Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Recenzje: Przyrzeczenie 0

Hollywod często "wykorzystuje" historię, by pokazać jak prężną i bogatą maszyną jest oraz jak lubuje się w słowie "epickie" i rezentuje poraz kolejny swój pokaz sił. W przypadku film Przyrzeczenie jest inaczej. Odwołuje się on do historii, by opowiedzieć trochę o mechanizmach nacjonalistycznych, oraz niestety staje się w obecnej sytuacji na świecie filmem bardzo aktualnym, mimo że opowiada o eksterminacji Ormian z narodu Tureckiego. To bogato zrobione kino, ale nie dla efektu i popisywania się.

Mamy trzy wiodące postaci i informacja, że to historia opowiadająca o trójkącie miłosnym to krzywdzące, bo strasznie wycofuje na odległy plan temat filmu, wiodący i nie będący tylko przypomnieniem widzowi przeszłości językiem współczesnego kina. To historia walki o to by naród Ormiański nie zginął z mapy świata. Ana przyjeżdża wraz ze swoim partnerem, dziennikarzem klasy światowej, Amerykaninem Chrisem do Turcji by poznać swoje ormiańskie korzenie. Tam spotykają Mikaela, który daje Anie poczuć się naprawdę jak w domu. Rozumie ją doskonale, a i ona uwielbia spędzać z nim wiele chwil. Dzień zaczyna drżeć coraz bardziej, a świat zaczyna zakrywać oczy i ręce oraz się kulić w strachu tego, co nadchodzi. Z niewinnych kłótni na przyjęciach o dominacji narodów stajemy się świadkami ludobójstwa Ormian, prawdziwej rzezi.

Przyrzeczenie umiejętnie unika prowadzenia narracji relacji trójki ludzi i nie trywializuje wydarzeń w tle – jakaś tam kolejna wojna. NIE! Nie jest ckliwe, a wzruszająco. Nie działa na zmysł wzroku tylko genialna inscenizacja, ale gmera również umiejętnie we wnętrzu człowieka, pozostawiając go nieobojętnym na to o czym opowiada. Nie ma anonimowego tłumu, po prostu ginących Ormian, a są twarze, zbliżenia, skrócenie dystansu. Film odwołuje się do współczucia i współodczuwania, a nie tylko realizuje z rozmachem lekcje historii z dramatem miłosnym w tle. Dramatem jest codzienność i nikt nie próbuje bezczelnie wysunąć czegokolwiek innego na pierwszy plan. Ten film sprawia ból swoją bezpośredniością, nie zakrywa ust ani przez chwilę i nie planuje też w żadnej sytuacji usunąć się w cień.

Nie wyciąga na siłę i strategicznie emocji, nacierając oczy, a z klasą stawia temat rzezi w centrum, nie używając litoty wobec tego pojęcia. Żadne fajerwerki, bogactwo zrekonstruowania świata nie rozprasza tego co w historii najważniejsze – cudzego cierpienia, istotniejszego od własnego. To nie skok na rozrzutne kino, bez zainteresowania bohaterem – zero hollywodzkiego egoizmu w narracji. Tragedia i strata to główny bohater, kamera się nie cofa przed użyciem pojęcia barbarzyństwo.

Przyrzeczenie wzrusza nie tylko trudną do pojęcia krwawą historią, ale pokazuje jak zło może skrajnie ewoluować i do jakiej nienawiści oraz zezwierzęcenie może prowadzić miłość do własnego narodu. To film, który zaciska pięść i nie rozluźnia dłoni do końca. Dobrze wykonana robota, kreatywniejsza od lekcji historii, wykorzystująca technologię tam gdzie trzeba, nie zapominająca przez to o tematach ważniejszych.

Ocena: 7/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…