Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Recenzja: Kafarnaum 0

Kino fabularne, które nie jest interesowne wobec obserwowanej rzeczywistości, a ma za priorytet zbliżyć się do niej ekstremalnie, nie być obojętnym, chwilami w sznycie wręcz dokumentalnym, często może zgubić artystyczną wartość. Nie tym razem. Kafarnaum to zrobione niesamowicie fair kino zaangażowane społecznie. Dociera do wysypiska śmieci, jednak nie ma na nim przedmiotów, a znajdują się ludzie. Jest bezradny wraz z bohaterami, którzy muszą zmierzyć się z rzeczywistością, stworzoną przez innych ludzi, nie przez obecność fatum, czy pech. Kino tak oddane sytuacji i zamykające swoje własne twórcze usta, by dać wykrzyczeć się bohaterom. Brzmi, jak charakterystyka nowej projekcji Kena Loacha. Otóż nie, mowa o Nadine Labaki. Pokazała kraj, który nie jest dla żadnych ludzi.

Naszym głównym miejscem pobytu jest sala sądowa. Dziecko nie siedzi po jednej stronie z rodzicami. 12-letni Zain jest oskarżycielem i pozywającym… własną rodzinę. W czasie rozprawy, bez łzawych flashbecków zrozumiemy co doprowadziło do takiej sytuacji. Będziemy towarzyszyć chłopakowi w jego drodze, która będzie bardziej szczerym sprzeciwem, inteligentnym manifestem, który jednak zagłuszą znieczulone ulice miasta. Żyje on w jednej, niestety, z wielu rodzin z Bejrutu, w której determinizm rzeczywistości doprowadzi do ekstremalnej sytuacji. Chłopak uciekając z domu nie szuka disneylandu, tylko rodziny, która zaoferuje mu tyle troski i miłości, ile on wykazuje ze swojej strony. Chce być gdzieś, gdzie będzie mógł być dzieckiem. Nie trzyma języka za zębami, nie wierzy w dorosłych, a każda kolejna konfrontacja tylko zmniejsza jego przekonanie o tym, że doświadczenie idzie w parze z jakimkolwiek uprzywilejowaniem w rozumieniu świata i zgrabnych poruszaniu wśród jego zasad. On nie żyje, on o nie walczy. Tylko skąd mieć tak wielką motywację, kiedy czujesz się wybrakowanym towarem, który ma trafić do utylizacji – a życie Zaina polega na uciekaniu, by nie trafić do tej niszczarki odpadów z bijącymi sercami.

Powiedzieć o tym filmie – dramat społeczny – to litota. To horror społeczny, który prowokuje chęć zakrywania oczu, mimo że największe strachy to nie potwory, a jak już to te w ludzkiej skórze – brak tutaj hiperbolizacji, za to jest ogromny ładunek przenikliwej obserwacji. Nie ma nic bardziej przerażającego od prawdy. Dlatego nabranie dystansu wobec tego filmu jest niemożliwe. Nikt nie szarżuje tutaj emocjonalnie, nie nadużywa faktu, że bohaterem jest dziecko. Jest to niezbędne do pokazania, jak 12-letni chłopiec może stwierdzić, że dawanie komuś nowego życia powinno być karalne na przykładzie swojej egzystencji. Reżyserka nie chce być prawdziwsza od rzeczywistości i nie pojawia się naddatek emocjonalny. Pewne powtarzające się układy scen są dla zwielokrotnienia marazmu i świadomości beznadziejności.

Ten efekt opowiadania omijającego wszystkie blokady umowności w kinie (to jednak fabuła), zostaje osiągnięty również dzięki temu, że patrzymy oczami bohatera. Nie mamy różnych perspektyw, mamy przedstawione inne stanowiska – rodziców, rówieśników, umiejętny sztafaż w historii nie o wartości zdobnej. Niemalże jak w filmie Gdyby Żółwie mogły latać tworzą swój mikroświat, gdzie nie czekają już na ratunek dorosłych. Żadna sekunda ich życia nie jest pewna, zagwarantowana, obiecana. Oglądanie tak niecodziennej dla tamtego miejsca i kultury codzienności jest wstrząsające na kilku poziomach: poznawczym innej kultury, bez pocztówek i widokówek, niezależnym od geograficznego umiejscowienia akcji poczuciu bliskości zbudowanym konsekwentną narracją obserwacji.

W Kafarnaum oglądamy ekstremum, ale bez konceptualizacji i trzymania historii na smyczy. Nikt nie porządkuje tu emocji, a pokazuje burdel jaki ludzie tworzą sobie nawzajem i się o niego nieustannie zaczepiają, robiąc sobie krzywdę. Nieodwracalne dla pamięci widza doświadczenie.

Ocena: 8,5/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…