Kolejny dokument z pewnością konsekwentny i zgrabny, ale nie syci i nie wiąże emocjonalne. Zbyt oszczędny, bez intensywności i temperamentu. 5
Nieczęsto na ekrany trafia kino dokumentalne, które za patrona przyjmuje sobie kultowego twórcę Kazimierza Karabasza i jego autorską metodę narracyjną. Reżyser jako przezroczysta postać niewtrącająca się w cudze słowa i przestrzeń. Takowy brak inscenizacji i kreacji właśnie ma miejsce w Over The Limit. Jednak szlachetne intencje obserwacji bez modelowania świata i wyłudzania reakcji oraz reżyserska koncentracja na bohaterce i znalezienie się blisko niej na różnych poziomach, tym razem przekazuje nam oczywiste oczywistości. To dokument, który się po prostu gapi. Można mówić przewrotnie jednak o nadmiarze nieobecności autorki. Nie za wiele po prostu z tego obrazu wynika.
Marta Prus przygląda się treningom i przygotowaniom do igrzysk olimpijskich w Rio De Janeiro rosyjskiej gimnastyczki artystycznej. Twórczyni jest blisko niej, nasłuchuje każdego oddechu Margarity Mamum, słowa z jej strony oraz osób jej towarzyszących. Prócz układów artystycznych na próbach i dokładnej kontemplacji poprzez kamerę każdego szczegółu prób udanych, bądź nie, budują się nam również układy w jej zespole trenerskim. Bardzo szybko dowiadujemy się kto jest dobrym, a kto złym gliną. Jedna z trenerek wspiera ją, ale nie zagłaskuje na śmierć, też nie rozpieszcza swojej podopiecznej. Ta druga jest jej kompletnym przeciwieństwem. Bezwzględna, bez humanitarnego podejścia, traktuje Margaritę jako maszynę do wygrywania i wykonywania poleceń, sięga po bardzo intymne emocje gimnastyczki, by wyzwolić w niej temperament, siłę do walki, wręcz przekraczając granicę. Podczas dokumentu z pewnością stajemy po czyjejś ze stron. Jednak te kobiety powinny być intrygującym tłem dla emocji i całej sinusoidy, która towarzyszy zawodniczce. Na niej powinniśmy się skupić.
No, ale co dostajemy prócz kameralnej i humanistycznej opowieści o skomplikowanej naturze sportu? Brak tutaj niewiadomych. Siła fizyczna musi iść w parze z zahartowaniem umysłu. Sport wyczynowy to ciężka praca, a nie hobby. Dokument ten jest kolejnym, skonstruowanym z pewnością szczerze, od serca, z oddaniem bohaterce, poważnym referatem o różnych odcieniach kariery sportowej. Wiele razy pada ze strony tej „niedobrej” trenerki kwestia o pewnej bylejakości i braku szansy na wystąpienie przed tłum z taką formą, jaką prezentuje Margarita. Myślę, że te same słowa można skierować w stronę reżyserki dokumentu. Mizerne to prześwietlenie żywego organizmu z całą jego niestabilnością. Kolejne spojrzenie za kulisy, by dowiedzieć się, jak wielki wysiłek stoi za wielkimi sukcesami. Niestety, niewłaściwym by było użyć wobec tej demaskacji określenia "odkrywcze".
Over the limit to z pewnością konsekwentne i zgrabne kino, ale nie nasyca. I nie chodzi o poszukiwanie sensacji, a emocji. Pozostanie ich nosicielem podczas seansu. Tylko łyżwy są tutaj ostre, a rzeczywistość podglądana jest nieadekwatnie bezpieczna do sytuacji. Nie udaje się dokumentowi sprawić, że podzielamy wysokie ciśnienie naszej bohaterki. Tym razem mniej znaczy po prostu mniej.