elementy typowo komediowe, z którymi nie miał do tej pory kłopotu jak i pełnodramatyczne. Niektóre z postaci drugoplanowych raziły minimalnie sztucznością, ale może właśnie o to chodziło, by ukazać fałsz otaczający główną postać.
Jak najbardziej polecam!