Recenzja: Carrie Pilby 0
Filmy o nadinteligentych młodych osobach, niepasujących do społeczeństwa to zawsze dobra przynęta na widza. Jeżeli jest zrobiona bezpretensjonalne oraz nisiłowo. Niestety Carrie Pilby to chwilami nieznośna próba nauki życia, szkicowana na żywo, w rytmie Frances Ha, ale swoim symulanctwem intelektualnej i szczerej historii bliżej filmowi do pamiętnika (mądrej) księżniczki.
Nasza bohaterka to 19-letnia absolwentnka Harwardu, która jest o wiele dojrzalsza od wielu otaczjących ją starszych osób. Co zostaje nam mało subtelnie udowadnianie na każdym kroku. Jej wysokie IQ i aspołeczność wiąże się jednocześnie z przygotowaną ciętą ripostą na każdą okazję i zagadywaniem swojego psychoterapuety. Podczas jednej z sesji dostaje od niego listę zadań, które z początku oczywiście zbywa intelektualną tyradą, potem jednak niechcący odhacza punkt za punktem. Zamiast wystawiać notę życiu, zaczyna w nim uczestniczyć.
Podstawowym problemem filmu Carrie Pilby jest dojmujące uczucie waty i innych pustych kalorii w filmie. Wszystko jest wypchane. Ona przeczytała cytaty, a nie te wszystkie książki, jej problemy są opakowane w folię bąbelkową, a wszystkie jej sytuacje ektremalne zostają przedstawione z taką naiwnością, że moglibyśmy w nie uwierzyć w wieku 17 lat – gagi, a nie dramaty. Narracja jest tutaj bardzo niedojrzała, nie dopuszcza nas do garderoby wnętrza bohaterki, a pokazuje ją już w gotowych stylizacjach. Nikt nie wierzy, że Carrie nie spadnie na cztery łapy i że miała kiedykolwiek prawdziwego guza.
Problem tkwi w wykoncypowaniu tego filmu na jakąś młodszą wersję zwiewnej, ale intelektualnie sycącej komedii w stylu kina Sundance. Jednak wszystko zmierza już od początku ku szczęśliwemu zakończeniu, co nie zabiera nam ważną wartość kina – zaskoczenie. Do tego postaci drugoplanowane są tak przerysowane, żeby nasza bohaterka była jeszcze mądrzej i dziwniej przedstawiona. Tylko jej unikatowy charakter jest tak często podkreślany, że już w pewnym momencie, zaczyna być to próżne i egoistyczne kino.
Carrie Pilby przegrywa przez brak pomysłu na siebie i stanie w rozkroku pomiędzy skromnym kinem ekscentryków próbujących żyć naprawdę, a modą na bycie freakiem. Ten film dużo udaje, ale mało widzowi daje.
Ocena: 4/10
Komentarze 0