Na wstępie – jest to film słaby, głupi, ale niewątpliwie dla niejednego sentymentalisty za minionymi czasami będzie to obowiązkowa pozycja z cyklu guilty pleasure. Wizualnie film prezentuje się fantastycznie z dodanymi pikselami. Wątek z twórcą Pac-Mana, Q*bert i jeszcze kilka innych sprawia, że film ogląda się znośnie i zapominamy o szczegółach, które sprawiają, że fabuła jest głupia. Film doskonale pasowałby do festiwalowej sekcji szalonych filmów wyświetlanych o północy.
Pomysł dobry, gorzej z wykonaniem. Ocena na pewno byłaby wyższa, gdyby nie denerwujące dialogi i aktorzy, Sandler, Gad i Dinklage. Mam jednak sentyment
Słaby. Kompletnie nie wykorzystano potencjału jaki drzemał w samym pomyśle jak i w samej obsadzie aktorskiej. Dinklage, Cox i Monaghan robią wrażenie niestety tylko na plakatach. W samym filmie wypadają tak blado, że równie dobrze mogłoby ich tu nie być.
Dziwne, że reżyserem nie został Patrick Jean, który zrealizował "Pixels" z 2010r. w formie krótkometrażówki. W końcu to był jego pomysł. Chris Columbus z kolei stworzył kalkę "Pogromców duchów" w "ośmiobitowym" wydaniu.
Najlepszy jest całkowity brak wprowadzenia. To jest mniej więcej tak – sentymentalny rzut na dzieciństwo, bla bla i bach, kosmiczne piksele rujnują miasto.
Na wstępie – jest to film słaby, głupi, ale niewątpliwie dla niejednego sentymentalisty za minionymi czasami będzie to obowiązkowa pozycja z cyklu guilty pleasure. Wizualnie film prezentuje się fantastycznie z dodanymi pikselami. Wątek z twórcą Pac-Mana, Q*bert i jeszcze kilka innych sprawia, że film ogląda się znośnie i zapominamy o szczegółach, które sprawiają, że fabuła jest głupia. Film doskonale pasowałby do festiwalowej sekcji szalonych filmów wyświetlanych o północy.