Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Recenzja: Wściekłość 1

Wściekłość jest dynamiczna niestety tylko z jednego powodu – dosłownego. Jej główny bohater biegnie przez cały film. A tytuł niestety pasuje do reakcji po seansie – wściekłości. To kino chybione całkowicie. Rzuca się na temat wyścigu szczurów, pokolenia, dla którego sukces zawodowy to synonim udanego życia, ściągając z kilku filmów i estetyk. Niestety, nic się nie udaje, a to wszystko takie tutaj udawane.

Adam jest prezenterem telewizyjnym. Zależy mu na sukcesie zawodowym. Zdiagnozować możemy go po kilku pierwszych minutach. Między nim, a żoną jest dosyć oschle albo w ogóle – bo właśnie wybiega na codzienny trening. Odbiera telefony, a nie dzieci ze szkoły. Wspina się po drabinie kariery, nie widząc, że nie ma szczebli… parafrazując bohatera Konwickiego w Salcie. Pewnego dnia zapomina się rozłączyć i żona słyszy, że jego spotkanie z trenerem to spotkanie z trenerką… i kochanką. Od tego czasu zaczyna się wyścig z czasem. Adam podczas codziennej trasy dowie się że jego małżeństwo się rozpadło, o problemach matki z ojcem sprzed lat, których nie poruszali, o zmianie szefa w telewizji oraz jakim jest naprawdę człowiekiem. Niczym na drodze krzyżowej upadnie dwa razy, poczuje się jak w Truman Show i zrozumie niczym bohaterowie Nieodwracalne jakie znaczenie i konsekwencje może przynieść jedna chwila.

To naprawdę mogło się udać. Zapowiadało się na odważny i drapieżny eksperyment filmowy. Brak samotności długodystansowca, gdzie bieg jest metaforą życia bohatera – bez celu, z przyzwyczajenia, w ciągłym ruchu – jednak to zbyt oczywiste. I to clue do opisania narracji w filmie. Jest powtarzalna, wtórna, często absurdalna, ale w sensie – bez sensu. Film, który jest tak przysunięty blisko bohatera, jednej czynności i bardziej dziania się obok ekranu, niż na nim, wymaga naprawdę fascynującego scenariusza. Tutaj niestety od początku do końca mamy bardzo naiwne kino, które myśli że demaskuje zepsucie cywilizacji. Podgląda Locke, ale nie nakładając chyba wcześniej okularów i mając sporą wadę wzroku.

Wściekłość to film nieudany, bo pogubiony i nieprzygotowany do zajęć zupełnie. Gorzej jeszcze, bo udaje, że wcale tak nie jest.

Ocena: 3/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 1

Proszę czekać…