RECENZJA - Szybcy i Wściekli 8 4

W momencie rozwoju każdej franczyzy pojawia się moment, gdy kolejne części pomału przestają przypominać pierwsze filmy z serii. Ewoluują w różne dziwne hybrydy i twory, które dzielą tylko kilka cech, które zdają się wrzucone tylko i wyłącznie dla faktu nawiązywania do poprzednich filmów. Nie znaczy to, że są to złe filmy, ale jeśli lubicie pierwsze odsłony takiego cyklu, możecie mieć problem z nowym kierunkiem obranym przez serię.

Chciałbym to wytłumaczyć, bo oczy mej wyobraźni już czytają komentarze sfrustrowanych fanów serii Szybcy i Wściekli, którzy nie potrafią zrozumieć prostego konceptu, jakoby ludzie mieli różne gusta, i woleli różne filmy. Miałem bowiem okazję obejrzeć najnowszą, ósmą już, część tego cyklu, i moja opinia może się trochę różnić od waszej…

Ósme spotkanie z "rodziną" Dominica Torreto zaczyna się na Kubie, gdzie Dom i jego ukochana Letty, przeżywają miesiąc miodowy. Spokój nie jest im jednak dany, oto bowiem Dominic spotyka tajemniczą Cipher, która chce by Torreto, pomógł jej zdobyć dostęp do głowic nuklearnych i innych podobnych akcesoriów potrzebnych do rozpętania Trzeciej Wojny Światowej. Oznacza to w dużym skrócie, że Dominic musi się odwrócić przeciwko swojej "rodzinie", podczas gdy ona, na życzenie jakiegoś śmiesznego rządowego agenta, ma mu pomóc ich dorwać.

I tutaj mój schemat pisania recenzji idzie w diabły. Widzicie, zawsze staram się pisać teksty w taki sposób, by wypisać to co mi się podobało, a potem, tuż przed wydaniem noty końcowej, próbuję napisać co, takie dobre nie było. Sęk w tym, że w tym filmie wszystko jest okropne. Ale to jest okropne w taki naprawdę dobry sposób. To swoista eksplozja kiczu, która zalewa ekran i nie możecie przestać dobrze się bawić. I to przy jakości filmu wysokobudżetowego.

Fabuła jest głupia jak but. Ale ona to wie i czerpie z tego nieprzyzwoite wręcz ilości zabawy. A więc sceny dzieją się, bo tak, motywacje przeważnie nie mają sensu, a w skrajnych przypadkach, postaci umierają tylko po to, by potem wrócić ze zdwojoną siłą, i durną historyjką, która wyjaśnia jakim cudem ktoś jednak przeżył. Nawet jeśli nie kupujecie konwencji, będziecie się śmiać z samego faktu wyłapania rozmaitych dziur fabularnych i logicznych. Zwłaszcza jeśli tak jak ja, uwielbiacie motoryzację, miałem niesamowicie dużo okazji by sobie poużywać, i to bynajmniej nie dlatego bo chciałem być wredny, ale dlatego, bo film zdawał się zdawać sprawę z tego, że to co robi, jest głupie!

Aktorstwo jest sztywne, ale znowu, realia filmu są tak głupie i przerysowane, że trudno tego nie kupić. Główni bohaterowie są zresztą grani przez tych aktorów od tak długiego czasu, że trudno nie uznać tej sztywności za cechę charakteru. Lecz znowu, film jakimś cudem broni się przed zarzutem, który mógłby zaszlachtować każdy inny film!

Sceny akcji są idiotyczne, fizyka praktycznie nie istnieje, auta latają na prawo i lewo, a końcowe sceny po prostu rażą swoją głupotą, ale trudno się na to wściekać, bo sprawia to tylko, że film jest tyle bardziej widowiskowy i zabawny.

Szybcy i Wściekli 8 to podręcznikowy przykład jak tworzyć kino popcornowe, filmy, na które idziesz, zostawiając mózg w depozycie kinowym, a odbierasz go po tym, jak już film obejrzałeś. Na seansie bardzo dobrze się bawiłem, ale nie mogłem powstrzymać wrażenia, że nie powinienem.

Widzicie bowiem, choć za sam fakt bycia świetnym kinem rozrywkowym, Szybcy i Wściekli 8 bardzo cierpią przez to, iż są ósmą częścią cyklu, który zaczął jako coś kompletnie innego.

Pierwsze filmy opowiadały nie o ekipie turbo doładowanych komandosów w egzotycznych samochodach, a pokazywały nam podziemny świat ulicznych gangów, które biorą udział w nielegalnych wyścigach. Wszystkie problemy, z jakimi ścierali się nasi bohaterowie, osadzone były w realiach, w których te postaci się obracały. Między innymi dlatego moim ulubionym filmem cyklu jest Tokio Drift. Była to po prostu historia człowieka, który władował się w spore tarapaty w społeczności, która rozwiązywała swoje problemy za kółkiem. Plus, Tokio Drift pokazało nam interesujący kawałek motoryzacyjnej kultury, jakimi są JDM i Drift.

Dopiero w okolicach Czwartego i Piątego filmu, wszystko zaczęło się zmieniać. Dostaliśmy bardziej spektakularne sceny akcji, większe skale zagrożeń. Koło szóstki doszło do tego cyniczne szarżowanie tekstami o tym, jaką to "rodzinę" stanowią główni bohaterowie (to tylko PR’owa gadka szmatka, dlatego piszę to słowo w cudzysłowie). A teraz mamy Szybkich i Wściekłych 8, którzy radzą sobie jako samodzielny film, ale upadają, gdy przypominasz sobie, że ci ludzie zaczęli od ulicznych wyścigów, a teraz ratują świat.

Nie zrozumcie mnie źle, Szybcy i Wściekli 8 to wspaniały kawałek kina akcji, który trwa długo, ale nigdy nie sprawia wrażenia, jakby się dłużył. To świetne kino rozrywkowe, ale jako kolejny film z cyklu Szybcy i Wściekli, patrząc na całą historię cyklu, trudno mi nie czuć pewnego rozczarowania.

Moja Ocena – 7/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…