O filmie
"To wyzwolenie od tego, jak technologia może podporządkować sobie reżysera, od tego jak może on zostać styranizowany przez wszelkie te kosztowne dodatki, gadżety , zabawki - w tej dziedzinie nie jesteśmy w stanie zwyciężyć z Amerykanami, dlatego my - Europejczycy - powinniśmy znaleźć inną drogę"
Muzyka grana na piszczałkach? To zgodne z nowatorskimi, nietradycyjnymi wytycznymi do kręcenia filmów Dogmy. Według dziesięciu kluczowych zasad Dogmy'95 sformułowanych przez dwóch duńskich reżyserów - Larsa von Triera i Thomasa Vinterberga cztery lata temu, muzyka musi być nagrywana razem z obrazem. To oczywiste, że Soren Kragh-Jacobsen przestrzegał tej zasady, kiedy kręcił Mifune. Podobnie zresztą, jak podporządkował się i innym nakazom Dogmy, włączając w to także sposób filmowania - kamerą wprost z ręki, rodzaj operowania światłem i prowadzenie fabuły tak, że wydarzenia dzieją się tu i teraz.
"Kiedy Lars i Thomas zapytali mnie, czy nie zechciałbym zrobić Dogmy 3, nie miałem wątpliwości, żeby się zgodzić" - mówi reżyser - "Czułem wtedy, że utraciłem swoją spontaniczność, która była dla mnie jak paliwo. Miałem wrażenie, że coraz bardziej ograniczają mnie techniczne aspekty kręcenia filmów. Kiedy więc zostałem zaproszony do przyłączenia się do towarzystwa Dogmy, mogłem nareszcie powiedzieć, że do pracy potrzebuję tylko kamery z taśmą filmową w środku".
Od kiedy, jako inżynier elektryk, przekonująco zadebiutował w roli reżysera w 1978 roku filmem Wanna see my beautiful Navel?, Soren Kragh- Jacobsen nakręcił takie filmy jak:Rubber Tarzan, "Thunderbirds", Emma's Shadow, "The boys from St.Petri" i ostatnio międzynarodową koprodukcję "The island on Bird Sheet". Obraz ten , podobnie jak "Mifune-Dogma 3", miał swoją światowa premierę w Berlinie.
Pomysł na nietypowy tytuł filmu (dosłowne tłumaczenie z duńskiego brzmiałoby: "Ostatnia pieśń Mifune") powstał w głowie Jacobsena, kiedy w 1997 roku zmarł wielki japoński aktor Toshiro Mifune. W Siedmiu samurajach Akira Kurosawy, Mifune grał samuraja o chłopskich korzeniach. Tu właśnie jest paralela między dwoma filmami - Kresten, bohater "Mifune-Dogma 3", utrzymuje w najgłębszej tajemnicy przed kręgiem kopenhaskich przyjaciół - yuppies, że pochodzi z prostej wiejskiej rodziny.
Kiedy Kresten dowiaduje się o śmierci ojca, zmuszony jest do powrotu na niszczejącą rodzinną farmę i do upośledzonego brata, Ruda. Większa część filmu Kragh-Jacobsena nakręcona została w sześć tygodni w opuszczonym gospodarstwie położonym na bezkresnych równinach wysp południowej Danii. Filmowcy sypiali w przyczepach, a aktorzy przed kamerą ubierali się w to , co sami ze sobą przywieźli. Soren Kragh-Jacobsen mówił, że chciał nakręcić "Mifune" w miejscu, do jakiego nie przywykły ekipy filmowe. Kopenhaga, w której robi się większość duńskich filmów i seriali telewizyjnych, zbytnio go już znudziła.
"Scenariusz został skończony dopiero na cztery dni przed rozpoczęciem zdjęć. I to mi całkiem odpowiadało" - mówi Kragh-Jacobsen. "W tym filmie chciałem odejść od z góry zamierzonej dramaturgii, powrócić za to do rodzinnych tradycji, niewielkiej skali filmu. Chciałem zrobić ciepły, optymistyczny letni film".
W rzeczywistości przez większość lata, kiedy Jacobsen kręcił Mifune, lał deszcz. Pogoda taka jednak nadała jego filmowi specyficzną wizualną atmosferę, z której jest bardzo zadowolony. W przeciwieństwie do "Idiotów" Larsa von Triera, "Mifune" nie był kręcony w technice video. Kragh-Jacobsen uznał, że ten sposób filmowania nie będzie pasował do historii, jaką chce opowiedzieć. Nie uznał za to, że zbyt rewolucyjnie byłoby kręcenie filmu kamerą "z ręki".
"Mogłem oczywiście stworzyć coś w stylu "Absurd Sorena", ale nie jestem Larsem von Trier" - mówi reżyser. "Jestem raczej realistą i bajarzem. Pozostałem więc przy moich własnych tradycjach jednocześnie hołdując zasadom Dogmy. Nakazy te nie okazały się być kaftanem bezpieczeństwa - przeciwnie, dały mi najbardziej oczyszczające doświadczenie filmowe od czasu, kiedy kręciłem Gumowego Tarzana.
Przyznaje z uśmiechem, że odrobinę przekroczył przykazy Dogmy - dla dobra kamer przyciął kilka krzaków na zarośniętej farmie i pożyczył parę kurczaków z sąsiedniego gospodarstwa. Ale i tak jest zadowolony z działalności w Dogmie 95.
"Okazało się, że współpraca z nimi była doskonałym posunięciem komercyjnym, chociaż wcale się tak nie zapowiadało".
Soren Kragh-Jacobsen napisał scenariusz "Mifune" przy profesjonalnej pomocy Mogensa Ruhora i młodego pisarza-reżysera Andersa Thomasa Jensena, który jest bliższy wiekiem głównym postaciom "Mifune" niż sam reżyser filmu. Oprócz Krestena i jego opóźnionego brata, współpracy scenariusza napisali role nowo poślubionej żony Krestena - Claire oraz pięknej Livy, którą Kresten zatrudnia jako gosposię, a która, trzymając to w tajemnicy, jest kobietą uciekającą przed życiem luksusowej kopenhaskiej prostytutki. Zdaniem Kragh-Jacobsena film jest o "ludziach, którzy wypełnieni są kłamstwem". Ale jednocześnie ci ludzie wypełnieni są humorem.
Duński reżyser chciał pokazać scenę, w której Kresten ogląda swój ulubiony film "Siedmiu samurajów" na video. Ale , mimo skontaktowania się z żoną Kurosawy, która odpowiedziała Jacobsenowi, że "mistrz jest zmęczony", wykorzystanie fragmentów filmowego arcydzieła okazało się niemożliwe. Mająca prawa autorskie do "Samurajów" firma Toho nie zgodziła się na taki pomysł. Mimo wszystko Jacobsen zadowolony jest z tytułu swojego filmu. Mifune jest , jego zdaniem, słowem, które dobrze układa się w ustach i "smakuje jak słodycze".
Idioci Larsa von Triera i "Celebration" Thomasa Vinterberga wytworzyły atmosferę międzynarodowego zainteresowania i mogłoby się wydawać, że Soren Kragh-Jacobsen był zdenerwowany wizją nakręcenia trzeciego, kolejnego filmu Dogmy. To jednak nie była prawda "nie, ta sytuacja nie sprawia mi problemów. Jestem zbyt stary, żeby przejmować się takimi rzeczami. Jako reżyser odczuwam całkiem wyraźnie, kiedy coś się udało, dlatego nie jestem bardziej zdenerwowany niż przed każdą inną swoją premierą".
"Z pozdrowieniami dla Larsa i Thomasa - myślę, że połączyliśmy siły. Co najważniejsze dla filmów Dogmy, to że pozbywają się wersów przeszkadzających w dotarciu do samej historii. Filmy absolutnie nie muszą być pełne hałasu, wybuchów i truposzy" - mówi Soren Kragh-Jacobsen.