Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Recenzja: Piękna i Bestia 1

Jeżeli jedyne słowo jakie przychodzi po filmowej realizacji kultowej bajki to „ładnie”, znaczy że jest bardzo nieładnie. Piękna i bestia nie jest w ogóle potrzebnym filmem. To odcinanie kuponów od legendy, przechwalanie Disney’a, że potrafi zauroczyć, ale i wysługiwać się starymi przypowieściami oraz mądrymi historiami nie umiejąc stworzyć własnej.

Wszystko co napiszemy o fabule będzie kopiuj + wklej z innych ekranizacji historii. Bella zostaje porwana przez bestię, gdyż tylko ona swoją miłością może zdjąć czar z bohatera i jego poddanych, zamienionych w przedmioty. Trafia jako niewolnica, ale nie potrzebuje dużo czasu by potraktować to miejsce jako dom. Wielka biblioteka, uprzejmy imbryczek i jej synek filiżanka, zabawny pan zegar i świecznik oraz coraz mniej groźna Bestia. Niestety zza lasem zostało serce Belli – jej ojciec – który martwi się o nią i chce ją uratować. Jest przekonany, że grozi jej niebezpieczeństwo. W to wszystko zamieszany jest również Gaston – lokalny amant i samozwańczy bohater. Knuje i potrafi porwać się na najgorsze czyny, by zdobyć Bellę, usunąć „zwariowanego” ojca i zabić bestię.

Nie ma w tej historii żadnych nowych lądów, a i te pokazywane są jakąś piękną reklamą możliwości realizacji tekstów bajek przez Disney’a, ale wyłącznie w warstwie estetycznej. Piękna jest dalej Hermioną Granger z tym samym spojrzeniem, a Bestia nie jest w żaden sposób przerażająca – ich charaktery też nie są nawet skubnięte. Narracyjnie wszystko zostaje tutaj napisane na serwetce, a przedmioty ożywione mają więcej wigoru i ich losy nas ciekawią bardziej, niż postaci z krwi i kości – czyli dwójki głównych bohaterów.

Są tutaj próby humoru, scen batalistycznych, jakiegoś rytmu, ale to wygląda jak bicie na oślep z nadzieją, że coś może nas trafi prosto w serce. Jednak się tak nie dzieje, a niby „współczesne” konteksty zaangażowane – brak akceptacji innego – nie mają paliwa, a na sile wspomnienia daleko się nie zajedzie. Ponadto wiele tracimy z polskim dubbingiem, gdyż do ostatniej chwili nie wiemy o wielu wielkich aktorach grających zaklętych w wystroju zamku.

Piękna i bestia to historia piękna, ale nie dzięki Disneyowi, a dzięki temu co miała od zawsze. Nic nie zrobiła jej nowa adaptacja, prócz szansy na przypomnienie o istnieniu takiej klasyki widzowi najmłodszemu.

Ocena: 4/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 9

Elizabeth_Linton

Bernadetta_Trusewicz, nie wiem czy oglądałaś https://fdb.pl/film/521978-piekna-i-bestia jeśli tak to napisz, który twoim zdaniem lepszy.

@Elizabeth_Linton Ja widziałam tę wersję i ta wersja wyżej różni się dość mocno od oryginału. Niemniej też jest interesująca.

Anonimowy Makeba

@Makeba Mnie się nie podobała, ale myślę (chociaż nie oglądałam tej najnowszej), że lepiej już obejrzeć tę historię w nieco innym wydaniu. Chociaż naprawdę mi się nie podobała. ;-P

Makeba Anonimowy

@Urbino mi sie chyba najbardziej podobała wizualnie po prostu :D

Anonimowy Makeba

@Makeba Z tego co pamiętam, to strona wizualna była jedynym, co ten film miał do zaoferowania. Ale nawet to mnie nie zachwyciło. Oglądałam jeszcze czarno-białą wersję Jeana Cocteau, która w sumie też mnie z nóg nie zwaliła, ale wizualnie – mimo że czarno-biała – dużo większe wrażenie zrobiła. Zresztą zdaje się, że Disney sobie z niej "pożyczył" to i owo. W każdym razie sama historia, poza Disneyem, opiera się na ciągłych propozycjach małżeństwa ze strony Bestii i całkowitej bierności Belli. Mnie to nudzi.

@Makeba Ja widziałam tą francuską i średnio mi się podobała, chociaż wizualnie ładna. Lepsza była wersja z 46 r. Tej nowej nie widziałam, dlatego się pytam jaka jest w porównaniu do poprzednich. Mogę się jednak założyć, że bajeczka https://fdb.pl/film/2700-piekna-i-bestia najlepsza.

@Elizabeth_Linton Bajka z 1991 roku jest najlepsza według mnie. Disney wtedy zrobił wielką robotę wizualną i cudownie wpiał się w estetykę "Króla Lwa". Teraz pojawił się z nowymi zabawkami, nie do końca wiadomo po co (znaczy oczywiście, że ze względów finansowych).

@Elizabeth_Linton Oglądałam ten z 2014 i tam scenariuszowo trochę kuleje, ale wprowadza element innowacji oraz większą brawurę. No i wizualnie od efekciarstwa woli barok, gotyk podglądanie Burtona (niepokój udaje się tam wytworzyć), a sam Gans widać, że naoglądał się dobrego malarstwa. Jest bliżej tradycji, a nie filmom robionym na komputerze w dużej mierze. :)

@Elizabeth_Linton Ja widziałam tylko wersję bajkową i tę z Vincentem Casselem, ta druga to w sumie bardziej nowy twór tylko oparty na słynnej historii, warstwa wizualna mnie zachwyciła, aktorsko też nie było źle, znośny film…ale obawiam się że w sercu mym na zawsze pozostanie wersja bajkowa

Proszę czekać…