Krwawa uczta 2005

"Krwawa Uczta" to horror jakich teraz wiele na rynku: mnóstwo krwi, mało ciekawej i zaskakującej fabuły. Ale trzeba też przyznać, że w dzisiejszych czasach społeczeństwo nie potrzebuje filmów takich jak "Ptaki" czy "Psychoza" Alfreda Hitchckoka. Teraz przeciętny zjadacz chleba chce usiąść w kinie czy przed telewizorem i obejrzeć coś nad czym nie trzeba będzie zbyt dużo myśleć po ciężkim dniu pracy i zewsząd atakujących go wiadomościach o sytuacji polskiej gospodarki. Jeśli więc poszukujecie filmu prostego to "Krwawa Uczta" takim filmem niewątpliwie i niezaprzeczalnie jest.

Akcja filmu rozgrywa się gdzieś w przydrożnym barze pośrodku niczego. Spotkali się tam mniej lub bardziej przypadkowi ludzie, którzy muszą przebywać w swoim towarzystwie. Jak to zwykle bywa na takich pustkowiach, nagle, nie wiadomo skąd pojawiają się stwory rządne krwi wszystkiego co się rusza, a już najlepiej, żeby to był człowiek ukrywający się w barze gdzieś pośrodku niczego... Proste, nieprawdaż?

Jednak jest coś nowego w tej stercie starych horrorowych rozwiązań. Na początku filmu twórcy przedstawiają widzowi wszystkich bohaterów filmu, jacy w nim się pojawią wliczając w to poza imieniem czy pseudonimem zajęcie i przewidywane rokowania na przyszłość (czyt. przyszłość w dalszych minutach filmu). Pomysł, muszę przyznać, spodobał mi się bardzo, choć nie wszystkich bohaterów rokowania się sprawdzają, co bynajmniej nie jest minusem. Wszakże musi pozostać w filmie choć odrobina elementu zaskoczenia. Przynajmniej na początku filmu, bo nie byłoby sensu oglądać dalej filmu, a fakt, że zakończenie można przewidzieć, jeśli się choć odrobinę wytęży szare komórki... no cóż, chyba w obecnie produkowanych horrorach nic już nie jest w stanie zaskoczyć przeciętnego widza.

Film sygnowany nazwiskiem Wesa Cravena, ojca współczesnego horroru nie jest może najwyższych lotów, ale dzięki ciekawemu pomysłowi rozpoczęcia opowieści o hektolitrach krwi gdzieniegdzie przeplatanych ludzką postacią wart jest obejrzenia, dlatego polecam go na nudny deszczowy dzień.