Prawdziwy miotacz ognia. Żaden mężczyzna nie będzie choreografem kobiecego tańca w życiu. Zmysłowa i zuchwała impresja, niczym naelektryzowane Salto o zmianach zasad i obosiecznej wolności. 9
Nowy, wspaniały świat? Cel uświęca środki? Zmysłowa, hipnotyzująca i zuchwała impresja o dążeniu do zmiany rzeczywistości zdominowanej przez mężczyzn rozprawiająca również o obosieczności wolności. Prawdziwy miotacz ognia serwuje nam film Ema, który działa na wszystkie zmysły, a jednocześnie potrafi uwodzić świetnie napisanym, psychologicznym thrillerem. Koniec ze światem kobiet: Tańczcie, jak wam zagram? Rewolucje i przemeblowania mogą przybierać rożne formy i wyrażać się bardzo głośno oraz w rozpaleniu przez długie nabrzmiewanie poczucia niesprawiedliwości.
W rytmie pulsującego i nieprzewidywalnego muzycznie reaggaetonu towarzyszymy niewybiórczo pokazanym konsekwencjom podjęcia decyzji poprzez Eme i jej męża Gastona o oddaniu dziecko, które adoptowali. Ten czyn nieodwracalnie zmienił ich codzienność i pożera resztki normalności oraz porozumienia. Rozbujana na scenie Ema coraz mniej posłuszna swojemu choreografowi mężowi, czuje że nie chce być dłużej przez niego prowadzenia. Ani w tańcu, ani w życiu. Wykorzystuje swoją magnetyczność oraz nabrzmiewającą złość, wyrzuty sumienia oraz chęć naprawienia błędu. Angażuje do tego inne kobiety z zespołu, które są gotowe na bezpruderyjną walkę z systemem, stereotypami i kanonami, które są płotkami na trasie Emy do przeskoczenia i odzyskania syna. Toksyczna gra ruszyła.
Ema to film o kobiecie, która jest personifikacją wolności, hedonizmu i jakie niebezpieczeństwa, a nie tylko pozytywne uczucia to ze sobą niesie - wiara w jej nieśmiertelność, uzależnienie od uczucia swobody. Sensualna, ciągnie ze sobą obietnicę czegoś kuszącego, niecodziennego i oryginalnego. Kobieta wykorzystując swoją młodą energię, przekierowują ją w stronę destrukcyjną, ale nie dla samej siebie - przebudowuje świat wokół siebie. W narracji drżącej, niepuszczającej nawet na chwilę, w doskonale zamkniętych sekwencjach, często specjalnie teatralnych, jest liryczną i pełną symbolicznych scen wizją skrajnego zagubienia na wiele głosów. Niczym w "Closer" z o wiele wyżej podniesioną temperaturą pokazuje bohaterów łatwo ulegającym namiętnościom i uciekającym od marazmu, ale też z potrzeby bycia blisko z kimkolwiek, chociaż na bardzo krótką, ale dla nich trwającą wieki chwilę. Ema odcina się od swojego męża, choreografa i bardzo jednoznacznie pokazuje wyniszczającą relację z artystą, który zmaga się ze swoim ego, własnym, skomplikowanym charakterem i częściowo zrzucającym odpowiedzialność na kobiety na ich granie do jednej bramki z uprzedmiotowieniem. Ema ma świadomość popełnienia swojej winy, ale teraz czas na jej choreografię do życia. Czas przebudzenia.
Film sycący wizualnie i treściwie niemożliwy do jednoznacznego zaklasyfikowana oraz bardzo alegoryczny. Ciężko powiedzieć o Emie jednoznacznie, że to zła kobieta była. Jest raczej coraz bardziej rozczarowana swoją zbyt bierną postawą z przeszłości i jeżeli zła to przede wszystkim na siebie, a wokół niej są same skomplikowane i niejednoznacznie moralnie charaktery. Ona staje się czymś w rodzaju szatańskiej siły wyzwalającej w ludziach ukryte pragnienia, ale też lęki i złudzenia.
Ema to też doskonały film o ekscentrycznej drodze do oczyszczenia, zrehabilitowania się, jednak w wybitnie hedonistycznym akompaniamencie współczesności. Kto się tutaj kim karmi? Enigmatyczna, niejednoznaczna podróż filmowa o przewrotności wolności, o spragnionych miłości, rewanżyzmie w spontanicznym, ale dopilnowanym od pierwszego kroku do ostatniego tańcu, niczym koloryzowane i naelektryzowane Salto. O dojściu do ekstremum i przejściu z dystopijnej dla kobiet sytuacji do niepodległego nikomu bytu... chyba. Krystalicznie czysta definicja art-house.
Może i reżyser wiedział o co mu chodzi ? Jak dla mnie szkoda na to marnować czas ;)