Historia detektywa Lionela Essroga, cierpiącego na syndrom Touretta, który wyrusza na poszukiwanie zabójcy swojego mentora.
Redaktor na FDB.pl oraz innych portalach filmowych. Pisze, czyta, ogląda i śpi. Przyłapany, gdy w urzędzie w rubryczce "imię ojca" próbował wpisać Petera Greenawaya.

Osierocony Brooklyn sprawdziłby się doskonale w formie miniserialu. 6

Osierocony Brooklyn miał szansę zdobyć miano Chinatown dla nowego pokolenia. Napisałem “miał”, ponieważ pierwotne intencje reżysera i scenarzysty – samego Edwarda Nortona – nie do końca wybrzmiały w gotowym dziele kinowym. Kolejne wątki i zwroty fabuły na przemian korespondują z kinem noir i je dekonstruują. Trudno powiedzieć, czy twórca zamierzał uderzyć w postmodernizm, czy też może w ortodoksyjną klasykę.

Osierocony Brooklyn (2019) - Edward Norton (I), Willem Dafoe

Nie będę rozpisywał się nad zawartością fabularną drugiego filmu wyreżyserowanego przez Edwarda Nortona. W gatunkowej szufladce kryminału Osierocony Brooklyn wypada naprawdę dobrze. Każde wypowiedziane przeze mnie słowo mogłoby zatem rozwiązać Wam, Drodzy Czytelnicy, ten dystyngowany węzeł brudnej afery – politycznej i społecznej - w którą umoczonych zostaje wielu mieszkańców Nowego Jorku na różnych szczeblach drabiny społecznej. Skala prowadzonego śledztwa robi wrażenie. Sposób, w jaki Edward Norton wiąże ze sobą kolejne postacie - również. W tym filmie nic nie jest takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka.

Wspomnę jednak, że kryminalna intryga w Osieroconym Brooklynie działa dobrze tylko do pewnego momentu. W końcowych aktach bowiem Edward Norton daje się ponieść scenariuszowym zawirowaniom, które z prędkością ekspresową zmieniają status quo ukazanych postaci oraz prowadzonych wątków. Uważam, że przedstawiona historia znacznie lepiej sprawdziłaby się w formie czteroodcinkowego miniserialu, a nie pełnometrażowego widowiska, które nakazuje widzowi czynnie analizować każdą linijkę dialogową. Na pewnym etapie seans staje się zwyczajnie męczący percepcyjnie. Osierocony Brooklyn wymaga nieustającego skupienia, a przecież mówimy o tytule, którego metraż wynosi imponujące dwie godziny i dwadzieścia pięć minut.

Osierocony Brooklyn (2019) - Edward Norton (I), Willem Dafoe

Trudno również zrozumieć, czy Norton stara się podejść do skostniałego gatunku noir w klasyczny, czy postmodernistyczny sposób. Trzymający w napięciu wstęp i wykorzystany w nim, dynamiczny montaż wskazują raczej na drugą opcję. Podobnie sprawa ma się z narracyjnym monologiem głównego bohatera, który w tym widowisku bardzo niesystematycznie powraca ponad warstwą wydarzeń. Ten wielu kinomanom z pewnością skojarzy się z monumentem w twórczości Edwarda Nortona – słynnym Fight Clubem (albo, jak kto woli – Podziemnym kręgiem), którego wielu krytyków odczytało właśnie przez pryzmat kina neo-noir. Nawet główny bohater, który w pewnym momencie zakłada o wiele za duży strój swojego przełożonego, wygląda jak metatekstowa metafora całej konwencji Osieroconego Brooklynu - filmu, który sięga po pewnego rodzaju zabiegi, niepasujące mu do twarzy; który zakłada obce szaty, nieleżące na nim idealnie. Ale nie traci przy tym dyskretnego uroku.

Niestety, równorzędnie Norton w bardzo klasyczny sposób podchodzi do gatunku, którego czas świetności przypadł na lata 30. i początek 40. ubiegłego stulecia. W miarę trwania Osieroconego Brooklynu, fabuła robi się coraz bardziej ortodoksyjna, nawiązując właśnie do dawniejszych annałów historii Stanów Zjednoczonych, ale też tamtejszej kinematografii. Tym samym film rozkrokiem staje między stylistyczną nowością i retro - czasem minionym.

Osierocony Brooklyn (2019) - Alec Baldwin (I), Edward Norton (I)

Głównym bohaterem jest Lionel Essrog - postać idealnie skrojona pod emploi Edwarda Nortona. Aktor wyspecjalizował się w kreacji osób chorych psychicznie, czego upust daje w Osieroconym Brooklynie. W pewnym momencie zapomniałem nawet, że nie oglądam postaci, która autentycznie cierpi na zespół Tourette’a, tylko aktora doskonale odgrywającego to schorzenie. Dodatkowo Norton bezbłędnie potrafi wykrzesać ze swojego bohatera pokłady empatycznego ciepła.

Pod względem obsady Osierocony Brooklyn ogląda się wręcz rewelacyjnie. Bruce Willis pojawia się tylko na moment, ale jego kreacja na długo zostaje w pamięci widza. Aktor został zresztą stworzony do grania w filmach gatunku gangsterskiego. Kilka lat wcześniej noirowską aparycję Willisa zauważył Robert Rodrguez, obsadzając go w swoim Sin City. Również Willem Defou w roli autodestrukcyjnego idealisty kradnie każdą scenę, w której się pojawia.

Osierocony Brooklyn (2019) - Gugu Mbatha-Raw, Cherry Jones (I)

Szkoda zatem, że postacie drugoplanowe zostały napisane jednowymiarowo, wręcz kliszowo. Obdarzono je najwyżej kilkoma epitetami, na których karkołomnie wznoszą się w fabule Osieroconego Brooklyna. Raz, że kontrastują tym samym z wyrazistymi bohaterami pierwszoplanowymi. Dwa, że podważają przy tym realistyczny, społeczny wydźwięk całego widowiska.

Obok bohaterów z krwi i kości również miasto Nowy Jork gra tutaj jedną z głównych ról. Nortonowi-scenarzyście można zarzucić wiele. Nie można jednak odmówić piękna i finezji, z jaką naznaczył panoramę największego miasta na Wschodnim Wybrzeżu. Znaczna część Osieroconego Brooklyna rozgrywa się na ulicach Nowego Jorku. Reżyser i scenarzysta, we współpracy z operatorem, stworzył w ten sposób wielobarwny obraz miasta, pełnego mrocznych zaułków oraz zapierających dech w piersiach otwartych przestrzeni. Oczywiście, najczęściej na dużym ekranie możemy śledzić tytułową dzielnicę.

Osierocony Brooklyn (2019) - Alec Baldwin (I), Edward Norton (I)

Architektura to jedno. Przestrzeń kulturowa to drugie. Twórca dołożył wielu starań do odtworzenia nowojorskiej atmosfery czasów minionych (ze wszystkimi jej jasnymi i mrocznymi stronami), największy nacisk kładąc na scenę jazzową. Małe zadymione kluby z afroamerykańską społecznością budują niesamowity klimat widowiska. Miłośnicy jazzu z radością będę mogli też rozpoznawać wykonawców tego gatunku muzycznego na plakatach, którymi wypełnione są nowojorskie środki lokomocji w Osieroconym Brooklynie.

Powtarzam: Osierocony Brooklyn sprawdziłby się doskonale w formie miniserialu. Jako film pełnometrażowy jest zbyt przepełniony, zbyt gęsty od wątków, zbyt płaski w sposobie kreacji niektórych postaci. Poszerzony czas trwania w ramach produkcji telewizyjnej pomógłby rozładować ten tłok oraz sporadyczną, acz dotkliwą pustkę niektórych bohaterów. Ba! Pomógłby ich rozwinąć w ten sposób, aby przypominali realne postacie, a nie gatunkowe klisze.

Osierocony Brooklyn (2019) - Gugu Mbatha-Raw, Edward Norton (I)

Z drugiej strony Osierocony Brooklyn czytany w paradygmacie wielkomiejskich symfonii sprawdza się rewelacyjnie. Miłośnicy kryminałów będą zachwyceni pierwszą połową filmu, fani jazzu ucieszą się scenami w drugiej części. Podróżnikom i włóczykijom przypadnie turystyczny aspekt widowiska. Czy ktoś wyjdzie z seansu całkowicie usatysfakcjonowany? Szczerze w to wątpię. Dodam jednak, że Edwarda Nortona od dłuższego czasu nie widzieliśmy w tak znakomitej formie, jak właśnie w Osieroconym Brooklynie. A to już dostatecznie dobry powód, aby wybrać się na seans.

1 z 1 osoba uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 6
i_darek1x 5

Edward Norton reżyser i główny bohater jest nieźle ? Ale szału nie ma … Ot taka sobie opowiastka kryminalna ;)

justangel 6

Mam mieszane uczucia. Z jednej strony naprawdę fajna rola Norton, ale z drugiej trochę mi całość nie zagrała, nawet nie do końca wiem czemu. Czy to akcja nierówna, czy scenariusz gdzieś się gubił, nie wiem. Chyba spodziewałam się czegoś co mnie bardziej wciągnie, a tym razem tak nie było. 6/10

dareczek50 7

Podobało mi się. Utrzymany w klimacie taki Marlowe z tikami i nerwicą natręctw. Norton świetnie się sprawdza jako aktor, reżyser i scenarzysta.

ana481516 7

"Duże cycki…apsik!". Bardzo dobra rola Nortona.

Bejtmen 6

Z jednej strony rozczarowanie, bo scenariuszowo bez fajerwerków, a Norton jako reżyser schowany za obrazem, ale z drugiej jazz, miasto, Norton, wszystko zresztą

Więcej informacji

Proszę czekać…