Atutem jest obsada, niezły materiał na film, ale już gdzieś to było... 5
Gdy każdego roku powstają co najmniej dwie produkcje o tematyce mafijnej, trudno być już oryginalnym, trudno jest też przebić takie legendy, jak chociażby „Ojciec chrzestny” czy „Pulp Fiction”, które nawet po latach nie tracą nic ze swojej świeżości. Nie udało się to wielu reżyserom, także Mike’owi Newell’owi, twórcy „Donnie Brasco”.
Film powstał na podstawie powieści "My Undercover Life in the Mafia" i opowiada o agencie FBI o pseudonimie Donnie Brasco (Johnny Depp), którego zadaniem było przeniknięcie do nowojorskiej mafii w latach 70 – tych. Poznaje podstarzałego gangstera Lewusa Ruggiero (Al. Pacino), z którym z biegiem czasu zaprzyjaźnia się. Równocześnie jego rodzina powoli się rozpada – żona nie radzi sobie ze stresem i brakiem obecności męża, a dzieci wychowują się bez ojca.
Z pewnością największym atutem jest obsada. Duet Pacino – Depp wypadł bardzo przekonywująco i to oni tworzą cały klimat filmu. Reszta przedstawia się przeciętnie – postacie były bezbarwne, schematyczna fabuła i łatwy do przewidzenia koniec…wszystko płynie swoim tempem. W połowie zacząłem z nudów zerkać na zegarek.
Materiał na film był, wydaje mi się, całkiem dobry. Zabrakło oryginalności - od początku do końca nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że gdzieś to już widziałem. Nasuwają się skojarzenia zwłaszcza z produkcją Martina Scorsese „Chłopcy z ferajny”, ale też z innymi słynnymi gangsterskimi filmami.
„Donnie Brasco” nie jest filmem złym. Myślę, że fanom tego gatunku może przypaść do gustu. Poza tym każda okazja do obejrzenia wybitnych aktorów jest warta wykorzystania, nawet, jeżeli występują oni w przeciętnej produkcji.
Wspaniałe role Ala Pacino i Johnny’ego Deppa, ze wskazaniem na tego pierwszego.