Coś

6,0
Przerażająca walka grupy norweskich naukowców z istotą z innego świata, mogącą skopiować dowolny organizm.
Pasjonat filmu. Pasjonat rysunku. Pasjonat kobiety. Pasjonat trunku.

Człowiek, to najcieplejsze miejsce, w którym można się ukryć. 6

Coś, będące prequelem kultowego już obrazu w reżyserii Johna Carpentera, stara się za wszelką cenę wskoczyć w ramy filmu, który zainteresuje fanów wspomnianego dzieła. Twórcy trzeźwo zauważyli, że remake nie jest najlepszym posunięciem w przypadku tej produkcji, więc postawili wszystkie karty na wykreowanie historii sprzed wydarzeń, znanych z filmu Coś z 1982 roku. Matthijs van Heijningen Jr. oraz Eric Heisserer włożyli dużo pracy w to, aby wydarzenia z wziętej na warsztat produkcji były ewidentnym następstwem tego, co w tym roku ujrzymy na dużym ekranie. Oznacza to, że widz znajdzie wyjaśnienie dla zwęglonych zwłok istoty pozaziemskiej, bryły lodowej wewnątrz stacji badawczej, zamrożonej postaci w jednym z pomieszczeń, a nawet dla wbitej w ścianę zakrwawionej siekiery. Ostatnie zaś sceny, podczas napisów końcowych, to nic innego jak ewidentny łącznik pomiędzy obiema produkcjami, wyjaśniający jedne z pierwszych scen filmu Carpentera. Nie jest to zatem zwykła produkcja bazująca na pozycji kultowej, lecz ewidentny początek, za co z pewnością należy się duża pochwała dla jego twórców.

Coś (2011/I) - Eric Christian Olsen, Mary Elizabeth Winstead

Pierwszy pełnometrażowy film van Heijningena to bardziej dynamiczna od oryginału odsłona krwawych wydarzeń na stacji badawczej na Antarktydzie. Jak zapewnił sam reżyser, jego produkcja to nie żadna kopia istniejącego dzieła, lecz samodzielny obraz. Obcy - bardziej zwierzęcy, oszołomiony. Jego ataki - bardziej instynktowne. Przyznać należy, iż jest to słuszne wyjaśnienie zachowań istoty obcej cywilizacji, która po wydostaniu się z “lodowego więzienia”, próbuje powrócić na swój statek kosmiczny. Jak się szybko okazuje, drapieżnik stanowi bardziej rozwiniętą formę życia. Nic więc dziwnego, że lekceważy człowieka jako przeciwnika. Kierując się instynktem, dąży do ucieczki z obcej dla niej planety. To może tłumaczyć w prostej linii, dlaczego obcy w filmie Carpentera stał się cichym zabójcą. Widocznie ucząc się na błędach wyniesionych ze spotkania z Norwegami, kreatura zaczęła dostrzegać w ludziach wyraźne zagrożenie. Wszystkie powyższe spostrzeżenia jawnie dowodzą, ile pracy włożyli twórcy nadchodzącego filmu, aby dostarczyć nie lada gratki dla fanów filmu z 82 roku. Przyznam, iż takie smaczki sprawiają, iż widz ma ochotę przypomnieć sobie kultową już pozycję, traktującą o dalszych losach istoty obcej cywilizacji.

Skoro więc omawianą produkcję tworzyli fani dzieła z 1982 roku to można przypuszczać, iż włożyli oni tyle samo pracy w zbudowanie solidnej fabuły z klimatem klaustrofobicznej nieufności, co we wspomniane wyjaśnienia pewnych okoliczności oraz idealne odwzorowanie scenerii. Niestety – klimat grozy jest tutaj najgorszym aktorem. Dużą zaletą oryginalnego Coś jest fakt, iż wiele rzeczy było niedopowiedzianych. Widz nie dostawał wszystkiego na tacy. Napięcie było stopniowane, zaś potwór pokazywany jedynie w migawkach, nigdy w całej okazałości. W przypadku filmu van Heijningena cała otoczka niepewności oraz naukowej fascynacji została sprowadzona do minimum. Scena ucieczki istoty pozaziemskiej następuje bardzo szybko i aż trudno uwierzyć, iż więziona przez lata w pokrywie lodowej, znajduje w sobie na tyle dużo siły, aby roznieść bryłę, w której została wydobyta. Twórcy widocznie uznali, iż skoro widzowie i tak wiedzą z czym mają do czynienia, to nie ma sensu robić z tego zagadki. Fabuła filmu jest miejscami bardzo przewidywalna i wpisuje się w kod zero-jedynkowy. Rozmowa-akcja. Obcy, bardziej niż chęć powrotu na swoją planetę, przejawia żądzę mordu. A szkoda, gdyż psuje to całkowicie tajemniczy klimat dzieła Carpentera. Nie ma mowy o zaskoczeniu – wszystkie sceny z atmosferą nieufności nie mają czasu się rozwinąć, gdyż nachalnie przerywane są kolejnymi atakami. Nie ma mowy o podejrzeniach wobec załogi – relacje bohaterów okazują się na tyle płytkie, by od razu wskazać odpowiedni tor.

Coś (2011/I) - Mary Elizabeth Winstead, Joel Edgerton

W wyniku powyższych zabiegów ze strony panów van Heijningena oraz Heisserera, głównym bohaterem filmu Coś wbrew pozorom nie jest żaden z aktorów. Oczywiście tytuł jawnie sugeruje, iż mamy tutaj do czynienia z istotą pozaziemską, lecz w takich produkcjach wyrazisty bohater jest niczym magnes – to jego losami tak na prawdę widz powinien się przejąć. Pierwsze skrzypce w nadchodzącej produkcji grają Mary Elizabeth Winstead, Joel Edgerton oraz Ulrich Thomsen, lecz z powodu płytkiej fabuły, pozostają cały czas na drugim planie. Brak tutaj Kurta Russella szukającego pozaziemskiej istoty, Sigourney Weaver walczącej z obcym, czy Schwarzeneggera goniącego za Predatorem. Kogo więc mamy? Ufoludka, którego pasja “dzielenia i mnożenia” jest bardziej akcentowana, aniżeli ludzkie emocje. Sama zaś postać obcej istoty to już kolejny hołd dla filmu z 1982 roku. Aby ograniczyć wykorzystanie techniki CGI, twórcy postanowili popracować z kukłami. Istota z innej planety wygląda realistycznie, lecz niestety tylko do momentu, gdy przychodzi czas pokazania w całości pozaziemskiej kreatury z ludzką twarzą. Obcy prezentuje się naprawdę ciekawie, jednak w przypadku skradzionego oblicza, nie można powiedzieć, iż wygląda ono “nieludzko”. To byłby komplement. Ono po prostu wygląda sztucznie.

Patrząc zatem na omawianą produkcję, można pomyśleć “Coś nie wyszło”. Co prawda w ogólnym rozrachunku ogląda się ją przyjemnie, lecz to już nie jest to Coś, co od 1982 roku przyprawia o szybsze bicie serca. Na plakacie dostajemy piękne hasło “Największe odkrycie ludzkości, może być początkiem jej końca”. Odkrycie może wielkie, bo i ekran duży, lecz fascynacji nim za grosz. Film Matthijsa van Heijningena na każdym kroku przejawia potencjał, nie zawsze wykorzystany: kładzie duży nacisk na zwierzęcą stronę natury obcego stworzenia, sprowadzając ją niestety głównie do mordu; wyjaśnia wiele z tego, co nie zostało dopowiedziane w produkcji Johna Carpentera, nie próbując jednak wyskoczyć ponad granicę wieczornej rozrywki. Skupiono się tutaj na faktach, lecz nie na ciekawej fabule. Dużo uwagi poświęcono możliwościom obcego, nie siląc się na klimat tajemniczej grozy, tak bardzo odczuwalny w oryginale. Słowem – prequel filmu sprzed blisko 30 lat tworzyli fani, dla których każdy kadr dzieła Carpentera to perełka. Twórcy na tyle chcieli upodobnić swoją produkcję do wspomnianego oryginału, że zaczęli nawet kopiować niektóre sceny (najbardziej widoczna jest narada przy płonących zwłokach obcej istoty, jawnie nawiązująca do monologu Kurta Russella). Czasem padają nawet kwestie zbliżone do tych, znanych widzom z oryginału.

Coś (2011/I) - Adewale Akinnuoye-Agbaje, Joel Edgerton

Reasumując: w kategorii horroru jest nieźle. W kategorii rozrywki, smacznie. Dla jednych fanów obrazu z 82. roku, omawiany film będzie niczym więcej jak imitacją istniejącego dzieła z akcentem na wybrane fragmenty. Dla drugich, ciekawą produkcją ukazująca rozwój inteligencji istoty pozaziemskiej. Ja, jako zwykły widz, bawiłem się dobrze pomimo widocznej sztampowości i naiwności.

Ocena: 6,5 za wyraźny pomost pomiędzy obiema produkcjami.

2 z 3 osoby uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 45
Redox 3

3/10 – Popłuczyny i dziesiąta woda po arcyklasyku suspensu Carpentera z 1982 roku.

Pamiętam, że przed premierą filmu w kinach w 2011 roku chciałem mocno na niego pójść. Jednak pierwsze recenzje ostudziły moje nadzieję, zrezygnowałem z wizyty w kinie i nieszczęsny prequel obejrzałem dopiero dzisiaj. Całe szczęście, że ten pseudohorror nie otrzymał ode mnie złamanej złotówki.

Dawno żaden film grozy, ani film w ogóle tak bardzo mnie nie rozczarował. To tak oczywiste filmidło, idące od jednej kropki do drugiej, od jednego punktu fabularnego do kolejnego. Brak tu miejsca na jakiekolwiek napięcie, zaskoczenie, całość wypada bezwzględnie bezpłciowo.

Moja ocena tym surowsza, bo film van Heijningena Jra hańbi mistrzowskie dzieło Carpentera pod każdym względem. Najmocniejszym elementem tamtego horroru był świetny gęsty paranoiczny klimat, którego w prequelu nie czuć nawet przy najmniejszych próbach. Carpenter straszył nie potwornymi formami The Thinga, ale samą jego obecnością i obcowaniem z ludźmi w stacji, którzy mogą być zarażeni. Prequel popełnia chyba wszystkie sztandarowe błędy współczesnych horrorów, a przy tym nieudolnie próbuje odwzorować najlepsze elementy horroru Carpentera.

Plusy? Ciężko wymienić jakiekolwiek. Aktorzy byli OK i to chyba tyle, choć grali w większości ostrożnie, to nie można było oczekiwać niczego więcej po takiej reżyserii i ich prowadzeniu. Największa zaleta filmu to chyba scena podczas napisów końcowych, ale ponownie – bazuje ona (jak i pamiętny utwór przewodni) na "The Thing" z 1982 roku.

Film miał potencjał – przy odpowiedniej fabule, doboru reżysera i raczej postawieniu na kontynuację aniżeli prequel można byłoby niewątpliwie choć w jakimś stopniu stworzyć godnego następcę "Coś".

PS. Polecam posłuchać pomysłu jednego z fanów na kontynuację filmu – brzmi dużo lepiej niż cały horror z 2011 roku!
https://www.youtube.com/watch?v=1HIgZ8kGUT8
https://www.youtube.com/watch?v=pFauBXQkoT4

i_darek1x 7

Dobry! – To coś robi wrażenie ! Film jest ok ! Polecam !
Pozostaje czekać na kontynuację …

Quagmire i_darek1x 5

E ale nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, że wskutek zaburzenia kontinuum czasoprzestrzennego kontynuacja powstała 29 lat temu :)

Young_Caesar i_darek1x 7

Według mnie Dobry film , a jak na preguel po tylu latach bardzo dobry!
Wyciągnieli sporo z tematu jaki stworzył Carpenter i według mnie na tle oryginału nie wypaqda wcale aż tak blado… Mnie trzymał ciągle w napięciu i mimo iż wiedzieliśmy z oryginału co i jak jest z obcym ,to często tak jak w oryginale była ta nuta niepewności kto jest kto…
No i oczywiscie dopasowanie tego wszystiego ,chyba idealnie , moim zdaniem również na plus:)
Bałem się że bedzie to kolejny remake/preuquel/seguel jak większość tych wszystkich slasherów który kompletnie ośmieszają tytuł klasyków, a tu naprawde klimatyczny i dobry film, który do tego motywuje żeby odświeżyć sobie oryginał:)

SPOILER SPOILER SPOILER

powiedzcie mi czy dobrze zauwarzyłem błędy zarówno w nowej wersji jak i oryginale… Skoro obcy moze przemieniac tylko materiały organiczne , to jakim sposobem po ataku na ofiare i przemianie ciuchy są całe i czyste? no i niedopowiedziane chyba jest to jak w koncu obcy zaraże swe ofiary?
Jeszcze jedno;p mówią ciągle o tej istocie jak o jednym , ale chyba w zasadzie mogłyby się pojawić dwa naraz nie?

Quagmire i_darek1x 5

Ten prequel tak namieszał mi w głowie w kwestii koncepcji kosmity, że muszę jeszcze raz obejrzeć film Carpentera aby odpowiedzieć na Twoje pytania. Bo mam wrażenie, że coś tu się kupy nie trzyma.

Young_Caesar i_darek1x 7

również muszę go odświeżyć

Trader_million 6

Film niezły ale na koniec spaprany.

pajki_filmaniak 9

uwielbiam ten horror często do niego wracam polecam

Ikcolbaz 7

Ten coś ma plusy i minusy ale gniotem nie jest. Oczywiście stary cos miał keokszy klimat a efekty mimo iż po latach niby lepsze to popsute CGI. Ale dobry film.

Więcej informacji

Proszę czekać…