NETIA OFF CAMERA: Zoologia 0
Rosyjska Zoologia mierzy gdzieś pomiędzy nowofalowe produkcje z Grecji, a absurdalne skecze Monty Pythona. Historia kobiety, której znienacka wyrasta ogon to satyra grubymi nićmi szyta, obśmiewająca zabobonność, ludzką zawiść oraz przystosowanie społeczności do utartych schematów i wzorów. Ivan I. Tverdovskiy sięga po konwencje komedii romantycznych, dramatów medycznych oraz horrorów, i obraca je o 180 stopni, żonglując irracjonalną intertekstualnością. Zrównanie ludzkości do poziomu zwierząt jest zatem tylko namiastką ciężkiej, szyderczej ironii, którą Zoologia wypełniona jest po same brzegi.
Zoo, w którym pracuje główna bohaterka, Natasza (Natalya Pavlenkova), wykracza daleko poza klatki z egzotycznymi zwierzętami. Rosja w perspektywie Tverdovskiy’ego to kraj ohydnych, starych raszpli i nieporadnych mężczyzn. Szereg karykatur przemierza gabinetowe spotkania rady zoo, mieszkanie Nataszy, lokalną przychodnię oraz sesje z couchem. Nic nie jest tu na swoim miejscu, a krzywe zwierciadło dodatkowo umorusane zostaje naturalistycznym wizerunkiem Rosji (syf, nędza i ubóstwo postsocjalistycznych struktur). Nikt nie akceptuje tu inności – osiedlowe dewotki doszukują się w niej ingerencji diabła, a znudzeni lekarze wolą po stokroć odsyłać na prześwietlenia, nie wiedząc, jak poradzić sobie z ogonem Nataszy. Kobieta, dzięki swojej inności nareszcie może wybić się z szarości dotychczasowego życia starej panny i monotonii starzenia się w mieszkaniu z matką. Jednak w tym zapchlonym środowisku inność równa się dyskryminacji, a sfrustrowana ludność zniszczy każdego, komu tylko pozazdrości szerszych perspektyw.
Satyryczna parabola ograna zostaje w intrygującej formie, w której animalizacja ludzkości odbywa się dzięki środkom zapożyczonym z nurtu nowej fali greckiej. Zarówno w warstwie ukazania człowieka, jaki i specyficznym sposobie kadrowania czuć tutaj oddech Yorgosa Lanthimosa oraz jemu podobnych twórców. Z drugiej strony Ivan I. Tverdovskiy wpisuje Zoologię w parodię kilku konwencji, obowiązujących we współczesnym kinie komercyjnym. Szczególnie kąśliwy staje się romans ogoniastej Nataszy z dużo młodszym Piotrem. Rosyjskie realia profanują przejaskrawione podejście do miłości (by wspomnieć chociaż scenę pozornego rozstania się obojga zakochanych na brudnym, szarym molo przy równie odpychającej barwie wody – naturalnie, bez zachodu słońca), a obrzydliwe sceny pocałunków tym bardziej odbiegają od landrynkowej love story dwójki ideałów piękności prosto z planów zdjęciowych Hollywoodu.
Innym nihilistycznym elementem filmu stają się relacje ze zwierzętami, jakie nawiązuje Natasza na przestrzeni półtoragodzinnej produkcji. O wiele więcej w nich uczucia i emocji, niż w kontaktach z innymi przedstawicielami (potencjalnie) ludzkiego gatunku.
Społeczne przytyki, niczym w rodzimym Dniu świra, początkowo budzą śmiech, lecz równie szybko skłaniają do ponurej refleksji. Świat ukazany w Zoologi przedstawiony jest przez pryzmat krzywego zwierciadła – zwierciadła, odbijającego również nasze otoczenie.
Moja ocena: 8/10
Komentarze 0