Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

RECENZJA: Ostatnie tango 0

Można powiedzieć, że Ostatnie tango do dokument o jednej z najważniejszych dla sztuki par w dziejach tego tańca – Maríi Nieves Regi i Juana Carlos Copes. Można też dodać tym samym tokiem myślenia i temperaturze niewrzenia, że tango to rodzaj tańca. Jednak nie taką narrację eufemizmów prowadzi dokument, a raczej w tempie eksplozji opowiada z czułością i pulsem o miłości w tańcu i poza nim oraz o skutkach ubocznych. Opowiada o uczuciach totalnych ustami „winnych” tej historii, jak z filmu.

Tango to taniec miłości i namiętności, to też połączyło parę bohaterów i sprawiło, że byli ze sobą nie tylko na scenie. Kochali nie tylko taniec, ale siebie nawzajem – tak samo przesadnie i do omdlenia. Dwa wielkie temperamenty na scenie w splocie dawały historyczne momenty dla tańca, na co dzień powodowały coraz częstsze i dłuższe zwarcia.

Długo nie wiemy do czego zmierza te dokumentalne, ale romantyczne i witalne śledztwo, które prowadzą młodzi tancerzy rozmawiając (nie przepytując) z legendami. Okazuje się, że autorzy próbują zrozumieć jak idealne, niecodzienne połączenie nie tylko ciał, ale i dusz w tańcu, może dać tyle nieszczęścia i nie wywołać spełnienia w ostateczności poza parkietem. Pytanie o łączenie sztuki i życia prywatnego oraz o zagrożeniach lub szansach z tego wynikających nie jest czymś innowacyjnym, natomiast tutaj wygrana dokumentu następuje poprzez ton opowiadania, a jest on w ogóle niemodulowany i niestrategiczny – deptanie po stopach w tym dokumencie jest nagminne i daje świeżość, bo niecodziennością szczerość. Opowiadanie z jej perspektywy i jego wspólnej historii, zmieszanie tego co działo się w tańcu, a tego co w ich sercach jest referowane z drżącym głosem, łzą w oku i bezpośrednią narracją. To są wyznania niekontrolowane i nieprzewidywalne i co z tego, że to wspomnienia, jeżeli mają siłę wstrząsową jak gdyby rozgrywały się na żywo.

Ona szczerze mówi o nierówności w relacji, o podporządkowaniu się jemu, ale z pełną świadomością, a nie pobudce po latach ze śpiączki z zakochania. Jest ofiarą miłości, ale też wybraną, bo miała szansę ją przeżyć. Nie ujmuje jej to nic z siły, bo jest tego świadoma i wie, że dominacja nie jest potrzebna, by być ważnym i móc stanowić o sobie samemu, mieć swoją osobowość w garści. On mało mówi o rozczarowaniach miłosnych, więcej o życiu w kontekście tanga, co jest właściwie jego synonimem. Nawet jeżeli w jednym z nich jest więcej żalu, to pytani oddzielnie stwierdzają, że niczego nie żałują. Mamy dwie osoby, które nigdy o sobie nie zapomną, ale też nigdy więcej nie chcą mieć ze sobą do czynienia.

Ostatnie tango nie układa dokumentalnie żadnego układu choreograficznego, a nawet jeżeli próbuje, to bohaterowie rozwalają go już na wstępie swoją ekspresją i energią. To pełen mądrości, elektryzujący dokument, który tylko udaje że śledzi cudze życie, a tak naprawdę wybiera esencje i tworzy nieinfantylne o nim sentencje.

Ocena: 7,5

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…