Redaktor na FDB.pl oraz innych portalach filmowych. Pisze, czyta, ogląda i śpi. Przyłapany, gdy w urzędzie w rubryczce "imię ojca" próbował wpisać Petera Greenawaya.

TRANSATLANTYK: Teheran Taboo 0

Tabu, które łamie Ali Soozandeh na przestrzeni swojej półtoragodzinnej produkcji to klasyczna podróż przez dziewięć kręgów piekła. Twórca umiejętnie naznacza społeczną i polityczną dysfunkcję Iraku – państwa żelaznych zasad, w znacznej mierze dyktowanych przez religię. I choć wykorzystanie animacji rotoskopowej nie znajduje tu praktycznego uwarunkowania, a poziom nagromadzenia wątków niemal przelewa szalę goryczy, "Teheran Taboo" to umiejętny sygnał S.O.S. wysłany w eter całego świata.

Najnowszej animacji Aliego Soozandeha daleko do jakichkolwiek form realizmu. W filmie posłużono się techniką rotoskopową (uprzednie nagranie wideo w postaci produkcji żywego planu z aktorami, które następnie zostaje przerysowane i dostosowane do formy animowanej) – może dlatego przesadne nagromadzenie tragicznych wątków i motywów nie przeszkadza tu tak bardzo. To rodzaj filmowej taśmy, która wraz z rozwijaniem się, zdradza coraz większy brud ukazanej rzeczywistości, a każda kolejna scena odkrywa nowego trupa w szafie – zarówno polityków, jak i szarych mieszkańców państwa.

Iran to kraj patriarchalny, w którym kobieta jest w zasadzie nic nie znaczącym elementem w całym porządku dziennym. Jej prawa są ograniczone, a poziom życia znacznie odbiega od standardów mężczyzn. Ci wykorzystują zaistniały stan rzeczy, traktując kobiety w sposób mizoginistyczny i seksualny. "Teheran Taboo" rzutuje na całe społeczeństwo, tworząc bardziej kontrowersyjną wizję Iranu, niż miało to miejsce np. w Taxi-Teheran. Seks, prostytucja, czarny rynek – społeczny chaos przenosi się do podziemia, co skutkuje brakiem zaufania wobec każdego, nawet małżeństw. Brudny, niemal obleśny świat przedstawiony i równie negatywni bohaterowi – wszystko to kontrastuje z kolorową kreską, w estetyce której zrealizowano film.

Film staje się rodzajem kinematograficznego manifestu – zbioru śmieci zamiatanych pod dywan przez rządzących i samych obywateli. Naturalizm skąpany barwnymi kolorami animacji to cyniczna gra Aliego Soozandeha z zawartością produkcji. Światu przemocy, seksu i chorobliwego szowinizmu przygląda się kilkuletni chłopiec. Bez odpowiednich wzorców ze strony najbliższych i otoczenia nie ma tu szans na lepsze jutro, czy choć minimalnej nadziei na zmiany. System staje się śmiertelną chorobą zarażającą swoich obywateli.

"Teheran Taboo" to raport z chorego państwa, powoli zapadającego się pod ciężarem mentalnego brudu i kłamstwa. Przesadne nagromadzenie wątków staje się jawną receptą kinematograficznego półświatka – przez oczy do serca.

Moja ocena: 7/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…