Bajka o krokodylach, magii i zazdrosnych żonach. 2
„Kraithong” to film oparty na tajskiej opowieści ludowej, na tyle popularnej, by nakręcić o niej nie tylko pojedynczy film, ale również kontynuację, a nawet remake. Produkcja wyszła spod ręki niesławnego reżysera, Sompote Sandsa, odpowiedzialnego za kilka niezwykle dziwacznych filmów z lat 70.-80.
Muszę przyznać, że film całkowicie zaskoczył mnie fabułą. Spodziewałem się kolejnego horroru o przerażającym krokodylu, zjadającym wszystko, co wpadnie mu w zębiska. Tymczasem zamiast tego dostajemy ckliwą historyjkę o zmiennokształtnym, który z nudów i chęci zemsty staje się gigantycznym krokodylem i poluje na ludzi, by w wolnych chwilach spędzać czas w jaskini u boku dwóch żon. Jego niepodzielne rządy nie mogą trwać jednak wiecznie, gdyż wkrótce pojawia się śmiałek (tytułowy Krai-Thong), który dzięki magicznej włóczni rozlicza się z potworem i uwodzi mu żonę.
Z jednej strony mamy tu nie najgorsze jak na lata 80. sceny z krokodylem, choć brakuje nieco gore i keczupu do nazwania tego pełnokrwistym horrorem. Zwierz zjada całkiem dużo ofiar, ale zazwyczaj po prostu trzyma je w zębach i zanurza się. Tu warto zwrócić uwagę na scenę, gdy chłopiec skacze do wody i ląduje w paszczy gada, co jest przezabawne.
Z drugiej natomiast otrzymujemy ubarwione i dziwaczne romansidło – z zazdrosnymi żonami w roli głównej. Psuje to całkowicie klimat filmu, a nudne dialogi i rozterki bohaterów są przeciągane do granic możliwości. Na szczęście w filmie nikt nie tańczy i nie śpiewa.
Film to ultraniszowa pozycja dla totalnych maniaków starych horrorów i produkcji o morderczych zwierzętach. Niestety, zgodnie z oczekiwaniami jest to totalna porażka i – poza kilkoma scenami – stracony czas. O dziwo nigdy nie wydany na DVD film doczekał się angielskiego tłumaczenia, przez co staje się oglądalnym. Nie oczekuj jednak nic ponad dziwaczne stroje, świergotliwe dialogi i scenariusz, w którym nie do końca idzie się połapać.
Czy będziesz może robił jakieś recenzje twórczości Rogera Cormana? Podobnym stylu filmy co jak co :) a fajnie wszystko się czyta z tych dzieł klasy B