Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Recenzja: Strażnicy Galaktyki vol. 2 3

Są kontynuacje historii, których wyznawcy oczekują bezkrytycznie w kinie i nic tego nie zmieni. Jednak udane w kategoriach sztuki filmowej, a nie tylko guilty pleasure dla fanów serii, są takie które usatysfakcjonują widza nieposiadającego feed backu i specjalnego przeszkolenia wiedzy o pewnym kulcie. Taką legendą są w wielu kręgach Strażnicy Galaktyki. Legendą filmową się nie staną, ale nie staną też ością w gardle widza. To kolejna narracja o bohaterach, o których krążą plotki, a nie legendy i którzy mają swoje pod paznokciami, a nie ordery na piersiach. Kolejny produkt w stylu: bohater też człowiek. To taki lunapark filmowy, a tam się nie myśli tylko zazwyczaj bawi… lub wymiotuje od zawrotów głowy.

Strażnicy galaktyki tym razem po wykonaniu zadania (bohaterowie na zlecenie) muszą uciekać, ponieważ jeden z nich – Rocket – ukradł coś drogocennego. Więcej w nim cwaniactwa, bluzgów i ogólnego cynizmu, niż idei ratowania świata. W trakcie ucieczki, podróżując po kosmosie, trafiają na planetę Ego, którego mieszkaniem, jak się okazuje jest ojciec jednego ze Strażników Petera. Piękna sielanka odnalezienia ojca, kiedy Peter myślał, że w dzieciństwie został porwany, szybko się kończy, a nasi bohaterowie muszą się zmierzyć z kimś kto uważa się za Boga.

Logiki większej od naszego przyjaciela Małego Groota na próżno tutaj szukać, ale analogii do ziemskiego świata w super kpiarskim tonie (Peter wyobrażał sobie, że jego ojcem jest David Hasselhoff), nawiązań do popkultury lat 80, muzyki tamtego czasu oraz Star Treka i innych produkcji tej maści mamy mnóstwo. Ciężar nie przytłacza, ale głupota scenariusza chwilami tak. Na szczęście nikt nie udaje, że coś tutaj odbywa się na poważnie, zamiast kosmicznych przygód i doświadczeń, mają to być bardziej kosmiczne jaja. Ten film chwilami zaczyna już uprzedzać poziomem żartu i konstrukcji fabularnej parodię, która mogłaby w oparciu o to powstać. Jednak materiał do analizy w tym filmie jest wielkości naszego małego przyjaciela, ukochanego przez wszystkich, którzy chociaż raz na niego spojrzą – gwarantuje – Groota. Historia to bardziej pretekst by pokazać pomysłowość twórców konstruowania różnych charakterków, ich zewnętrznego wyglądu oraz super mocy.

Jakby się mocno nachylić, to Strażnicy Galaktyki to też film o bandzie dziwaków, którzy mimo spięć i starć pomiędzy sobą, opowiadają o trudach przyjaźni oraz lojalności wobec siebie. Jak ciężko się przyznać do potrzeby drugiej osoby i że jak ludzie na siebie krzyczą to nie znaczy, że już się nie kochają.

Temperamentu i pomysłowości filmowi nie brakuje. Wymachuje na prawo i lewo (w amoku czasami) rozwiązaniami, ma słowotok oraz niekończącą się potrzebę chwalenia paletą barw. Strażnicy galaktyki zabiorą nas w inną galaktykę, nie pełną inteligencji czy ambicji, ale rasowej rozrywki, w którą wpisuje się przemoc jako zabawa i teledysk oraz niepoprawność wszelaka. Jeżeli ktoś preferuje takie ostre działo filmowe, pełne bodźców, nie zawsze smacznych żartów, ale zawsze brawury i rozpędzające się bez barw ochronnych, to Strażnicy Galaktyki mają to w swojej poszarpanej karcie dań.

Ocena: 5/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 13

Bercik022

To wygląda jak zerżnięta recenzja z RT, walnięta przez translator i wrzucona jako zapchaj dziura. Szanujmy się!

@Bercik022 Podaj mi źródło, skąd ukradłam recenzje. Bo nie pamiętam tego najwidoczniej.

@Bercik022 Pierwszy raz w swojej czteroletniej karierze zawodowej słyszę żebym skądś ukradła recenzje. Możesz mi to udowodnić? To poważny zarzut.

@Bernadetta_Trusewicz Naucz się czytać "To wygląda jak zerżnięta recenzja z RT", nigdzie nie napisałem, że coś ukradłaś.

@Bercik022 Zerżnięty to synonim słowa ściągnięty, cudze teksty, koncepcje przedstawić jako swoje.

@Bernadetta_Trusewicz "To wygląda" to synonim "sposobu pisania" , "maniery pisania", "stylu pisania", czyli wytłumaczę ci całe zdanie:
Twoja recenzja wygląda prawie tak samo jak recenzje z "rotten tomatoes", nie ściągnięta, nie ukradziona, po prostu ten sam sens który nie nakreśla dalej filmu, komuś kto chce się na niego udać.

@Bercik022 Ok. Dziękuję za wyjaśnienie swojej wypowiedzi.

Kolek

trafiają na planetę Ego, którego mieszkaniem jest, jak się okazuje ojciec jednego ze Strażników Petera

Piękna sielanka odnalezienia ojca, kiedy Peter myślał

Grotta

pretekst by pokazać pomysłowość twórców konstruowania różnych charakterków
Macie tu jakąś korektę ?

@Kolek
Dzięki za uwagi. Przepraszam za błędy, już naprawiam.

KubiQ

Ten niezręczny moment gdy osoba która nawet nie umie poprawnie pisać imion postaci w filmie zabiera się za pisanie recenzji…

Makeba KubiQ

@KubiQ Ten kto w swoich redakcyjnych tekstach/artykułach i recenzjach nie zrobił żadnego błędu – niech pierwszy rzuci kamień. :P ( więc może lepiej tak nie rzucać kamieniami, jak się nie jest ekspertem?) :P

MARTIN007

ZASTANAWIA MNIE CZY TEN FILM TAK NAPRAWDĘ JEST SŁABY,CZY DLATEGO ŻE TO KINO ROZRYWKOWE I NA WIĘCEJ NIE ZASŁUGUJE ?.BO PO TAKIEJ RECENZJI TO LEPIEJ KINO SZEROKIM ŁUKIEM OMIJAĆ.

@MARTIN007 Nie ma tak naprawdę. Tak naprawdę to będzie, jak sam pan obejrzy, dla pana – ja tylko podpowiadam w oparciu o swoją wiedzę, kompetencje, doświadczenie. :) Kino rozrywkowe może być dobre i często jest, ale też nie może mieć taryfy ulgowej – czyli wymagać mniej wysiłku intelektualnego od widza – według mnie. W mojej opinii, często "rozrywka" jest słowem asekuranco stosowanym na określenie bezmyślnej zabawy. Ta przecież nie musi być bezrefleksyjna, a może dalej bawić. Plus, jak napisałam wyżej w recenzji, poczucie humoru to kwestia bardzo indywidualna, więc to zależy od preferowanego humoru, dla mnie prostackiego, kreowanego po linii najmniejszego oporu.

Proszę czekać…